Proces rozpoczął się od dużych emocji. Oskarżyciel posiłkowy - ojciec Małgosi - wnioskował o wyłączenie jawności rozprawy. W piśmie do sądu wnioskował też, by utajnić akta sprawy na 50 lat, by nikt nie mógł z nich korzystać komercyjnie, np. przy produkcji filmu. Ewidentnie nawiązał tu do filmu o Tomku Komendzie, który rodzice zamordowanej nastolatki od początku próbowali zablokować.
Sąd nie zgodził się na wyłączenie jawności. Rozprawę, którą prowadzi sędzia Cezariusz Baćkowski, śledzi jednak tylko kilkunastu dziennikarzy, którzy zostali wpuszczeni do sali konferencyjnej, gdzie na telebimie oglądają jej przebieg.
Ireneusz M. już w pierwszym wystąpieniu zaatakował prokuraturę za manipulacje, jakich jego zdaniem dopuścił się prokurator. Chodziło o opis dziewczyny siedzącej na scenie, a zwłaszcza jej skarpetek, które mógł widzieć tylko sprawca gwałtu. Tymczasem oskarżony przekonuje, że opisywał wtedy zupełnie inną dziewczynę, nie Małgosie, a prokurator dobrze o tym wiedział. - Przysięgam Bogu, że ja tego nie zrobiłem - mówił Ireneusz M.
Norbert Basiura raz jeszcze podkreślił, że wyraża zgodę na publiczne wykorzystanie jego nazwiska i wizerunku, bo nie ma nic do ukrycia i - co konsekwentnie powtarza - jest niewinny.
Napisz komentarz
Komentarze