- Zdaje się, że jeszcze do niedawna niewiele osób wiedziało, że film "Fighter" tworzył oławianin.
- Bo ja się dobrze ukrywam (śmiech).
- Proszę się więc trochę przed naszymi czytelnikami odkryć.
- Urodziłem się we Wrocławiu, ale całe dzieciństwo spędziłem w Oławie, na osiedlu Sobieskiego. Chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 8 i do liceum w Jelczu-Laskowicach. We Wrocławiu studiowałem na wydziale architektury, a potem przeniosłem się do Wielkiej Brytanii i tam uczyłem się reżyserii.
- Film w pana życiu pojawił się jednak jeszcze przed wyjazdem.
- Tak, pierwszy plan filmowy to "Sezon na leszcza" Bogusława Lindy, w którym byłem statystą. Pamiętam, że posadzili mnie obok Lindy na stadionie żużlowym i to było dla mnie wielkie wydarzenie. Zapamiętałem go jako przemiłego człowieka i - co tu dużo mówić - zaraziłem się od niego filmem. To było zaraz przed rozpoczęciem studiów. Już wtedy wiedziałem, co chciałbym robić w przyszłości. Wyznaczyłem sobie drogę i obecna sytuacja pokazuje, że była to dobrze obrana ścieżka.
- Skoro był pan jeszcze przed studiami, to mógł pan spróbować rekrutacji do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej albo do łódzkiej filmówki. Nie było takiego pomysłu?
Rozmowa w całości w e-wydaniu: TUTAJ -koszt 2.90 zł Fot. Łukasz Bąk
Napisz komentarz
Komentarze