Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 10:21
Reklama BMM
Reklama
Reklama
News will be here

34 lata po Czarnobylu. "Groźniejsza od skażeń może być psychoza"

Jako pracownik, a potem kierownik Laboratorium Izotopowego IUNG w Jelczu-Laskowicach, badał na terenie powiatu oławskiego skażenie po katastrofie elektrowni w Czarnobylu. Dziś uspokaja tych, którzy wciąż mają obawy. Z doktorem inżynierem Borysem Hryńczukiem - rozmawia Kamil Tysa

- Do katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu doszło 26 kwietnia 1986 roku. Kiedy pan się o tym dowiedział?

- Mój kolega, który był kierownikiem stacji chemiczno-rolniczej we Wrocławiu, dowiedział się z Radia Wolna Europa, że coś w tamtych stronach się stało. Był zobligowany do pomiaru skażeń, ale akurat zepsuła mu się aparatura. Zadzwonił do mnie rano, nie pamiętam konkretnie, co to był za dzień, i poprosił, żebym jak najszybciej do niego przyjechał i spróbował uruchomić aparaturę. Byłem już wtedy pracownikiem Laboratorium Izotopowego IUNG w Jelczu-Laskowicach. Okazało się, że sprzęt działał poprawnie, tylko rzeczywiste skażenie radioaktywne było podwyższone. Gdy byłem we Wrocławiu, dostałem telefon od szefa. Powiedział, że mam pilnie wracać do Jelcza-Laskowic. W tym czasie zauważono już radioaktywność w glebie i na roślinach. Wróciłem, sprawdziliśmy próbki dokładnie i wtedy już na 100% wiedzieliśmy, że to nie są żadne błędy. Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej zleciło nam dalsze badania, szczególnie mleka. Baliśmy się przede wszystkim obecności strontu, ale na szczęście go nie było, ponieważ w Czarnobylu doszło do awarii reaktora, więc wyniesiony został cez 137 i jod 131. Jodu się tak bardzo nie obawialiśmy, mimo że on oczywiście jest groźny. Najgorsze jest bowiem skażenie, które wbudowuje się w ciało. Jod się wbudowuje, ale jednocześnie ma krótki półokres rozpadu, trwający osiem dni. To oznacza, że po ośmiu dniach z radioaktywności, którą mieliśmy na początku, zostaje połowa. Po następnych ośmiu dniach jest już jedna czwarta i tak dalej.

- Jak duże było to skażenie na naszym terenie? Czy jego poziom w jakikolwiek sposób zagrażał ludziom?

- Uważam, że nie zagrażał, ale na to trzeba spojrzeć szerzej. Początkowy strach wiązał się z tym, że do katastrofy doszło w momencie, w którym bydło wyszło na pastwiska. Żywiliśmy się jednak głównie tym, co mieliśmy jeszcze z zimy, a ilości radionuklidu pobrane na pastwisku nie były aż tak bardzo duże. Jest jednak pewne "ale". Są osoby szczególnie uwrażliwione na radioaktywność.  Według Światowej Organizacji Zdrowia na milion zdarza się kilka takich przypadków. Do tego dochodzą jeszcze dzieci, którym zbytnia radioaktywność również może zaszkodzić. I o tym należało pamiętać. Odpowiadając na pytanie - ogólne skażenie naszych terenów nie było duże i nie stanowiło większego zagrożenia. Zdarzały się w kraju miejsca wyspowe, w których zauważono znaczne podwyższenie radioaktywności. Na Dolnym Śląsku w rejonie Kłodzka.

- A opady promieniotwórcze?

- Faktycznie w przypadku skażeń radioaktywnych zagrożenie stanowi wypadnięcie radioaktywności z chmury, która się przemieszcza. Pierwiastki radioaktywne mogą w takiej sytuacji stanowić jądra okluzji, czyli centrum, na którym nawarstwia się woda, w miarę przesuwania się i zgęszczania wilgotności tworzy kropelkę, aż w końcu zaczyna spadać w postaci deszczu. Gdy taka chmura się przemieszcza, ale nie spadnie z niej deszcz, nie stanowi zagrożenia. My baliśmy się właśnie tego deszczu. Zorganizowana została sieć, która na bieżąco monitorowała skażenia radioaktywne, by w razie ich wzrostu zareagować.

- Profilaktycznie dzieciom podawaliście płyn Lugola.

- Chodziło o to, żeby wysycić tarczycę jodem tak, żeby ten jod z radioaktywnego skażenia nie był przez organizm pobierany. Ta cała sytuacja była dla naszego kraju jak test, który mógł nam pokazać, na ile jesteśmy sprawni w przypadku dużej awarii jądrowej. Nie mieliśmy skażeń, które mogły stanowić zagrożenie dla całej populacji, ale musieliśmy być uważni i pewne działania wdrożyć.

- Władza centralna naciskała w jakiś sposób, by nie rozmawiać o potencjalnych zagrożeniach?

- Tu nie chodziło o jakieś specjalne naciski. Znaliśmy temat i wiedzieliśmy, że jeszcze groźniejsza od skażeń mogłaby być psychoza. Podobnie jest dziś, gdy mierzymy się z pandemią koronawirusa. Nie ma nic gorszego niż ogólna panika, więc chcieliśmy jej uniknąć. Prowadziliśmy szereg pomiarów w ramach sieci, a już po dwóch latach dostaliśmy propozycję wyjazdu na Białoruś, w celu przedstawienia własnych osiągnięć mogących pomóc w likwidacji skażeń radioaktywnych po awarii w Czarnobylu. Pojechałem tam, mogliśmy wymienić doświadczenia i porozmawiać ze specjalistami z różnych krajów, którzy pracowali nad ograniczaniem przejścia skażeń do plonów roślin.

- Prowadził pan tam badania?

- Nie. Głównie chodziło o to, by przedstawić jakie rośliny i gdzie,mogą tej radioaktywności pobierać więcej i jakie są możliwości ograniczenia przechodzenia skażeń.

- A jak wyglądały te badania, które przeprowadził pan w Instytucie Nawożenia i Gleboznawstwa w Jelczu-Laskowicach?

- Badania przeprowadziliśmy w specjalnych wazonach mieszczących 6 kg lub 8 kg gleby, by w końcu przejść do lizymetrów o średnicy 80 cm i głębokości 100 cm. Warunki te były, już bardziej zbliżone do naturalnych. Chodziło o to, by dla różnych warunków glebowych mieć możliwość kontroli pobierania radioaktywności z gleb skażonych przez rośliny. Później te badania zmieniliśmy dla innych potrzeb, na przykład dla pomiaru nagromadzenia się w przesiąkach glebowych herbicydów z oprysków roślin.

Cały materiał można przeczytać w papierowym wydaniu "Gazety Powiatowej", dostępnym również w formie E-WYDANIA



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
przestraszony 02.05.2020 22:29
Teraz mamy koronawirusa...

ToxicNoiz 04.05.2020 15:55
Świrusa

ReklamaOdszkodowania
KOMENTARZE
Autor komentarza: fan WdOTreść komentarza: Frischmann, Mikoda i Pasierbowicz, to w zupełności wystarczy.Data dodania komentarza: 29.03.2024, 09:27Źródło komentarza: Czas przywrócić miasto mieszkańcomAutor komentarza: JaxTreść komentarza: W każdym markecie od lat ludzie mogą wyrzucać takie elektrośmieci, a tutaj aż artykuł powstał z okazji tego wiekopomnego dzieła bohaterskich urzędników. Przy cmentarzach brakuje pojemników na baterie? Za ciężko jest wsadzić je do kieszeni i wyrzucić podczas wizyty w Biedronce? Trzeba wydać kasę na pojemniki, a urzędnik już zadba, żeby tanio nie było…Data dodania komentarza: 29.03.2024, 09:27Źródło komentarza: Tu można wrzucać elektroodpady. Nareszcie!Autor komentarza: NieogarnietyTreść komentarza: No to pojechałeś. Piękny Wielkanocny żarcioszek. "Czas na zmiany" trafia do większości pracowników, którzy po konwencji WdO zastanawiają się kogo zmienia.Data dodania komentarza: 29.03.2024, 09:08Źródło komentarza: Czas przywrócić miasto mieszkańcomAutor komentarza: TegesTreść komentarza: O czym ty bredzisz człowieku? A jak Osiedle Reńskie budowali ? Transport odbywał się drogą powietrzną?Data dodania komentarza: 29.03.2024, 09:02Źródło komentarza: Wiemy, kiedy zamkną przejazd na drodze do ZabardowicAutor komentarza: Waldek z cargoTreść komentarza: Koalicjant Frischmanna.Data dodania komentarza: 29.03.2024, 08:52Źródło komentarza: Za co odwołano dyrektora szkoły specjalnej?Autor komentarza: uczeńTreść komentarza: Brawo teraz czas przyglądnąć się pozostałym szkołom ponadpodstawowym . Najlepiej zacząć od LO im. Sobieskiego bo najbliżej starostwa mówią, że też może być ciekawie .Data dodania komentarza: 29.03.2024, 08:48Źródło komentarza: Za co odwołano dyrektora szkoły specjalnej?
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama