- Na naszych oczach pada przedsiębiorstwo i nikt nic z tym nie robi - słychać wśród kierowców. A wszystko w trakcie trwania procedury wyłaniania prezesa. Ratunkiem dla spółki mają być oszczędności na pracownikach Telefony i tablety, za które zapłacono, i są na to faktury, a których nikt w firmie nie widział, zamieszanie ze sprzętem budowlanym, który zaginął, ale podobno się odnalazł - to wydarzenia ostatnich miesięcy. W rozmowach z pracownikami PKS-u najczęściej pojawiają się dwa słowa - "brak nadzoru". Taka opinia o działaniach kierownictwa spółki panuje nie od dziś. Dokąd zajedzie ten autobus? Coraz więcej osób twierdzi, że na skraj przepaści. Zdaniem innych - już dawno tam stoi. Zadaliśmy prezesowi Erwinowi Monastyrskiemu parę pytań. Czy wyjaśniła się sprawa strat poniesionych w związku z zakupem telefonów komórkowych do firmy (sprzętu nie ma, czy w ogóle był)? Interesowała nas także wielkość poniesionych strat. Zapytaliśmy również, czy prawdą jest, że osoba za to odpowiedzialna została zawieszona w czynnościach służbowych? Czy potwierdziły się podejrzenia o braku sprzętu budowlanego, który był dawniej wypożyczany przez PKS? Co zginęło, na jaką kwotę i kto za to odpowiada? Otrzymaliśmy. odpowiedź szefa spółki, należącej do powiatu oławskiego.
Jak zareagował? Obszerny artykuł o nieprawidłowościach w firmie PKS w najnowszym wydaniu "Powiatowej". Gazeta już w sprzedaży!. Dostępna również w formie e-wydania, wersję na tablety i komputery znajdziesz pod tym linkiem: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2016-02-25
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze