Decyzję o zamknięciu targu podjęto jeszcze w marcu, gdy pandemia coraz mocniej zyskiwała na sile. Zarządzenie burmistrza zakazywało handlu obwoźnego i obnośnego. Zarabiać mogli tylko ci, którzy wynajmowali budki. Ich klienci musieli się oczywiście stosować do rządowych obostrzeń, więc wszystko odbywało się tak, jak w normalnych sklepach.
Ograniczenia w wielu miejscach były konsekwentnie luzowane. Targ w Oławie funkcjonowanie "po staremu" rozpoczął na początku maja. Zakaz w Jelczu-Laskowicach był jednak konsekwentnie przedłużany i dotyczył także ostatniej soboty - 23 maja.
- Wciąż nie mogę sprzedawać - mówi nam jeden z handlarzy, który chce pozostać anonimowy. - To jest jedno z niewielu targowisk w okolicy, które wciąż jest zamknięte. W zasadzie większość już się otworzyła, tylko Jelcz się trzyma. A to dość duży plac, przychodzi sporo ludzi, więc możemy tam liczyć na wysokie obroty. Między nami sprzedawcami mówi się, że chodzi o związki burmistrza z Bricomarche. Może po prostu nie chce otworzyć, bo dzięki temu tam są większe zyski? W ostatnią sobotę wszyscy o tym rozmawiali! Nie rozumiemy, dlaczego targowisko wciąż jest zamknięte...
Niektórzy jednak nie stosują się do zakazu, o czym opowiada nasz rozmówca: - Ostatnio taki dziadziuś sprzedawał warzywa przed targiem. Przyjechała policja...
Artykuł w całości w e-wydaniu: DOSTĘPNE TUTAJ
Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze