OŁAWA Efekt śledztwa
Teraz sprawę umorzono wobec braku znamion czynu zabronionego. Nadal jednak nie wiadomo, skąd wzięły się pociski na terenie oczyszczalni ścieków Od maja ubiegłego roku pracownicy oławskiej oczyszczalni ścieków (za strzelnicą) na terenie zakładu pracy znajdowali pociski, a mieszkańcy okolicznych domów od miesięcy skarżyli się na zbyt głośne strzelanie. Prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji pisemnie zawiadomił o pociskach fundację "Colt", zarządzającą strzelnicą, oraz władze miasta - właściciela nieruchomości. Po tygodniu pracownicy zauważyli, że strzelania prowadzone są nadal. Tym razem prezes ZWiK zawiadomił policję. - To było podyktowane wyłącznie bezpieczeństwem naszych pracowników - mówił nam prezes ZWiK Krzysztof Pękala. - W oczyszczalni pracuje około dziesięciu osób, znajdują się tam także boksy z bezpańskimi psami, do których przychodzą wolontariusze, by je wyprowadzać. Po nadodrzańskim wale w pobliżu spacerują ludzie, a obok oczyszczalni przejeżdżają samochody. Latające pociski wokół głowy to nie najlepsza rekomendacja dla tego miejsca. Sprawą strzelnicy przy ulicy Rybackiej zajęła się prokuratura. Zastosowała środek zapobiegawczy wobec szefów fundacji "Colt" i nakazała im wstrzymanie działalności na tym obiekcie. Prezesowi oraz wiceprezesowi przedstawiono w połowie lipca zarzuty nieumyślnego narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, za co grozi kara grzywny, ograniczania wolności albo pozbawienia wolności do roku. Takie zarzuty pozwoliła sformułować wstępna opinia biegłego sądowego, który sprawdzał bezpieczeństwo strzelnicy. Szefowie "Colta" nie przyznawali się do winy. Co dalej?
CZYTAJ ten artykuł w całości: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2017-03-09 Jerzy Kamiński [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze