Oława. Ta kotka miała koszmarny początek życia. Ktoś wyrzucił ją z uszkodzoną łapką do rowu, weterynarz musiał ją amputować, ale później było tylko lepiej. Trafiła do domu państwa Sawickich, a za okazane serce, odwdzięczyła się tym, że uratowała im życie
17 lutego był Światowy Dzień Kota, z tej okazji poprosiliśmy mieszkańców, aby przysyłali zdjęcia swoich kotów. Chcieliśmy wiedzieć w czym ich mruczki są najlepsze. Historię tych wybranych w nagrodę mieliśmy opisać na łamach "Powiatowej". Już na początku zabawy zaznaczyliśmy, że doskonale wiemy, że wybór będzie piekielnie trudny, bo przecież każdy kot jest w czymś najlepszy, a ich właściciele, uwielbiają zasypywać internet zdjęciami. Dostaliśmy ponad 150 zgłoszeń, ale... okazało się, że wybór tego najlepszego sierściucha jeszcze nigdy nie był tak prosty! Klaudia zamieściła zdjęcie swojej Chili i napisała, że to koci ratownik, czujnik czadu. Już wtedy było jasne, że to musi być niezwykła kota. - Ona od początku była wyjątkowa, bo przeszła dramatyczne chwile - mówi Klaudia. - Miała trudny początek, była bardzo poszkodowana. Trafiła do lecznicy państwa Aksmanów. Pewna kobieta widziała, jak ją ktoś wrzuca do rowu przy drodze, miała pogruchotaną całą łapkę, zabrała ją i zaniosła na leczenie, później było ogłoszenie w internecie, że jest do wzięcia mała kotka z amputowaną łapką. Mąż stwierdził, że jeśli chcemy kotka, to koniecznie takiego, któremu trzeba pomóc. Dwa dni przed wyjazdem w delegację, zrobił mi niespodziankę i przywiózł ją do domu. Co było dalej?
W jaki sposób kotka uratowała życie tej rodziny? Dowiesz się czytając artykuł w całości. Dostępny już teraz w e-wydaniu: TUTAJ (koszt 2.90 zł)
Tekst i fot.: Agnieszka Herba
Napisz komentarz
Komentarze