Jelcz-Laskowice
- Jak prowadzi się placówki przedszkolne w czasie pandemii?
- Wszystkim jest ciężko, ale stosujemy zalecenia Głównego Inspektoratu Sanitarnego, które tak naprawdę są na bieżąco aktualizowane dla placówek. Działamy, dezynfekujemy zabawki, usunęliśmy pluszaki, które są trudne do dezynfekcji, pozwalamy rodzicom, by wchodzili tylko w maseczkach. No i mamy nadzieję, że nie zamkną nas całkiem. Z duszą na ramieniu słuchamy więc każdego wystąpienia premiera, zwłaszcza że mimo panującej sytuacji mamy bardzo dużą frekwencję dzieci. I te dzieci są zdrowe! Oczywiście, że okres jesienny sprzyja przeziębieniom, ale gdy tylko coś się zacznie dziać, rodzice zostawiają swoje pociechy w domu. Dzięki temu mogę powiedzieć, że codzienna frekwencja to około 70%. Gorzej wygląda to z personelem, bo gdzieś od dwóch tygodni coraz częściej ktoś informuje nas, że musi się udać na kwarantannę. Dla przykładu dzisiaj (rozmawiamy w piątek 6 listopada - przyp. red.) mamy taki dzień, w którym ze względu na kwarantannę musieliśmy zamknąć jeden z naszych żłobków.
- Kieruje pani niepublicznymi placówkami. Trudniej wam się więc będzie utrzymać w trakcie lockdownu, niż przedszkolom w pełni dotowanym z budżetu gminy.
- Wiosną wyglądało to tak, że ten okres zamknięcia placówek był ciągle przedłużany. Nie mogliśmy całkiem skasować czesnego, bo to uniemożliwiłoby nam dalsze funkcjonowanie. Obniżyliśmy je znacznie, przesyłaliśmy rodzicom materiały, by mogli z dziećmi pracować, ale wiadomo, że tej opieki nie sprawowaliśmy. Byliśmy gotowi do pracy, czekaliśmy, aż rząd nas odblokuje, ale to trwało. Trudno jest zorganizować naukę zdalną w przedszkolu. Oczywiście im dzieci starsze, tym większa szansa, że się to uda. Dlatego robiliśmy co w naszej mocy, łącznie z lekcjami angielskiego przez platformę Zoom czy innymi zajęciami przez Teamsa.
- Zaczynała pani od żłobka przy ul. Oleśnickiej, dziś prowadzi pani już kilka placówek... ROZMOWA w CAŁOŚCI w e-wydaniu: TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze