Huragan Ciara, zwany też orkanem Sabina, powiał, powiał i... wywiał. Tak przynajmniej wynika z licznych komentarzy pojawiających się w mediach społecznościowych, ale i tych tradycyjnych (choćby dzisiejsza "Wyborcza"). Powiało - no i dobrze, bo powietrze będzie czystsze! Wskaźniki szaleją na zielono, PM10 prawie nie ma, PM2,5 w zaniku. Rewelacja! Niech wieje i wywiewa nasze brudy! Niech oczyści nam powietrze!
Naprawdę? Czy wiatr cokolwiek oczyszcza? Nie, tylko przenosi brudy z jednego miejsca w inne. Więc nic nie wyczyściło, tylko przemieściło, a dokładniej podrzuciło innym. Pamiętacie, jak w Szwecji latem nosili maseczki? Wcale nie z powodu chińskiego koronawirusa, tylko polskiego smogu, dla którego nawet Bałtyk nie był przeszkodą. Zresztą podczas pamiętnej wielkiej powodzi w 1997 roku też wypłukało nam rzeki i wielu się cieszyło, że nareszcie będzie u nas czysto. No i gdzie te wszystkie ścieki poszły, ta cała chemia? Do Bałtyku, w którym chcemy się kąpać, z którego chcemy jeść zdrowe dorsze. Zatem niczego nie wypłukało, jak niczego nie wywiało. Ziemia jest okrągła, więc jeśli długo wieje w jedną stronę, zawsze przywieje w to samo miejsce, z którego wywiewa. Podobnie z wodą. Więc nie ma się z czego cieszyć. Czy naprawdę chcemy być akurat tym sąsiadem, który pod osłoną nocy (huraganu Ciara czy orkanu Sabina) podrzuca innym swoje śmieci? Zamiast się cieszyć z wiatru, powinniśmy zadbać, aby nie było czego od nas wywiewać, bo na razie to wciąż jesteśmy jednym z nielicznych krajów (przynajmniej w Europie), gdzie najgorsze powietrze jest w... uzdrowiskach.
Napisz komentarz
Komentarze