Podczas eventu odbywały się walki w MMA i w K1. Przemysław Walków rywalizował w K1. Na czternaście pojedynków w rozpisce, jego był jedenasty, co oznacza, że stanowił jedną z walk głównych: - Walczyłem z bardzo mocno utytułowanym przeciwnikiem, który wygrywał chociażby na Fight Exclusive Night czy podczas Gromda, gdzie walczy się na gołe pięści. Mateusz Kopeć jest w środowisku znany szerszej publiczności, więc wiedziałem, że rywalizacja z nim będzie wyzwaniem. Wygrałem na punkty, jednogłośnie. Wszystkie trzy rundy potoczyły się pod moje dyktando. Przeciwnik był twardy, ale w każdej z rund naznaczyłem swoją przewagę. Teraz mam chwilę odpoczynku i szykuję się na kolejne duże wyzwanie, którym będą półzawodowe mistrzostwa Polski w Nowej Soli. Kolejna walka zawodowa prawdopodobnie odbędzie się w czerwcu. Dochodzą już też do mnie takie słuchy, że jeśli znów wygram z kimś medialnym, to stawką kolejnego pojedynku byłby pas.
Na "Octagon No Mercy" Walków stoczył klasyczną walkę rankingową. Jej stawka była o tyle wysoka, że dziś może mówić o ważnym kroku, który otwiera mu kolejne drogi. Pokrótce wygląda to tak, że zwycięzca pnie się w górę, zostaje zauważony w środowisku, dostaje szansę na jeszcze trudniejsze wyzwania. A jeśli pójdzie tak dalej, także okazję na zdobycie mistrzowskiego pasa. - Jest duża szansa na walkę o pas jeszcze w tym roku - przyznaje zawodnik z Jelcza-Laskowic. - Oczywiście do tego będą potrzebne kolejne zwycięstwa, więc po chwili regeneracji zabieram się ostro do pracy. Pokonanie Mateusza, który tak jak wspomniałem - jest bardzo znany i utytułowany - to ładny stempel na drodze do dalszych sukcesów. Na pewno porażka mogłaby mnie nieco przyhamować, ale na szczęście udało się wygrać.
- Jak przebiegała walka? ARTYKUŁ W CAŁOŚCI w E-WYDANIU Dostępne TUTAJ
Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze