Dziś przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu odbywa się kolejna rozprawa w głośnej sprawie miłoszyckiej. Przed sądem stanęli biegli z zakresu psychologii, psychiatrii i seksuologii, powołani w związku z opiniowaniem Ireneusza M., czy miał zdolność rozpoznania zarzucanego mu czynu, czy był poczytalny itd. O ich obecność wnioskował sam oskarżony Ireneusz M. Gdy jednak miał zadawać pytania, okazało się, że nie miał ich zbyt wielu, a na pewno nie były one przygotowane ani jakoś specjalnie ważne. Pytał np. czy jeżeli chodzi o ocenę poczytalności upływ czasu ma znaczenie. - Nie ma znaczenia, nawet tak duży, jak w tej sprawie, bo oceniamy na podstawie badania stanu psychicznego - usłyszał oskarżony od biegłych. Gdy po 15 minutach od rozpoczęcia rozprawy wnioskodawca obecności biegłych nie miał do nich pytań, a zdziwienie tym wyraził wyraził sędzia prowadzący sprawę, Ireneusz M. zapytał jeszcze biegłego seksuologa, czy na mrozie, jaki był tamtego sylwestra, mogło dojść do wytrysku. - Tak, mogło - upewnił go w tym seksuolog Stanisław Dorosz. Więcej pytań nie było. Po 20 minutach rozprawa praktycznie była zakończona - dalej sąd zajmował się już kolejnymi wnioskami stron, a także sprawą ponownego przedłużenia Ireneuszowi M. aresztu tymczasowego.
Napisz komentarz
Komentarze