Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 10:21
Reklama Marek Szponar
Reklama
Reklama
News will be here

Dziecko nie powinno trafić na matkę, która go nie chce

Z Łucją Turowską - bezdzietną z wyboru - rozmawia Jerzy Kamiński

- Decyzja o tym, że nie będzie pani miała dzieci, była sprawą jednorazową, czy kiełkowała?

 - U mnie było strasznie prosto. Nie podejmowałam żadnej decyzji, bo zawsze wiedziałam, że nie chcę. Mam wrażenie, że gdy miałam kilka lat i bawiliśmy się w dom, to koleżanki bawiły się lalkami, a ja misiami, rowerkiem. Miałam świetne podwórko, bo cały blok składał się z rodzin z dziećmi. Było nas dużo, było fajnie, ale ja nie czułam, że ta lalka to moje dziecko. Miałam zwierzątka, bawiłam się w zoo, bawiłam się, że mam kotka, pieska, misia, ale nie dziecko. Zawsze czułam, że nie chcę. Potem to rosło i upewniałam się w swoim przekonaniu. Oczywiście nikt mi nie wierzył, bo jak 10-letnia dziewczynka może mówić, że nie będzie miała dzieci? Ale potem miałam czternaście, szesnaście, osiemnaście lat, pojawił się pierwszy narzeczony... 

- I też nie chciał dzieci?

 - Pierwszy narzeczony miał swoje dziecko. Był rozwiedziony i dużo starszy ode mnie. Był moim ideałem. Dla 19-letniej dziewczyny trzydziestoparoletni mężczyzna to po prostu bajka, bóg.

- A dziecko? Nie przeszkadzało pani?

- Nie przeszkadzało, bo ten ówczesny partner okazał się kiepskim ojcem, z dzieckiem spotykał się raz w miesiącu i tylko przez godzinę, więc w żaden sposób to nie wpływało na moje życie. Byłam wtedy wielu rzeczy nieświadoma, inaczej na wszystko patrzyłam.

- Czy zrywała pani relacje, gdy okazywało się, że partner chce mieć dziecko? 

- Tak. Miałam związek, który trwał dwa lata i okazało się, że partner bardzo chce potomka. I w ogóle nie było mowy, aby jego życie toczyło się dalej bez dzieci. Zastanawiałam się przez chwilę, czy jestem w stanie dla niego to zrobić. Ale nie. Rozstaliśmy się w bólach, z uczuciem wobec siebie, ale stwierdziłam, że trzeba ten związek przeciąć, bo to będzie agonia. Jedno będzie nieszczęśliwe, drugie będzie nieszczęśliwe. To nie jest taki kompromis, że on ogląda piłkę nożną, a ja w tym czasie czytam. To jest zbyt poważna decyzja. 

- A pani rodzice nie chcieli wnuków?

- Bardzo chcieli, ale wybrali swój model życia, a ja swój. Mama wybrała męża, chcieli mieć dwoje dzieci, spełnili swoje marzenia. Owszem, mama pewnie chciała, bym poszła w jej ślady, ale jeśli jej mówiłam, że nie chcę mieć dzieci, to czuła, że tak to u mnie jest. Zawsze, jeśli czegoś bardzo chciałam, nie były to takie zachciewanki na chwilę. Moja mama była bardzo dowcipna. Jak jej kiedyś powiedziałam, że zamiast dziecka adoptowałam kota ze schroniska dla zwierząt, potem zawsze mówiła: przyjdź z wnukiem, kupiłam mu serca indycze. Uszanowała moją decyzję, a że przy okazji bardzo lubiła zwierzęta nie było problemów.

- Kiedy dotarło do pani, że idzie pod prąd? Bo przecież nie da się uciec od stereotypu matki-Polki...

- Właśnie wtedy, kiedy partnerzy zaczęli mówić o dzieciach. Bo zawsze mi się wydawało, że to kobiety chcą mieć dzieci, że to one nalegają na ślub, na dzieci. Potem się okazało, że nie. Że trafiam na kogoś, kto chce się żenić, mieć dom i chce pchać przed sobą wózek. Gdy byłam już trochę mądrzejsza, a dochodziło do takich rozmów na pierwszej kawie, to wiedziałam, że muszę ją dopić i iść w drugą stronę, bo nam się nie uda.

- Czy wtedy zmieniła pani sposób rozmowy z potencjalnymi partnerami. Od razu było pytanie o dziecko?

- Myślę, że to stało się przy drugim partnerze. On wspominał o ślubie, o dzieciach, choć dobrze wiedział, że ja tego nie chcę, więc robiło się coraz gęściej. Czas tykał. Mija piąty rok naszej znajomości, szósty, siódmy i on już zaczynał tupać nogą. Wtedy zobaczyłam, że może istnieć mężczyzna, który zagląda innym do wózków i im zazdrości. Nie mieściło mi się to w głowie. Tak jak ja się schylam do każdego szczeniaka na ulicy, by go wycałować, tak on się patrzył na inne dzieci. Żył w przekonaniu, że mnie przekona. Pewnie słyszał od innych, że musi poczekać jeszcze chwilę, bo jak się będę zbliżała do trzydziestki, to u kobiet hormony buzują i będziemy szczęśliwi. Nie buzowały. Rozstaliśmy się. 

- Aż wreszcie trafiła pani na tego odpowiedniego?

 - Tak, jestem teraz w związku z moim prawie równolatkiem, który też nie ma dzieci. Był zdziwiony tymi pytaniami o dzieci, bo sam przerobił etap, kiedy rodzice czekali na wnuka z jego strony, ale porozmawiał z nimi i powiedział, że nie jest zainteresowany, że nie będzie miał dzieci, bo nie chce. 

- Jak szybko doszło u was do poważnej rozmowy na ten temat? 

 - Szybko, ale było inaczej niż przy poznawaniu kogoś nowego, bo to był stary przyjaciel. Ja się rozwiodłam, on się rozwiódł. Oboje się śmialiśmy, że Anioły podniosły kurtynę i zobaczyliśmy siebie w innym świetle. To jest ten człowiek, dla mnie przeznaczony. Nie było więc rozmów o dzieciach, bo znaliśmy się dobrze.

- A pytania od innych wciąż bolały? Czuła pani presję?

 Ciąg dalszy rozmowy można przeczytać już teraz w e-wydaniu gazetyTUTAJ (Cena gazety - 2.90 zł) *


Dziecko nie powinno trafić na matkę, która go nie chce

Dziecko nie powinno trafić na matkę, która go nie chce


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Dżerry. 02.05.2019 08:40
Wyjątkowo szpetna wizuzalnie osoba. Po co opowiadać tak intymne sprawy w gazecie. Brrr.

Amarth 05.05.2019 11:32
Przecież nikt nikogo nie zmusza do opowiadania o swoim prywatnym życiu. Jeśli ktoś to jednak robi z własnej woli - jego/jej prawo i decyzja. Jeśli komuś innemu się to nie podoba - nie ma przymusu czytania. Osobiście uważam, że to dobrze, że są ludzie mający odwagę mówić o sprawach, które z jednej strony traktowane są jak temat-tabu, a z drugiej są pretekstem do włażenia komuś z butami w życie pod pozorem "niewinnych" pytań typu "a kiedy się doczekam wnuka?", "Pierwsze dziecko już jest, to kiedy drugie?" i tak dalej.

ReklamaOdszkodowania
KOMENTARZE
Autor komentarza: fan WdOTreść komentarza: Frischmann, Mikoda i Pasierbowicz, to w zupełności wystarczy.Data dodania komentarza: 29.03.2024, 09:27Źródło komentarza: Czas przywrócić miasto mieszkańcomAutor komentarza: JaxTreść komentarza: W każdym markecie od lat ludzie mogą wyrzucać takie elektrośmieci, a tutaj aż artykuł powstał z okazji tego wiekopomnego dzieła bohaterskich urzędników. Przy cmentarzach brakuje pojemników na baterie? Za ciężko jest wsadzić je do kieszeni i wyrzucić podczas wizyty w Biedronce? Trzeba wydać kasę na pojemniki, a urzędnik już zadba, żeby tanio nie było…Data dodania komentarza: 29.03.2024, 09:27Źródło komentarza: Tu można wrzucać elektroodpady. Nareszcie!Autor komentarza: NieogarnietyTreść komentarza: No to pojechałeś. Piękny Wielkanocny żarcioszek. "Czas na zmiany" trafia do większości pracowników, którzy po konwencji WdO zastanawiają się kogo zmienia.Data dodania komentarza: 29.03.2024, 09:08Źródło komentarza: Czas przywrócić miasto mieszkańcomAutor komentarza: TegesTreść komentarza: O czym ty bredzisz człowieku? A jak Osiedle Reńskie budowali ? Transport odbywał się drogą powietrzną?Data dodania komentarza: 29.03.2024, 09:02Źródło komentarza: Wiemy, kiedy zamkną przejazd na drodze do ZabardowicAutor komentarza: Waldek z cargoTreść komentarza: Koalicjant Frischmanna.Data dodania komentarza: 29.03.2024, 08:52Źródło komentarza: Za co odwołano dyrektora szkoły specjalnej?Autor komentarza: uczeńTreść komentarza: Brawo teraz czas przyglądnąć się pozostałym szkołom ponadpodstawowym . Najlepiej zacząć od LO im. Sobieskiego bo najbliżej starostwa mówią, że też może być ciekawie .Data dodania komentarza: 29.03.2024, 08:48Źródło komentarza: Za co odwołano dyrektora szkoły specjalnej?
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama