Oskarżony co jakiś czas składa wniosek o uchylenie tymczasowego aresztowania. 3 lutego uzasadniał go tym, że jeden ze świadków, na którego zeznania mógłby wpływać, już nie żyje. - W aktach wszystko oparte jest na hipotezach, nic nie wskazuje na mój czy Norberta udział - mówił wtedy przed sądem.
Sędzia odpowiedział mu, że inną z przesłanek aresztowania tymczasowego jest duże prawdopodobieństwo popełnienia czynu, o jaki się go oskarża.
Prokurator Dariusz Sobieski wniósł wtedy o nieuwzględnianie wniosku oskarżonego. Obrońca Ireneusza M. oczywiście podtrzymał wniosek swojego klienta, dodatkowo uzasadniając go tym, że oskarżony i tak przebywa w zamknięciu, bo odsiaduje karę za inne przestępstwa, więc chodzi tu tylko o zasadę, o formalny wymiar aresztowania.
Jednak zdaniem sądu od czasu poprzedniej decyzji w sprawie przedłużenia trzymiesięcznego aresztowania nie zaistniały żadne nowe okoliczności, które mogłyby wpłynąć na zmianę zdania sądu.
Sprawa wróciła na rozprawę 7 lutego. Sąd ostatecznie zdecydował wystąpić do Sądu Administracyjnego o przedłużenie aresztu Ireneuszowi M. do 8 czerwca 2020 roku, czyli o kolejne trzy miesiące. Jak uzasadniał sędzia Marek Poteralski, wciąż "istnieje obawa, że oskarżony może wpływać na treść zeznań świadków".
W jednogłośnej dotąd opinii sądu jest jednak wyłom. Po raz pierwszy od początku rozprawy jeden z ławników zgłosił votum separatum, czyli zdanie odrębne, nie zgadzając się z opinią pozostałej części składu sędziowskiego. Zdaniem tego ławnika, skoro drugi oskarżony odpowiada z wolnej stopy, podobnie powinno być z Ireneuszem M.
Przypomnijmy, że Ireneusz M. i Norbert Basiura oskarżeni są o to, że działali "wspólnie i w porozumieniu", więc zupełnie inne potraktowanie obu oskarżonych od samego początku budziło wątpliwości prawników. Na dodatek jak dotąd podczas rozprawy nie dowiedzieliśmy się o niczym, co by uprawdopodabniało to domniemane działanie "wspólne i w porozumieniu".
Napisz komentarz
Komentarze