Skrzypnik. Kilka dni po tej makabrycznej zbrodni opublikowaliśmy reportaż "Tej nocy nie usłyszeli już nic". Przytoczymy jego fragment, by przypomnieć o sprawie.
*Bił ją, obrażał, groził, że zabije. W nocy z 6 na 7 sierpnia od słów przeszedł do czynów. 60-letnią Ewę O. zamordował jej własny syn. Sąsiedzi nie mają wątpliwości, że tragedii można było uniknąć. Patryk O. to mężczyzna po czterdziestce. We wsi raczej nikt go nie znał. A już na pewno nie bliżej. Typ samotnika, z nikim dłużej nie rozmawiał. Kaptur na głowie, ponura mina, zamknięty w sobie. Codzienne wizyty w miejscowym sklepie były jak rytuał. Brał chleb, masło osełkę i ser w plastrach - nic poza tym. Od czasu do czasu jeszcze piwo. Alkoholikiem nie był, nigdy nie kupił wódki ani innego mocniejszego alkoholu. Wszyscy wiedzieli, że jest synem Ewy, który wrócił z emigracji. Wiedzieli też, że jest dziwny i matka ma z nim wiele problemów. Wyjechał do Anglii z dziewczyną kilkanaście lat temu. Tam zerwali i się załamał. Wieś plotkuje, że zwariował i trafił do psychiatryka. Wrócił we wrześniu zeszłego roku. Na początku zachowywał się normalnie, czasem nawet rozmawiał z przyjaciółką mamy. Opowiadał jej o życiu w Manchesterze, wyprowadzał psa, wyglądało jakby największe problemy miał już za sobą.
Wszystko zmieniło się nagle w marcu. Rozpętał matce piekło. Bił ją, obrażał i groził śmiercią. Wytrzymywała do kwietnia. W Wielki Piątek po jej wezwaniu zabrano go na Oddział Psychiatryczny w Brzeskim Centrum Zdrowia. Miała nadzieję, że święta spędzi w spokoju. Wrócił jeszcze tego samego dnia wieczorem. Lekarz uznał, że nie widzi podstaw do leczenia, bo pacjent wygląda na zdrowego. Ewa się spakowała i uciekła na kilka dni. Założyła mu niebieską kartę, ale to nie pomogło. Wciąż się znęcał... ARTYKUŁ W CAŁOŚCI w najnowszym wydaniu: TUTAJ
Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze