Kosztowny upadek 12 tysięcy złotych za skręcenie kostki. Dużo, prawda? Piotr (imię bohatera artykułu zostało zmienione) spadł ze schodów, które były wyszczerbione. Ludzie w takich sprawach zazwyczaj odpuszczają. Piotr też machnąłby na to ręką, ale mecenas, do którego przyszedł w zupełnie innej sprawie, powiedział, że zarządca budynku powinien za to odpowiedzieć. Piotr nie chce pozować do zdjęć ani nawet podawać imienia, unika też szczegółów. Mówi, że błędy spółdzielni zauważa od lat, zawsze na nie reagował i próbował coś z tym zrobić, ale niewiele to dało, stracił przy tym sporo nerwów. Teraz nie chce już wychodzić przed szereg, ale opowiedział nam swoją historię, bo... - Chcę otworzyć ludziom oczy - mówi. - Chcę, żeby wiedzieli, że warto walczyć o swoje. Mieszkańcy powinni wreszcie zrozumieć, że skoro płacą spółdzielni, to powinni też wymagać.
Ta historia miała początek w grudniu 2018 roku, a finał w sądzie w połowie lutego 2021. Jak doszło do wypadku? Było zimno, więc Piotr chciał zamknąć okno na klatce schodowej. Kiedy schodził do mieszkania, poślizgnął się na wyszczerbionym schodku, skręcił kostkę i naderwał staw skokowy. - Każdy, kto tego doświadczył, wie, jaki to ból - mówi. - Byłem wtedy zły na siebie, bo wiedziałem, że od dawna ten stopień jest wyszczerbiony, a wtedy kompletnie o tym zapomniałem...
Piotr nie myślał o tym, aby walczyć ze spółdzielnią o odszkodowanie. Był wkurzony, że mu się to przytrafiło, bo nie uważał i tyle. To, że to nie była jego wina i powinien dochodzić swoich praw, uświadomił mu mecenas Jarosław Litwin. Szczegóły tej sprawy poznasz czytając najnowsze wydaniu "Powiatowej" - już w sprzedaży - dostępne TUTAJ - Koszt 2.90 zł
Napisz komentarz
Komentarze