Reklama
.
- Znałam bardzo dobrze pana Tadzia - on mimo ciężkiej choroby nowotworowej i samotności, niemal codziennie wychodził na krótkie spacery, najczęściej na zakupy do "Tesco" lub "Biedronki", gdzie lubił też zostawać na dłużej i czytać wyłożone tam na półkach różne kolorowe i codzienne gazety, bo na ich zakup nie było go stać - opowiada sąsiadka. - Już we wtorek trochę się zaniepokoiłam, bo go nie widziałam ze dwa lub nawet trzy dni, ale tak naprawdę przestraszyłam się, gdy jedna z koleżanek w bloku powiedziała mi, że u pana Tadzia ciągle pali się światło....
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze