Sąd wydał wtedy wyrok z pełnym przekonaniem, co do winy obu oskarżonych. Nie miał wątpliwości. Wyrok jednak nie jest prawomocny. Norbert Basiura odpowiadał z wolnej stopy. Po ogłoszeniu wyroku, jeszcze na sali rozpraw, sąd nakazał jego aresztowanie. Potem uwzględnił zażalenia jego obrończyni i zmienił decyzję. Do czasu uprawomocnienia się wyroku Norbert Basiura pozostaje na wolności. To bezprecedensowa sprawa w polskim wymiarze sprawiedliwości, aby oskarżony, a potem skazany za tak poważne przestępstwo dwa razy był wypuszczany z aresztu tymczasowego. Pierwszy raz, by przez wiele miesięcy mógł uczestniczyć w procesie z tzw. wolnej stopy, choć drugi oskarżony o ten sam czyn musiał przebywać w areszcie. Ponownie - by mógł czekać na uprawomocnienie się wyroku skazującego. Dziś drugi oskarżony i skazany nieprawomocnie Ireneusz M. wciąż przebywa w areszcie tymczasowym, który kończy mu się pod koniec kwietnia.
Przypomnijmy, że z wyroku Sądu Okręgowego z września 2020 żadna ze stron nie była zadowolona. Wszyscy złożyli apelację. Obrońcy bądź sami skazani chcą uniewinnienia, zmiany wyroku albo jego uchylenia, ewentualnie przekazania sprawy do ponownego rozpatrzenia po zrobieniu nowych badań DNA i wezwaniu wskazanych świadków. Zdaniem prokuratury kara 25 lat pozbawienia wolności dla Norberta Basiury jest karą sprawiedliwą, zaś dla Ireneusza M. "jest rażąco niewspółmierna za czyn", jakiego wspólnie dokonali, zwłaszcza w sytuacji niewystępowania w jego przypadku jakichkolwiek okoliczności łagodzących, za to przy licznych okolicznościach o charakterze jednoznacznie obciążającym. Stąd prokurator chce w apelacji dożywocia dla Ireneusza M.
Przed wrocławskim Sądem Apelacyjnym wyjątkowo trudne zadanie. Dziś początek rozprawy odwoławczej. Basiura konsekwentnie nie przyznaje się do winy, utrzymuje, że nie jest sprawcą, a jego adwokat domaga się dla swojego klienta uniewinnienia, wskazując na błędy, jakie popełniono w procesie przed Sądem Okręgowym.
Napisz komentarz
Komentarze