Świadek pamiętała, że nad ranem 1 stycznia zbudziła ją mama, bo policjanci przyszli i wypytywali o jakąś dziewczynę. - Pamiętam, że wtedy coś się stało z piecem, więc ojciec około 13.00 wyszedł z domu i poszedł w stronę ogrodu, gdzie były szopy. Szedł tam po jakieś kolanko czy inną rzecz. Nagle wrócił. Potem opowiadał, że myślał, że to leży jakiś kożuch czy futro. Wbiegł do domu i krzyczał do mamy, że to jest tamto dziecko, o które pytali. Krzyczał: "Matko Boża, ta dziewczyna jest u nas na ogrodzie! ".
Kobieta powiadomiła policję.
Rodzice nie pozwolili Katarzynie ani jej siostrze Kamili wyjść wtedy na podwórko. - Zanim przyjechała policja, stałyśmy w oknie - mówi Katarzyna.
Potem świadek jednak widziała te zwłoki. - Jest to dla nas ciężki temat - mówiła niemal z płaczem. - Bo to równie dobrze mogłam być ja. Chcę, aby sprawiedliwości stało się zadość. Gdybym tylko mogła pomóc i coś powiedzieć, co pomogłoby, na pewno bym powiedziała. Jedyny obraz, jaki z wtedy pamiętam, to właśnie to ciało, tę leżącą dziewczynę, bo żyjącej jej nie pamiętam, nie znałam jej. Sam etap znalezienia tej dziewczyny pamiętam bardzo dobrze, bo to wszyscy przeżyliśmy. Dlaczego akurat u nas od tego doszło? Ślady były wokół takie, jakby się przesuwała.
Napisz komentarz
Komentarze