Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 01:05
Reklama BMM
Reklama
News will be here

Wielkanocna na Wielkanoc

Jaki ma związek z naszymi świętami wielkanocnymi? Kto musiał wrócić z jajkiem, jeśli chciał władzy? Skąd się wzięły te wielkie kamienne posągi?

* Tekst ukazał się na łamach "Gazety Powiatowej" w kwietniu 2019 roku.

 

Zapadła decyzja, lecimy do Chile. Patrząc na mapę widzimy odległą krainę, gdzieś na skraju Ameryki Południowej, kraj w kształcie papryczki chilli, długi i wąski. W sumie jego rozmiary robią wrażenie, bo długość linii brzegowej wynosi ponad 6 tysięcy km, a najwęższa szerokość to 90 km. Oczywiście najbardziej interesuje nas położona na północy pustynia Atakama, ale uwagę przykuwa też chilijska Wyspa Wielkanocna, osławiona, filmowa Rapa Nui, otoczona wodami Pacyfiku. Samotny punkt na mapie. Watro odwiedzić ją przy okazji pobytu gdzieś w okolicach... Ona też będzie tematem tego artykułu, bo w każdą Wielkanoc celebrujemy jej odkrycie dla świata europejskiego.

Nasza podróż rozpoczęła się od śledzenia palcem po mapie, a następnie przeszła w kolejny etap - wyboru terminu i kupna biletów.

Wyspa Wielkanocna leży w okolicach Zwrotnika Koziorożca, więc ma ciepły i wilgotny klimat. Podczas naszego lata jest tam pora deszczowa, występują wówczas ulewne opady. Tak wiec wybraliśmy okres stabilnej, ciepłej, słonecznej pogody, czyli późną jesień, a dokładniej listopad. Podróż morska na wyspę trwa 7-10 dni. Pływają tam statki towarowe, które w drodze wyjątku zabierają turystów. Odbijają z kontynentalnego chilijskiego portu Valparaiso, oddalonego od wyspy o prawie 4 tysiące kilometrów. Ceny jednak nie możemy znaleźć w internecie, choć zapewne byłaby to nie lada przygoda. Jednak ogranicza nas długość urlopu.

Wszystkie połączenia lotnicze wiodą nas przez Santiago de Chile. Przelot na wyspę z Santiago oferuje jedna chilijska linia LATAM, w dość stałej, wysokiej cenie. Co ciekawe, niemal podwójnie droższej dla osób, które nie mają chilijskiego obywatelstwa. Nasze próby znalezienia Chilijczyka, który kupiłby nam tańszy bilet, bądź próby zapłaty przez znajomych mieszkających w innych państwach nie przynoszą rezultatu. Nikt nie zna Chilijczyka, a płatności z kart innych niż chilijskie są odrzucane. No cóż, decydujemy się na kupno biletów Iberia z Berlina do Santiago de Chile z przesiadką w Madrycie, a następnie LATAM, w cenie turystycznej, z Santiago do Hanga Roa - miasta na Wyspie Wielkanocnej.

Startujemy autobusem do Berlina. Podróż do docelowego miejsca na Rapa Nui trwa ponad 48 godzin. Linie LATAM są liniami komfortowymi z rejsowymi samolotami typu Boeing Dreamliner.

 

Jak kleks

 

Z okien samolotu widzimy już wyspę i zapominamy o wielogodzinnym zmęczeniu. Wygląda jak zielono-brązowy kleks na niebieskim oceanie, brzegi strome, brak charakterystycznego jasnego paska, świadczącego o tym, że są plaże. Wielkość wyspy to 164 km2, czyli prawie 1/3 naszego powiatu oławskiego, który ma powierzchni 532 km2. Natomiast Hanga Roa to miasto posiadające 7.750 mieszkańców, czyli 1/4 liczby ludności Oławy. Lotnisko w Hanga Roa jest małe, praktycznie to kryty strzechą barak. Za to pas startowy robi wrażenie, jest długi na ponad 3.000 metrów długości, więc mogą na nim lądować amerykańskie promy kosmiczne. W okresie lotów amerykańskich wahadłowców stanowił dla nich zapasowe lotnisko. Przy wejściu kupujemy kilkudniowe bilety wstępu na strefę archeologiczną, bo cała wyspa to właściwie zabytek wpisany na listę UNESCO.

Witają nas słońce, ciepło i... pan z hotelu z girlandami kwiatów. Miło. Hotel mamy na skraju Hanga Roa, blisko wybrzeża, z podwórka widać ocean i nawet jednego kamiennego ludzika - zwanego tutaj moai. Śmiejemy się, że mamy prywatną plażą z ludzikiem. Na wyspie jest drożej niż na kontynencie, bo wszystko wymaga transportu morskiego lub powietrznego. Wcześniej można jednak zarezerwować tańszy nocleg, można też w mieście znaleźć różnorodne jedzenie. Nam przypadły do gustu duże pierogi - empanady i sałatka z owoców morza. W oczy rzuca nam się niska zabudowa, czerwono-brunatna ziemia, zielona trawka, kwitnące w ogródkach kwiaty, nieśpieszni mieszkańcy, czyli prawdziwy "slow life". Nawet turyści rozpierzchli się gdzieś, nie widać żadnych dużych hoteli z wielkimi basenami, nie ma wypchanych Chińczykami czy Japończykami odkrytych autobusów turystycznych, jest spokój. Uff. Na wyspie są ściągnięte z lądu samochody, jest dobry zasięg telefonii komórkowej, wi-fi., kontakt ze światem i rodziną zapewniony. Ciekawostka są znaki drogowe wskazujące drogę ewakuacyjną przed falami tsunami. Rejon ten bowiem należy do aktywnych sejsmicznie. Mieszkańcy są hiszpańskojęzyczni, ale angielski też trochę znają. Mili, uśmiechnięci, o kolorze skóry kawy z mlekiem, ciemnych włosach, lekko skośnych oczach, urodzie polinezyjskiej, a nie azjatyckiej, często posiadający tatuaże w rodzime, etniczne wzory, co też dodaje im uroku. Panie krągłe, urodziwe. Blisko naszego hoteliku jest położony na górce cmentarz z widokiem na ocean, cały usiany drobnymi, żółtymi, polnymi kwiatami. Zawieszony ulotnie między błękitem nieba i oceanu. Nagrobki małe, przystrojone kolorowymi kwiatami, wiatraczkami, a niektóre są nawet w kształtce osławionych posagów. Wszędzie widać nawiązanie do tradycji.

 

Na wulkanach

 

Zwiedzanie czas zacząć. Wyspa nieduża, trasy zwiedzania i najważniejsze miejsca oznaczone są już na mapie, którą otrzymaliśmy z biletem wstępu. Niby mała, ale jazda rowerem w upał raczej nie jest przyjemnością. Jest wyspą wulkaniczną, wiec ma dość strome podjazdy na wygasłe kratery, turystyczne autobusy kursujące po trasie zwiedzania nie mają rozkładu jazdy, a z nieba leje się żar... Wybieramy więc wypożyczenie samochodu. To daje nam wolność, lekki chłód klimatyzacji oraz możliwość wracania po zapomniane rzeczy, a także ponowne odwiedzanie ulubionych miejsc. Nie zapominamy też o kremach z filtrem, nakryciach głowy, bo nawet na krótkich przystankach jest gorąco, słonecznie, a drzew, jak wiadomo, prawie tu nie ma.

Historia wyspy jest dość ciekawa. Według legendy pierwszy władca Hotu Matua, polinezyjski król, wraz z z rodziną pojawił się tu około IV wieku. Jego łódź zakończyła swoją podróż na jedynej piaszczystej plaży Anakena. Natomiast historycy mówią o zasiedleniu wyspy ok. XII wieku przez Polinezyjczyków, co też potwierdzają badania genetyczne obecnych mieszkańców wyspy. Wyspę Wielkanocną od Polinezji dzieli ponad 3 tysiące kilometrów oceanu, ale ówcześni żeglarze byli już zdolni do pokonania takich odległości. Przywieźli również ze sobą do uprawy banany, figi, trzcinę cukrową, a także kury i niestety szczury, które przyczyniły się do zagłady wielu gatunków ptaków ówcześnie zamieszkujących wyspę. Niszczyły ich gniazda i młode. Na wyspie ziemniaki były jadane wcześniej niż w Polsce.

Na mapie zachodniego świata europejskiego wyspa zaistniała w 1722 roku, odkryta przez holenderskiego admirała Jacoba Roggeveena 5 kwietnia, dokładnie w Niedzielę Wielkanocną. Stąd też pochodzi jej nazwa. W tym roku świętujemy 297. rocznicę jej odkrycia. Krótki pobyt odkrywcy zaowocował pozostawieniem wśród lokalnej ludności paru trupów, nowych chorób, natomiast posągi moai zostały zlekceważone, bo Holendrzy myśleli, że są one wykonane z gliny. Wyprawa admirała opisywała wyspiarzy jako rosłych ludzi o skórze białej, czerwonej i ciemnej. Posagi moai już znajdowały się na wyspie stojąc dumnie u jej wybrzeża.

 

Kamienne moai

 

Ówczesne społeczeństwo miało system klasowy z absolutnym wodzem na czele, następnie w hierarchii stali kapłani, wojownicy i reszta ludu. Wybudowane posagi moai na platformach zwanych ahu mogły symbolizować wojowników Hotu Matua, kolejnych władców, mogły być ich grobowcami, prawdopodobnie stanowiły przedmioty kultu. Obecnie zachowane posągi zwrócone są w kierunku wyspy, stoją na platformach ułożonych z małych kamieni, często ogrodzonych. Na ahu nie można wejść, moai nie można dotknąć. Za takie próby są regulaminowe surowe kary, zresztą wszędzie znajdują się parkowi strażnicy.

Na wyspie jest zliczonych 887 posągów, z tego stojących odnowionych jest tylko niewielka część. Niektóre leżą na plażach obalone przez ludzi bądź warunki atmosferyczne. Wysokie na kilka metrów, ważą nawet do kilkudziesięciu ton i tajemniczo przebyły około 20-kilometrowę trasę od miejsca produkcji w kamieniołomie na kraterze Rano Raraku. Twarze mają pociągłe, realistyczne, różnią się od siebie izjonomią, niektóre posiadają kapelusze - tzw. pukalo, o średnicy dochodzącej nawet do 2,5 metra. To jednak naprawdę nie było nakrycie głowy, lecz fryzura. Rzeźby mają lekko zarysowane ręce, jeden z moai posiada również płaskorzeźbę żaglowca. Kto to wie, może nawet w tamtych czasach był to tatuaż... Inny z nich zerka na nas namalowanym okiem. Posagi są dość duże - najwyższy ma wysokość około 6 m, ale są też i są małe, a jeszcze inne pozostały leżące, porzucone, niedokończone w kamieniołomie. Przedstawiają mężczyzn. To niemi świadkowie historii.

Najstarsze posagi powstały ok. 400-1100 roku, wielkie monumenty wybudowane zostały ok. 1250 roku. Korpusy wyrzeźbiono z tufu wulkanicznego, czyli lekkiej, ciemnej i porowatej skały osadowej, w kamieniołomie znajdującym się przy kraterze Rano Raraku, natomiast brunatne fryzury są z żużlowej lawy, wydobywanej w innym miejscu wyspy. Fryzura komponowana, ustawiana była na rzeźbie oddzielnie. Pochodzenie, sposoby transportowania, znaczenie ustawienia posągów zaprzątało umysły wielu historyków. Są teorie, mówiące o tym, że miały one odstraszać potencjalnych przybyszy, że znajdują się na skrzyżowaniu podziemnych cieków wodnych, że są grobowcami, a nawet że może pomogli je postawić kosmici. To wszystko jednak domysły. Nie znamy prawdy, gdyż ostatnia osoba znająca alfabet obrazkowy kohau rongo-rongo z drewnianych tabliczek opisujących historię tej ziemi zabrała tę tajemnicę do grobu w XIX w. Wiec może jeszcze przed nami wielkie odkrycia.

 

Łodzie z krzyży

 

Miedzy kolejnymi latami odwiedzin Europejczyków lokalna, odizolowana społeczność zmieniała się, przechodziły przez nią wewnętrzne wojny i konflikty. Być może było to skutkiem przeludnienia, erozji gleby, wylesienia, mniejszych plonów, okresów nieurodzaju i głodu. Najsłynniejsza, według podań, wojna odbyła się między klanami długouchych i krótkouchych. Przyczyniła się ona do obalenia posagów moai i zaprzestania ich produkcji. Od tego czasu wyspiarze zaczęli czcić boga człowieka-ptaka make-make, związanego z malutką wyspą przy wiosce Orongo. Z pierwotnej porośniętej tropikalnym lasem wyspy Rapa Nui pod koniec XVIII wieku nie pozostało prawie nic. Odwiedzający ją w 1774 roku brytyjski odkrywca James Cook określił ziemię jako ubogą, posagi zastał powywracane. Po pozostawionych cztery lata wcześniej przez Hiszpanów 3 krzyżach nie było śladu, zostały prawdopodobnie przerobione na łodzie. Mieszkańcy nadal mieli lokalne wierzenia. W XIX w. zainteresowanie wyspą wzrosło, jednak przyniosło to prawie całkowitą zagładę lokalnej ludności, której populacja po wojnach i chorobach drastycznie zaczęła spadać. Dodatkowo zaczęli nękać ją peruwiańscy korsarze i uprowadzać ludzi do kopalni srebra na kontynencie. W XIX w. gruźlica, ospa, a w szczególności niewolnicze porwania spowodowały drastyczny spadek liczby ludności do nawet około 100 osób. Zginęło ok. 97 % populacji, a wraz z nią w zapomnienie odeszła cała historia i kultura Rapa Nui. W 1864 r. osiedlił się tu pierwszy Europejczyk - misjonarz Eudgene Eyraudi, od tego też momentu notuje się chrystianizacje tych terenów. Czyli Wielkanoc na Wyspie Wielkanocnej zaczęła być obchodzona regularnie.

W 1888 roku wyspa zostaje przyłączona do Chile, choć chilijskie obywatelstwo zostało przyznane jej mieszkańcom dopiero prawie 100 lat później (w 1966). W XX wieku zrobiono z niej wielkie pastwisko dla owiec, gdyż nie porastały ją już żadne drzewa. Kilkukrotnie bezskutecznie wystawiono ją także na sprzedaż.

Wyspie pomógł rozwój turystyki. Połączenia morskie i lotnicze sprawiły, że ludzie zaczęli interesować się jej posagami i kulturą. Prawie o 200 lat za późno mieszkańcy zaczęli żyć dostatniej. Miejsce to nadal dalekie jest od masowej turystyki, jaką znamy np. z Rzymu czy Londynu, i niech takie pozostanie, owiane tajemnicą, odległe, nieznane...

 

Wschody i zachody

 

Znając historię wyspy decydujemy się odwiedzić wszystkie zaznaczone na mapie zabytki. Mamy świadomość, w jak unikatowym miejscu jesteśmy. Największe wrażenie zrobił na nas zachód słońca na plaży w Hanga Roa, gdzie siedząc wśród zieleni wielkiej łąki obserwowaliśmy zachód słońca nad oceanem za czterema dumnie wyprostowanymi moai. W tle znalazły się żaglówki, surferzy i rozlane w oceanie czerwone słońce. Na zachód słońca przychodzą wszyscy przebywający w pobliżu turyści, ale tłumów nie ma.

Natomiast wschód słońca przywitaliśmy na plaży Ahu Tongariki - w oddali klifowe wybrzeże, a przed nami na wielkiej kamiennej platformie i urwanej w oceanie skale stoi 15 majestatycznych posagów. Każdy inny, są twarze skupione, z fryzurą lub bez. Za nimi na porannym niebie, nad wodą w kolorze rtęci pomarańczowo zapłonęły szare chmury. Wychodzące słońce łuną oświetliło niebo. Przedstawienie się zaczęło. Po chwili poczuliśmy drobny deszcz, a za naszymi plecami pojawiła się tęcza na tle olbrzymiej zielonej skały. Chmury ułożyły się jak delikatne, pojedyncze piórka na niebie. Nie wiadomo, na co patrzeć, wszędzie pięknie. Całe to mistyczne przedstawienie odbywało się przy milczącym udziale widzów, skupionych z aparatami turystów. Nikt sobie nie wchodził w kadr, nikt nikomu nie przeszkadzał, wszyscy stali jak zahipnotyzowani. Przedstawienie zaczęło się o 5.30 rano, ale warto było wcześnie wstać.

Kolejna plaża, która pozostanie w naszej pamięci, to piaszczysta, ogólnodostępna, nieduża plaża Anakena. Można się tu wykąpać, wypocząć na kocu. W tym miejscu przed laty ponoć stopą dotknął lądu legendarny władca Hotu Matua. To jedyne miejsce, gdzie tak swobodnie można wejść na wyspę. Inne okręty cumowały w znacznej odległości, gdyż wybrzeże jest skaliste, a wody ukrywają wiele niebezpiecznych niespodzianek. Obecnie przy plaży znajduje się kilka posągów, rosną palmy i drzewa, które dają trochę cienia, tam też głównie toczy się życie plażowiczów, wyspiarze zawieszają hamaki, robią grille, w zieleni aż huczy od ludzkiego gwaru. Teren atrakcyjny na wypoczynek rodzin, biały piasek, błękitna woda, nie jest głęboko, można poskakać miedzy falami. Przyjemnie jest odprężyć się w chłodnym oceanie. To miejsce wiele par wybiera na ceremonię zaślubin. Akurat trafiliśmy na takie wydarzenie, wyglądało tak romantycznie, że sami też zrobiliśmy sobie pamiątkowe "ślubne" zdjęcie w tej scenerii.

 

Kratery

 

Warto też wspomnieć o dwóch dostępnych do zwiedzania kraterach. W jednym z nich umiejscowionym w głąb lądu - Rano Raraku - na zboczu wykonywano moai. Jest tu dobra skała wulkaniczna, podatny do obróbki tuf. Robotnicy-rzeźbiarze wykuwali w skale leżące posągi, a następnie, oddzielali je od podłoża i transportowali w rożne części wyspy. Tu tez znajdują się największe, niedokończone rzeźby, które leżąc wśród spalonej słońcem trawy spoglądają na stojących w oddali kolegów z platformy Tongariki. Sam krater jest dość wysoki i rozległy. Oko krateru wypełnia słodka woda porośnięta sitowiem, wokół niego na zielonej trawce pasą się stada dzikich koni, ziemia jest pomarańczowo-brązowa. Wygląda trochę jak na Dzikim Zachodzie, sceneria kojarzy się nam ze starymi dobrymi westernami.

Na wyspie biegające i pasące się wolno konie, a nawet krowy, są częścią krajobrazu. Trzeba uważać, jak jedziemy samochodem, przy drodze można bowiem spotkać śpiące źrebaki. Konie żyją swobodnie, w naturze rozmnażają się i umierają. Gdzieś w drodze zatrzymaliśmy się, by podziwiać rozbijające się o brzeg białe grzywy fal i znaleźliśmy konia, który parę tygodni wcześniej wybrał się w ostatnią gonitwę. Z uwagi na przykry zapach zmieniliśmy miejsce naszej obserwacji oceanu.

Kolejny krater Ranu Kao jest już przy wybrzeżu, w punkcie widokowym widać i krater, i błękit oceanu. Stożek jest wysoki, wchodząc po dość stromym piaszczystym zboczu uważamy na nasze bezpieczeństwo, a także na wiejący wiatr. Widok zapiera dech w piersiach, z jednej strony bezmiar błękitu, ląd ze ślicznie zpołożonym miasteczkiem Hanga Roa, i idealne koło krateru, również wypełnionego słodką woda i roślinnością, wyglądającego jak zielona mozaika, słychać szum wiatru i ptaki.

Blisko krateru, na jego zboczu, jest kolejna strefa archeologiczna - wioska Orongo. Przy wejściu znajduje się ciekawe muzeum objaśniające wszystko, co możemy zobaczyć i wyobrazić. Są tu przyklejone do skał wybrzeża kamienne, okrągłe zabudowania, niskie domy. Sposób ich budowy jest charakterystyczny tylko dla wyspy, nie występują one ani na terenie Polinezji, ani w innej części Oceanu Spokojnego. Uczonym kojarzyły się jedynie z inkaskimi chatami Indian w Andach. Wioska jest obiektem sakralnym, gdyż związana jest z kultem człowieka-ptaka Make- Make. Tu odbywał się ceremoniał polegający na wypatrywaniu z klifu (ok. 250 m n p m) na położonej 300 m niżej wyspie Motu Nui pierwszego lęgu jaj morskiego ptaka manatury, podobnego do mewy. Następnie rozpoczynał się morderczy wyścig, zwycięzca musiał pokonać klif Rapa Nui, wzburzone fale oceanu, stromiznę wyspy Motu Nui, zdobyć jajo i wrócić z nim w całości, tą sama drogą. To dawało mu tytuł człowieka-ptaka, a jego klan rządził społecznością Wyspy Wielkanocnej przez rok - do kolejnego wyścigu i wyłonienia jego zwycięzcy. Tradycja kultywowana była jeszcze do ponad połowy XIX w., a następnie została zabroniona przez misjonarzy. Być może wyspiarze przyjęli za to zwyczaj wykorzystywania jaj w symbolice wielkanocnej, ale niestety nie święcenia, gdyż to jest znane tylko w niektórych krajach europejskich.

Klif jest wysoki, stromy, z lękiem spojrzeliśmy na pobliską wysepkę, która również jest stroma i wygląda jak ciśnięty w wodę kawałek ostrej skały otoczony wianuszkiem fal. Jak ci ludzie sobie radzili z pokonaniem tak trudnej trasy? Ilu śmiałków zginęło? Czy w tych wodach są rekiny i jak wrócić z całym jajkiem? To kolejne zagadki tej wyspy... W każdym razie widok jest piękny - błękitny bezkres oceanu z iskrzącymi się promieniami słońca. Ech, aż strach wspomnieć, jaka pogoda jest w Polsce pod koniec listopada...

Na skałach Orongo znajdują się również unikatowe płaskorzeźby skalne przedstawiające Make- Make. Obecnie trzeba się wpatrywać, aby dobrze wszystko zobaczyć, bo czas zrobił swoje, są podniszczone przez erozję.

 

Pępek świata

 

W miejscowym języku Wyspę Wielkanocną nazywa się też pępkiem świata (te Pito o te Henua). Każdy kawałek świata, czy to w Europie, czy to w Azji, ma swój pępek. Będąc tu watro rzucić okiem. Okazuje się on być idealnie wygładzonym sporym kamieniem, łagodniejszym i ciemniejszym niż jego bliźniak w greckich Delfach.

Po kilku dniach wracamy na kontynent. Szkoda opuszczać to miejsce, ale podróż wzywa. W samolocie żona mówi: - Chyba daleko mamy do domu.

- No tak - odpowiadam - jakieś prawe 15 tysięcy kilometrów. Ale warto było.

Na wyspie jest jeszcze wiele ciekawych miejsc, platform z moai, które zostały nam w pamięci. Warto tam się wybrać i na własne oczy zobaczyć wielkanocne kolosy. Trzeba się śpieszyć, bo niedługo mogą tam ruszyć zmasowane wycieczki, a wówczas zwiedzać będziemy w tłumie ludzie robiących sobie selfi. Naprawdę warto, polecamy pamiętać o wyspie nie tylko w porze Wielkanocy!

 

RAMKA

Koszty (jesień 2018)

* bilety lotnicze: każda cena w obie strony z Europy na Wyspę Wielkanocną w Sky Scanerze poniżej 5.000zł jest bardzo dobrą ceną,

* koszty noclegu: różne oferowane przez www.booking.com, hotele/hostele, duży wybór w Hanga Roa, to ok. 250-500 zł za dobę (pokój 2-osobowy z łazienką, śniadaniem i klimatyzacją)

* koszty pobytu: kilkudniowy bilet wstępu na atrakcje archeologiczne wyspy: 80$, wypożyczenie samochodu: doba ok 80.000 pesos, jedzenie: obiad ok 10-20.000 pesos

Na lotnisku w Santiago de Chile dokonaliśmy wymiany dolarów na chilijskie pesos, 1 dolar = 666 pesos

Iza i Piotrek


Wielkanocna na Wielkanoc

Wielkanocna na Wielkanoc

Wielkanocna na Wielkanoc

Wielkanocna na Wielkanoc

Wielkanocna na Wielkanoc

Wielkanocna na Wielkanoc


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
mgid.com, 649292, DIRECT, d4c29acad76ce94f lijit.com, 349013, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b lijit.com, 349013-eb, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b openx.com, 538959099, RESELLER, 6a698e2ec38604c6 appnexus.com, 1019, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 improvedigital.com, 1944, RESELLER rubiconproject.com, 9655, RESELLER, 0bfd66d529a55807 Xapads.com, 145030, RESELLER google.com, pub-3990748024667386, DIRECT, f08c47fec0942fa0 Pubmatic.com, 162882, RESELLER, 5d62403b186f2ace video.unrulymedia.com, 524101463, RESELLER, 29bc7d05d309e1bc lijit.com, 224984, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b Pubmatic.com, 163319, RESELLER, 5d62403b186f2ace adyoulike.com, a15d06368952401cd3310203631cb18b, RESELLER rubiconproject.com, 20736, RESELLER, 0bfd66d529a55807 pubmatic.com, 160925, RESELLER, 5d62403b186f2ace onetag.com, 7a07370227fc000, RESELLER lijit.com, 408376, RESELLER, fafdf38b16bf6b2b spotim.market, sp_AYL2022, RESELLER, 077e5f709d15bdbb smartadserver.com, 4144, RESELLER nativo.com, 5848, RESELLER, 59521ca7cc5e9fee smartadserver.com, 4577, RESELLER, 060d053dcf45cbf3 appnexus.com, 13099, RESELLER pubmatic.com, 161593, RESELLER, 5d62403b186f2ace rubiconproject.com, 11006, RESELLER, 0bfd66d529a55807 onetag.com, 7cd9d7c7c13ff36, DIRECT ssp.e-volution.ai, AJxF6R4a9M6CaTvK, RESELLER rubiconproject.com, 16824, RESELLER, 0bfd66d529a55807 adform.com, 2664, RESELLER, 9f5210a2f0999e32 appnexus.com, 11879, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 appnexus.com, 15825, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 [Kopiuj]
ReklamaOdszkodowania
KOMENTARZE
Autor komentarza: Do roboty czas do robotyTreść komentarza: Zacznij łatać dziury na drogach i już się wygraną nie podniecaj . Nie idzie normalnie wjechać na drogę 94 od Banku Zachodniego jadąc , taka tam pralka . Gdzie indziej podobnieData dodania komentarza: 24.04.2024, 19:24Źródło komentarza: Frischmann: - Każda kampania uczy nas patrzeć na miasto z innej perspektywyAutor komentarza: CiekaweTreść komentarza: Ale numer telefonu do urzędu jest chyba na stronie internetowej...Data dodania komentarza: 24.04.2024, 18:48Źródło komentarza: Soroczyński: - Demokracja to proces, w którym akceptuje się wyniki wyborówAutor komentarza: ApolitycznyTreść komentarza: Wszystko zgadza się, tylko jest jedna nieścisłość. Ania już dawno nie jest lojalna wobec Romana moim zdaniem. Jakby została starostą (starościną) to byłby skandal na całą Polskę. Dziewczyna po rocznym liceum i studiach naprędce zrobionych miałaby pod sobą licea, gdzie niejednokrotnie są wykwalifikowani nauczyciele z tytułem doktora. Tylko Marek Szponar, który sprawdził się, jako starosta. Kaczor też nie jest zły, prowadzi biznes, lubię go, nie pcha się na starostę, a leszczyńska to ogromna pustka moim zdaniem, żadnej merytoryczności nie spodziewam się. Na sesjach rady powiatu najmniej aktywna radna.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 18:40Źródło komentarza: Nowi radni odebrali zaświadczeniaAutor komentarza: Herr FlickTreść komentarza: To niech Pan obecnie skorzysta z urzędu Burmistrza i wpłynie na swoich kolegów Pracodawców, aby priorytetowo zatrudniali Polaków, a nie Ukraińców. Wszak uważa się Pan za Patriotę, rozumiem?Data dodania komentarza: 24.04.2024, 18:31Źródło komentarza: Stajszczyk: - Jestem dumny i gotowy do pracyAutor komentarza: xyzTreść komentarza: Panie Burmistrzu, mimo że na Pana nie głosowałem, gratuluję! Więcej zieleni, mniej dziur w drogach, 0 komarów latem a reszte też da się załatwić. Wierze że uda się zazielenic bardziej miasto... mniej betonu.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 17:56Źródło komentarza: Frischmann: - Każda kampania uczy nas patrzeć na miasto z innej perspektywyAutor komentarza: AnnaTreść komentarza: Artykuł świetnie podsumowuje, jak ważny jest wybór odpowiedniej maty do ćwiczeń w zależności od rodzaju aktywności. Wybór maty wpływa nie tylko na komfort, ale i efektywność treningu, co jest kluczowe zarówno dla profesjonalistów, jak i amatorów. Niezależnie od tego, czy trenujesz jogę, gimnastykę, czy po prostu wykonujesz codzienne ćwiczenia, odpowiednia mata może znacząco poprawić jakość Twoich treningów. Dla tych, którzy interesują się również sportami i rozrywką online, warto sprawdzić ofertę na Lemon casino, gdzie można znaleźć emocjonujące gry i zakłady.Data dodania komentarza: 24.04.2024, 17:51Źródło komentarza: Jak Dobrać Matę do Ćwiczeń?
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama