Ich działanie moralnie niczym nie różni od praktyk dawnych złodziei, tylko dziś robią to w białych rękawiczkach i na odległość, wykorzystując naiwność oraz słabą wiedzę ludzi, korzystających z bankowości internetowej. Staszek, czterdziestoparoletni pracownik jednego z dużych oławskich zakładów, niczym szczególnym się nie wyróżniał. No, może tylko lekką naiwnością i tym, że nie był specjalnie zaradny życiowo. Żył z partnerką, nie miał dzieci ani samochodu, za to parę kredytów do spłacenia. Takich Staszków można spotkać w Oławie wszędzie. - Zawsze był dobroduszny, skłonny do pomocy innym, to nie jest typ cwaniaczka - mówią ci, którzy go znają.
Kiedy uznał, że już ma nóż na gardle, rozpoczął poszukiwania sposobów na szybkie zdobycie kasy. Pewnie sami znacie mnóstwo takich reklam z wizerunkiem celebrytów (w tym przypadku z Lewandowskim, Kubicą czy Wojewódzkim), którzy "zapewniają", że im się udało, więc "na co czekasz", "bierz te łatwe pieniądze" i "ciesz się załatwieniem problemu". Reklama była skuteczna także w przypadku Staszka. Jak dokładnie działali oszuści i co dalej stało ze sprawą Staszka - piszemy w najnowszym wydaniu "Powiatowej". Artykuł w całości dostępny TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze