Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 21:21
Reklama Marek Szponar
Reklama
Reklama
News will be here

Historia jednej fotografii

Kwietniowy poranek 1940 roku. Osiemnastoletnia Anna szybkim krokiem zmierza w kierunku stojącego nad rzeką domu, w którym mieszka doktor Aleksander Ruczka z rodziną. Doktor leczy mieszkańców Podbuża już od dwudziestu czterech lat. Podbuż to mała miejscowość letniskowa koło Sambora, wszyscy się tu znają. Rano rozeszła się wieść, że rodzinę doktora wraz z kilku innymi w nocy wywieziono na Sybir. Doktora aresztowano już wcześniej

Anna, córka gajowego Franciszka Lechkiego z leśniczówki Zarębane, rok wcześniej wyszła za mąż za mieszkańca Podbuża, Tadeusza Notza. Teraz znowu mieszka z rodziną w leśniczówce, bo jej mąż nie wrócił z kampanii wrześniowej (został internowany na Węgrzech). Dochodzi do domu doktora - nie ma śladu po mieszkańcach. Cisza. Na ścieżce coś leży. Anna pochyla się i podnosi mały zdeptany kartonik, ze śladami odciśniętych ziaren piasku. To fotografia roześmianej kilkunastoletniej dziewczyny - córki doktora, Isi Ruczkówny. Na odwrocie napis “Isia na tle domu strzeleckiego. 2.V.937”.
                   *
Kończy się wojna, mieszkańcy Kresów Wschodnich rejestrują się do wyjazdu na Zachód. Muszą opuścić swoje domy, bo tu już nie będzie Polski. Anna szykuje się na wyjazd wraz z matką Anastazją i młodszym rodzeństwem. Mąż jest nadal za granicą (w tym czasie już chyba w Jugosławii), ojciec i starszy brat Józef zabrani w 1944 roku przez cofających się Niemców na roboty, nie ma z nimi kontaktu. Najstarszy brat, wraz ze świeżo poślubioną żoną i jej dwiema kuzynkami, w okrutny sposób zamordowani przez banderowców.
Oprócz mienia przesiedleńczego, Anna pakuje dokumenty, zdjęcia, książki - w tym sztuki teatralne, należące do męża Tadeusza, który udzielał się w zespole teatralnym, założonym przed laty przez doktora Ruczkę (obydwoje prowadzili teatr amatorski już na ziemiach zachodnich). Wśród zdjęć jest też mała fotografia uśmiechniętej Isi.
Zostawiają za sobą wspomnienia spokojnego życia w przedwojennym Podbużu, do którego będą tęsknić do końca, zabierają truciznę wojennych koszmarów, jak balast, którego nie da się pozbyć już nigdy.
                   *
Anna z matką i rodzeństwem po trzech dniach podróży docierają na ziemie zachodnie. Przez pierwsze lata Anna mieszka w Wójcicach, potem w Bystrzycy i w Sobótce, by wreszcie w 1951 roku osiąść na stałe w Oławie. Wcześniej, jesienią 1945, wrócił z wojny mąż Anny, Tadeusz Notz, wkrótce potem, dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności, odnajdują rodzinę jej ojciec Franciszek i brat Józef.
Mijają lata. W rodzinie Notzów kolejno przychodzą na świat trzy córki. Anna często opowiada, jak to było w Podbużu przed wojną. Opisuje bujną przyrodę podbuskich gór i lasów, opowiada o jego mieszkańcach, pokazuje stare zdjęcia rodziny, znajomych. Wśród nich jest mała fotografia uśmiechniętej dziewczyny, ze śladami odciśniętych ziaren piasku.
- To Isia Ruczkówna, córka doktora Ruczki z Podbuża - opowiada. - Ich całą rodzinę wywieźli na Sybir. Nie wiadomo, czy ktoś z nich przeżył, a to zdjęcie to znalazłam na ziemi, przed ich domem, rano po wywózce. Pewnie wypadło z bagażu, takie podeptane leżało.
                   *
Mama często snuła opowieści z Podbuża, bardzo lubiłyśmy ich słuchać, bo barwnie opowiadała. To były dla nas trochę takie bajki - o życiu w leśniczówce, o wędrówce do szkoły przez las (około 2 km) - także zimą, gdy dzieci tylko świeczką oświetlały sobie drogę w ciemności. O Marysi, “co za krowami umarła” i dziadka Franka pies Flok go do niej zaprowadził. O nauczycielach w szkole i o sklepikarzach. O Domu Strzeleckim. O zmarłej przed wojną babci Filomenie Notzowej, która jako wdowa (dziadek Henryk zginął w czasie I wojny) wychowywała sama dwóch synów - naszego ojca Tadeusza i jego brata Bartłomieja - pracując jako urzędniczka w sądzie grodzkim; o tym jak ich krótko trzymała, ale nie była w stanie uchować przed nimi konfitur, bo je zawsze wynaleźli. O jej siostrze Joannie Dudównie, która będąc samotną osobą, utrzymywała się z wydawania “obiadów domowych” - znakomicie gotowała, zawsze pachniało u niej dobrą kawą, a stołowników miała spośród podbuskich urzędników i adwokatów. O Isi Ruczkównie, po której została tylko fotografia. Otwierała przed nami cały ten miniony świat, tak atrakcyjny, bo opowiadała o czasach, gdy była młoda.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaOdszkodowania
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama