- Czego bliscy życzyli pani na setne urodziny?
- Dobrego zdrowia, długich lat życia. Zamiast śpiewania "100 lat", śpiewali "życzymy, życzymy i zdrowia, i szczęścia, i błogosławieństwa". Było też "100 lat to za mało, 150 by się zdało".
- Jak to jest być najstarszą osobą w gminie?
- Dziwnie trochę. Człowiek się nigdy nie spodziewał, że tyle przeżyje. Panu się pewnie wydaje, że ja myślę o tych stu latach, a to wcale tak nie jest. Mam za sobą wiele przeżyć, mnóstwo rzeczy już zapomniałam, ale wszyscy mówią, że na 100 lat nie wyglądam. Nogi mam spuchnięte, ale oprócz tego dzięki Bogu źle się nie czuję.
- Wiedziała pani wcześniej, że jest najstarsza?
- Nie miałam pojęcia. Wiem, że byli bardzo starzy ludzie w Wójcicach i w Biskupicach Oławskich. Dopiero pan burmistrz mi powiedział, że jestem najstarsza w całej gminie.
- Pochodzi pani z okolic Tarnopola.
- Tak. Ojciec miał gospodarstwo i pracowaliśmy wszyscy w polu. Pamiętam, że żniwa w tamtych terenach trwały dwa tygodnie. Tutaj zwykle jeden dzień. Przez dwa tygodnie chodziliśmy z sierpami, snopy musiały być równiutkie jak z obrazka.
- Przeżyła tam pani wojnę.
- Było bardzo ciężko, w trakcie wojny urodziłam syna, miałam też malutką córkę. Część pomieszczeń naszego domu zajmowała szkoła, razem z nami mieszkali też teściowie. Miałam kuchenkę, więc dowódcy czasem robili sobie u nas obiady. Zdarzało się, że przywozili rannych. Mąż wybudował sobie zakład stolarski. Byliśmy jeszcze bardzo młodzi, a......
Cały zapis rozmowy w najnowszym wydaniu Gazety Powiatowej. Wersja elektroniczna dostępna TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze