W dalszym ciągu słyszeliśmy głównie "nie wiem, nie pamiętam", a zeznania często były sprzeczne bądź niejasne. Wiele razy Krzysztof K. nie potrafił dobrze wytłumaczyć, w jaki sposób na szkicu z miejsca przestępstwa, który osobiście wykonał niedługo po znalezieniu zwłok dziewczyny, czyli 1 stycznia 1997 roku, zaznaczył miejsce gwałtu, a także to, gdzie ostatecznie odnaleziono ciało ofiary. Tłumaczył, że to policjanci kazali mu narysować, jak się poruszać po tym terenie, więc własnoręcznie wykonał szkic. Nie potrafił jednak wyjaśnić, skąd miał informację, że ciało dziewczyny było przesuwane, by w końcu trafić akurat pod stodołę. Dwa razy wszyscy uczestnicy rozprawy podchodzili do sędziego, by przyjrzeć się odręcznemu szkicowi. - Czy świadek wie, co oznaczają te znaki? - pytał sędzia, wskazując na krzyżyki i inne oznaczenia na kartce. - Nie. - To pan to narysował? - Tak. - Skąd pan wiedział o miejscu znalezienia ciała i o przesuwaniu zwłok? - Nie wiem, nie przypominam sobie. - Skąd pan znał te szczegóły? - Nie umiem tego wyjaśnić.
Po skończeniu składania zeznań przez Krzysztofa K. z Miłoszyc będzie on zbadany przez biegłego psychologa, który od teraz przysłuchuje się wszystkim jego zeznaniom, aby parę tygodni później wydać opinię na temat ich wiarygodności. Więcej już wkrótce w "Gazecie Powiatowej" dav dav
Napisz komentarz
Komentarze