Od 1 do 20 listopada zmarło 70% więcej osób niż rok temu w tym samym czasie. Liczby mówią. Bez względu na to, czy ktoś miał formalnie potwierdzony COVID-19 czy nie, można mówić o ofiarach pandemii. Bo jeśli ktoś nie zmarł w wyniku zakażenia, to często z powodu ograniczenia w dostępie do pomocy medycznej, a to już efekt szalejącej epidemii koronawirusa
Dzień po tym, jak minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział, że to, co najgorsze, "mamy w pewnym sensie za nami", podlegające mu ministerstwo podało rekordowe dane śmiertelności - w ciągu doby zmarły 603 osoby zakażone koronawirusem. Dzień później jeszcze gorzej - 637, a media obiegła informacja, że przy częstochowskim cmentarzu stanął kontener chłodniczy. Na wszelki wypadek, bo w Częstochowie i okolicach w szczycie pandemii COVID-19 zmarło dwa razy więcej ludzi niż w analogicznym okresie rok temu.
Gdy na początku listopada opublikowaliśmy zdjęcie tablicy przed kościołkiem św. Rocha w Oławie, na której zabrakło miejsca na nowe klepsydry, internauci zarzucali nam, że siejemy panikę, że ktoś nam za to płaci. Pytali, czy mamy dowody na to, że oni zmarli na COVID-19, choć wcale tego nie napisaliśmy. Ci, którzy nie zrozumieli intencji, odczytali wpis dosłownie, więc posypały się rady, że przecież wystarczy powiększyć tablicę, usuwać na czas stare klepsydry, a nawet zmniejszyć ich format, a wtedy wszystko się zmieści. Przede wszystkim jednak internauci negowali, że umiera coraz więcej ludzi, bo przecież "zawsze umierali" i już zdarzało się, że brakowało miejsc na klepsydry. Chcieli dowodu. Proszę bardzo. Najpierw dowód lokalny. Twarde dane ma Urząd Stanu Cywilnego w Oławie, rejestrujący wszystkie zgony. Sprawdziliśmy. Obszerny materiał na ten temat W CAŁOŚCI w e-wydaniu gazety TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze