Poznali się w teatrze. Ich wspólne "przedstawienie" na scenie życia trwa już ponad 50 lat

- Poznaliśmy się w teatrze We Wrocławiu na Gabrieli Zapolskiej, mąż 19, ja 18 lat i stało się - wspomina pani Maria. - Mieszkaliśmy w jednej linii, na jednej trasie, bo ja w Świętej Katarzynie, a żona w Lizawicach, ale pierwszy raz spotkaliśmy się w teatrze - uzupełnia pan Władysław. - I po tym przedstawieniu umówiliśmy się raz, drugi, trzeci, dziesiąty, a później... niezliczona ilość była tych spotkań. Mówią, że nie zapominają o tym, gdzie ta miłość się zrodziła, dlatego wciąż od czasu do czasu jeżdżą do teatru. - Razem jesteśmy 54 lata, a 18 listopada będzie 55 rocznica - mówi pani Maria. - Żyje nam się dobrze, zgadzamy się, chociaż nie powiem, żebyśmy się nie kłócili, ale jeszcze go nie bije - dodaje ze śmiechem. - Bywały gorsze momenty, ale dobrze sobie z tym poradziliśmy. W trudnych chwilach po prostu trzeba się słuchać, jeden drugiego. Państwo Kliszczakowie mają dwoje dzieci, jedna córka mieszka w Kanadzie, a druga we Wrocławiu. Mają też sześcioro wnucząt. Na pytanie co najbardziej ceni w żonie, pan Władysław odpowiada ze śmiechem: - A... że mnie nie bije. A poza tym jest bardzo pracowita, to taka czyścioszka. Pani Maria tak mówi o mężu: - To jest bardzo dobry człowiek, nie pije alkoholu, nie pali, ale przede wszystkim to bardzo dobry człowiek. Trzeba zaznaczyć, że to małżeństwo oprócz teatru ma jeszcze jedną wspólną pasję. - Lubimy też podróże, zwiedziliśmy już dużo świata - mówi pan Władysław. - Byłem nad Niagarą, w Toronto, w Calgary. Jaka jest recepta na udane małżeństwo? Zgodnie odpowiadają: - Trzeba się szanować i to wszystko. Chociaż pokłócić się też trzeba, bo nie zawsze jest cacy, ale przede wszystkim trzeba się szanować...