Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 21:59
Reklama BMM
Reklama
Reklama
News will be here

Świadek: - Słyszałem wołanie "Mamo, mamo!"

Kolejni świadkowie zeznawali w sprawie zbrodni miłoszyckiej
Świadek: - Słyszałem wołanie "Mamo, mamo!"

Autor: Jerzy Kamiński

Wczorajsza rozprawa zaczęła się nietypowo. Sąd odczytał wniosek mamy Małgosi, w którym wycofuje ona pełnomocnictwo dla prawnika, który dotąd reprezentował ją w procesie. Mało tego, zrezygnowała z wyznaczania jej nowego pełnomocnika z urzędu, do czego ma prawo.

  - Jestem zaskoczony - mówił prokurator Dariusz Sobieski.

- Nie znam przyczyny, nie kontaktowałem się ostatnio z panią K. - mówił radca Wojciech Mrozek, dotychczasowy pełnomocnik mamy Małgosi.

- Wniosek nie pozostawia nam pola manewru - mówił sędzia Marek Poteralski. - W przypadku oskarżycieli posiłkowych nie ma obligatoryjnego obowiązku posiadania pełnomocnika, więc sąd postanowił zmienić swoje postanowienie o ustanowieniu pełnomocnika z urzędu dla Jadwigi K. i -  uwzględniając jej wniosek - zwolnia Wojciecha Mrozka od reprezentacji oskarżycielki podczas dalszej części procesu.

*

Wczoraj jako pierwszy zeznawał Marek P. (54 l., z zawodu ślusarz). To ten świadek, który tamtej sylwestrowej nocy z ogrodu państwa R. słyszał wołanie "Mamo, mamo!".

- Stałem na schodach i paliłem papierosa - opowiadał. Pomyślałem, że to ojciec wrócił i robi porządek z córkami, bo jedna miała 14 lat, a zaszła w ciążę.

Na pytanie sądu, dlaczego wtedy nie zareagował, odpowiedział tak: - Żeby choć raz było "pomocy!" albo "ratunku!", to może inaczej bym się zachował.

Ponieważ dziś świadek niewiele więcej pamiętał, sędzia odczytał jego zeznania z 1997 roku.

- Mieszkam w Miłoszycach z żoną i córką - zeznawał wtedy świadek. - W czasie sylwestra nie wychodziłem z domu, oglądaliśmy telewizję. Około 1.35 w nocy wyszedłem, by podłożyć do pieca centralnego ogrzewania. Wtedy usłyszałem damski głos z ogrodu państwa R.: - Mamo, mamo!

Gdy wracał do domu i ponownie był na schodach, popatrzył w kierunku tego ogrodu, ale nic podejrzanego nie zauważyć, nic więcej nie usłyszał: - 14-letnia córka R. jest w ciąży, więc pomyślałem, że ojciec robi porządki, bo akurat przyjechał z Niemiec.

Spokojnie wszedł do domu i wrócił do oglądania "Rodziny Adamsów". Dopiero rano dowiedział się o tragedii, jaka wydarzyła się po sąsiedzku.

Parę tygodni później w lokalu "Panda" usłyszał, jak Bartek T. mówił do chłopaka Kamili R.: - "Kur...a, ale wyła!".



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Fff 02.11.2023 02:21
Słyszał ale nie wiadomo czyje wołanie

W 11.03.2020 04:52
Wiem ,ale nie powiem. Kpina . Jeszcze 200 lat wstecz ,wychłostano by was wszystkich. Nie człowiek może siedzieć z mordą na kłudkę 20lat ,lecz zwierze.

Aaaa 10.03.2020 22:54
Gość, faktycznie, bardzo ważna informacja. Dużo zmienia w sprawie. 15 a nie 14 lat. Masakra normalnie. Nic nie znaczące dla sprawy słowa Pana Marka,, pomyłka ale trzeba było zwrócić uwagę nie wiem po co.

Gość 10.03.2020 21:47
Panie Marku P. Z ul. ogrodowej jedna z tych córek, z którymi ojciec miał robić porządek, będąc w ciąży miała wówczas 15 lat, nie 14,ma pan błędne informacje.

D 11.03.2020 05:29
Wielka szkoda ,że tak skrupulatny nie byłeś w 97r gdy szukali morderców.

Gość 11.03.2020 08:24
Fest mi różnica.

ReklamaOdszkodowania
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama