Solidarnościowa karta ordynatora
Ordynator oddziału wewnętrznego oławskiego szpitala Ryszard Ściborski był zaskoczony propozycją rozmowy o jego opozycyjnej działalności. - Skąd dowiedzieliście się o tym wyróżnieniu? - pytał przez telefon. Wyznaczył spotkanie w swoim gabinecie niechętnie, przymuszony patriotycznym tonem, że tego teraz oczekuje od niego ojczyzna. W jego relacji nie było żadnego kombatanckiego nadęcia, nie miał czasu na rozwlekłe wspominki. W końcu ojczyźnie przysłużył się, jak umiał, a na oddziale czekają pacjenci...
Kanister spod lady
W 1980 roku Ściborski pracował na wrocławskiej Akademii Medycznej, jako młodszy asystent. Zaledwie dwa laty wcześniej ukończył studia, ożenił się, urodziło mu się dziecko. Koledzy, docenci i profesorowie namawiali go do wstąpienia do partii. Obiecywali pomoc w karierze i załatwieniu mieszkania. Nie skorzystał. Za to kiedy kraj ogarnęła fala strajków, nie wahał się stworzyć na uczelni komitetu założycielskiego "Solidarności".
- Związek nie był jeszcze zarejestrowany - wspomina. - Nie było wytycznych, łączności, nikt nie wiedział, jak działać. Pamiętam, jak wybraliśmy się z czwórką kolegów do Gdańska, do Wałęsy. Na CPN-ach brakowało benzyny, ale gdy mówiliśmy, do kogo i w jakiej sprawie jedziemy, zawsze znalazł się dla nas jakiś kanister.
Napisz komentarz
Komentarze