Jak to się często zdarza, a niektórzy mówią, że prawie zawsze, o ważnych wydarzeniach decyduje przypadek. Zatem można śmiało powiedzieć, że zetknięcie się Dawida Wroniaka ze Związkiem Strzeleckim "Strzelec", organizacją z ponadstuletnią tradycją, nosiło znamiona przypadku. Dziesięcioletni chłopiec nie mógł wiedzieć, że kiedyś będzie jej szefem, gdy przyglądał się jelczańskim strzelcom na festynie. Trochę popytał, bo już wtedy zakiełkowała myśl, że chciałby do nich dołączyć. Myśl nie chciała odejść.
- Kiedyś był organizowany projekt "Odkrywcy Jelcza-Laskowic" z kursem dziennikarstwa dla młodzieży - opowiada Dawid Wroniak, szef jelczańsko-laskowickiego "Strzelca", lat 21. - Poznałem tam osobę ze "Strzelca" i spytałem, czy już mogę dołączyć, bo miałem 14 lat, a są ograniczenia wiekowe. Umówiliśmy się, że przyjdę na zbiórkę.
Tak się zaczęło. Chętnie uczył się stania na baczność, maszerowania, na początek proste rzeczy. Dowiedział się od Agaty Skierskiej, ówczesnej szefowej jelczańskiej jednostki, czym jest organizacja. Tak wyglądało kilka pierwszych zbiórek Dawida, na których uczono się podstaw - musztry i zasad organizacji. Potem przyszła kolej na wyjazdy, na przykład Marsz Styczniowy, upamiętniający Powstanie Styczniowe, na który zjeżdżają się jednostki "Strzelca" z całej Polski. Dla chłopca z 3-miesięcznym stażem w organizacji było to zupełnie nowe doświadczenie. Nie znał wszystkich zasad, na przykład nie wiedział, jak zachować się w stosunku do osoby wyższej stopniem, ale poradził sobie. I to dobrze, bo wraz z kolegą zostali wytypowani do bycia dowódcami drużyny.
Z marzeń o mundurze
Co pociągało Dawida w organizacji? Reguły? Dyscyplina? Historia? Obcowanie z bronią? Gdy wstępował do "Strzelca", podobało mu się, że może założyć mundur, pokazać się w nim...
- Odpaliło się takie dziecięce marzenie o mundurze, coś w stylu żeby zostać strażakiem, policjantem, wojskowym - wspomina. - Planuję pracę w służbach mundurowych. Wtedy nie byłem do tego przekonany, ale teraz już wiem i "Strzelec" mnie w tym utrwalił.
Dorosły Dawid realizuje więc marzenie z dzieciństwa, ale za nim idzie coś więcej - perspektywy na przyszłość związane z policją, a może żandarmerią wojskową.
W 2020 Dawid Wroniak zostaje dowódcą jelczańsko-laskowickiej jednostki strzeleckiej "Strzelec", liczącej 30 osób. Jest w niej także czterech wojskowych, ratownik medyczny, strażak.
Cele organizacji i jej współczesna działalność wywodzą się z tradycji historycznej. Związek "Strzelec" został bowiem założony w 1910 roku pod zaborem austriackim.
- Była to bojówka, która szkoliła się do walki - tłumaczy Dawid. - Ciągniemy tę tradycję, jesteśmy organizacją proobronną, jej członkowie nabędą wiedzę, będą mieli obycie z bronią, będą potrafili z niej skorzystać. Uczymy się taktyk wojskowych, organizujemy większe wyjazdy, na których mamy manewry z wojskowymi.
Możemy być potrzebni do walki
Dawid po kilku latach członkostwa w "Strzelcu", kilkunastu wyjazdach i szkoleniach, ma wiedzę niezbędną do tego, aby uczyć przychodzących kadetów. Spektrum działań organizacji nazywa szerokim, zaznaczając, że nie ograniczają się do biegania po lesie. Jest na przykład "czarna taktyka" w budynkach lub w terenie zurbanizowanym. Tłumaczy, że to odbijanie zakładników z budynku, szturmowanie, obrona, działania na osiedlach.
- Taktyk jest mnóstwo i większość trzeba znać - mówi. - Może nie w profesjonalnym stopniu, ale jesteśmy w stanie nauczyć tego na poziomie średniozaawansowanym. Uczymy się tego, bo żyjemy w czasach, gdy co chwilę pojawiają się konflikty zbrojne i nie wiadomo, kiedy będziemy potrzebni do walki.
Kontakt z bronią może budzić emocje. To od jednostki strzeleckiej zależy , jak do tego podchodzi. Jelczańsko-laskowicki "Strzelec współpracuje z lokalną Ligą Obrony Kraju i kilka razy w miesiącu strzelają z broni sportowej na miejscowej strzelnicy, jeżdżą też na strzelnice prywatne, gdzie obcują z prawdziwą bronią. Przysięgę strzelecką można złożyć od 16. roku życia, ale do organizacji można - jak już wiadomo - dołączyć wcześniej i jest się orlęciem, a dopiero później strzelcem.
Młodzież z zajawką
Jak Dawid Wroniak widzi działalność takich i podobnych organizacji w Polsce? Czy następuje ich renesans, a może niewiele się zmienia?
Twierdzi, że to zależy. Harcerze i strzelcy byli znani w Polsce, ale w dużej skali do nich nie wstępowano. Raczej ciągnęło tam młodzież z zajawką na wyskoczenie w las, naukę survivalu, pomaganie, pokazanie się. Uważa, że dawniej takich działań było więcej, pomimo, że teraz są social media i dotarcie do ludzi jest łatwiejsze. Dlatego strzelcy chętnie pokazują się na uroczystościach, bo gdy siedzą w lesie, nikt ich nie widzi. O związku jest głośniej dzięki mediom społecznościowym. Za alternatywę dla harcerstwa i "Strzelca" uważa klasy mundurowe w szkołach. Zresztą młodzież z jednostki, którą kieruje Dawid, też uczęszcza do takich klas, tak jak kiedyś on. Uważa, że ich poziom często bywa pod względem szkoleniowym znacznie niższy niż w organizacjach takich jak "Strzelec". Za wartościowe uważa klasy mundurowe certyfikowane przez MON.
Myli się ten, kto myśli, że Dawid Wroniak i jego ludzie tylko ćwiczą musztrę, strzelanie i zgłębiają tematy wojskowe. Szef "Strzelca" podkreśla, że dbają nie tylko o ojczyznę, ale także o małą ojczyznę, jaką jest Jelcz-Laskowice. Skupiają się na różnorakiej pomocy, są aktywni przy większych kryzysach, takich jak powodzie, pożary, koronawirus.
Patriotyzm, czyli co?
Na pytanie, czym jest dzisiaj patriotyzm i czy znaczenie tego pojęcia zmieniło się na przestrzeni wieków, Dawid sięga do czasów powstania "Strzelca". Wtedy nie było faszyzmu, nacjonalizmu. Teraz niektórzy często mówią, że są patriotami, a tak naprawdę bliżej im do nacjonalistów albo faszystów. Uważa, że patriota to nie jest osoba, która podkreślając, że jego kraj jest najważniejszy, wypiera inne kraje. Tak zachowują się faszyści, którzy są wrogo nastawieni do wszystkich dookoła, uznając swój kraj za najlepszy.
- Patriotyzm w dzisiejszych czasach to głównie pamięć - mówi Dawid. - Ona zanika. W szkołach uczy się hymnu, historii Polski, ale z czasem ludzie przestają zwracać uwagę na to, że nasi dziadkowie i pradziadkowie przelali krew za ojczyznę, że mamy piękną, długą, choć nie zawsze kolorową historię, którą należy upamiętniać. Gdy pamiętamy, kto walczył o naszą wolność, mamy motywację, aby robić to dalej. Szczególnie gdy widzimy, że w naszych czasach patriotyzm się zatraca.
Czy takie organizacje jak "Strzelec" mogą przywrócić pojęciu "patriotyzm" właściwą rangę w czasach, gdy pojęcie to próbują zawłaszczać okrzykując się patriotami członkowie nacjonalistycznych organizacji?
"Nie deptać flagi i nie pluć na godło"
Szef "Strzelca" mówi, że uczą zdrowego patriotyzmu, dlatego zabierają młodych ludzi na uroczystości, imprezy patriotyczne. Jeżdżą na Ukrainę sprzątać polskie cmentarze. Mówią o historii, słuchają historii, często tragicznych i bolesnych.
- Józef Piłsudski jest naszym patronem, jego legioniści są dla nas wzorem - kontynuuje Dawid. - Odnawiamy ich groby, aby nie znikły zapomniane w lesie. Trzeba pamiętać, że są takie miejsca pamięci o Polakach na całym świecie. O naszych rodakach, którzy zginęli tragiczną śmiercią albo oddając swoje życie w zamian za wolność innego państwa, oczywiście w dobrej wierze. Staramy się kontaktować ze świadkami historii, którzy jeszcze żyją. Mieliśmy spotkanie z pułkownikiem, który żył na Kresach Wschodnich, brał udział w akcji "Wisła". Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle znów się spotkamy, a są to rzeczy, które młodzież powinna poznawać.
Dlaczego to takie istotne? Bo młodzież może usłyszeć od uczestników tamtych wydarzeń, że świat może być naprawdę okropny, nasi sąsiedzi potrafią tacy być. Nasza historia to masa cierpienia, dlatego trzeba upamiętniać ważne rocznice. Dawida niepokoi, że powoli przestaje się kultywować święta państwowe, coraz mniej osób bierze udział w uroczystościach. A najgorsze jest to, że niektóre skrajne grupy siłowo zawłaszczają prawo do obchodów, do patriotyzmu, do dumy z bycia Polakiem.
- Niektóre osoby nazywające się patriotami, a będące faszystami, psują opinię nie tylko o patriotach, ale hańbią naszą flagę i godło - podsumowuje Dawid. - Nie rozumiem, jak mężczyzna ubrany w bluzę ze znakiem Polski Walczącej, z flagą i orłem, może napaść na drugiego Polaka. Nie ma w tym ani grama patriotyzmu. A oni chwalą się tym, a nawet szczycą.
W "Strzelcu" uczą młodych ludzi, że ważne są pamięć, szacunek, dbanie o ojczyzny - dużą i małą. Patriotyzm to miłość do swojego kraju, a nie wykluczanie. Jak mówi jego szef - lepiej już nie być patriotą, niż być nacjonalistą. To ważne słowa.
*
Tekst jest częścią projektu "Jelczańskie HIStorie", zrealizowanego przez Miejsko-Gminne Centrum Kultury.
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze