Jurata
Walory turystyczne Mierzei Helskiej zostały zauważone już przez prominentów II RP. Częstym gościem na niej bywał prezydent Ignacy Mościcki. Po drugiej wojnie światowej przez lata 40. i 50. władze PRL tu nie przybywały.
Pomysł budowy ośrodka wypoczynkowego w pobliżu Juraty, podległego URM, datuje się na początek lat 60. Powstał wtedy pawilon główny, pomieszczenia administracyjne i wartownia. Teren został ogrodzony, wraz z przyległą plażą, a ogrodzenie wcinało się głęboko w wody Zatoki Puckiej. Ogrodzono wtedy kilkadziesiąt hektarów (przypomnę: Łańsk 1000 ha, Arłamów 25000 ha). O dziwo, ośrodek nie cieszył się dużym zainteresowaniem. Goście, jeśli w ogóle przybywali, to tylko w lipcu i sierpniu, a w pozostałych miesiącach ośrodek świecił pustkami. Odwiedzający korzystali z plaży i kąpieli, a ich bezpieczeństwa strzegli żołnierze-ratownicy. Cały teren był oczywiście chroniony. Kierował nim rodowity Kaszub, który po każdym wypowiedzianym zdaniu dodawał słowo "jo". Nie był przesadnie wymagający. Gdy nie było gości, żołnierze mogli korzystać z plaży, ale obowiązywał kategoryczny zakaz wchodzenia do wody. Kadra była bardzo wyczulona na punkcie zapobiegania wypadkom utonięć żołnierzy. Ci ostatni podpisywali nawet specjalny rozkaz o zakazie kąpieli.
Załoga "Mewy" (taką nazwę miał ośrodek) od czerwca do września była zadowolona ze służby, ale od października do maja po prostu się nudziła. Ci, którzy rozpoczynali półroczną służbę w kwietniu, a kończyli w październiku, byli wygrani, zaś ci, którzy zaczynali w październiku, musieli znosić jesienno-zimowe kaprysy aury.
Z położenia ośrodka niezadowoleni byli turyści spacerujący plażą wzdłuż zatoki na wschód lub zachód, bo gdy docierali do ogrodzenia, musieli obchodzić teren, dojść do drogi prowadzącej przez mierzeję, przez pewien odcinek iść nią, by potem znowu wzdłuż ogrodzenia wracać w kierunku zatoki. Do przejścia było dodatkowo około 1,5 km.
Napisz komentarz
Komentarze