Wcześniej zeznawali jednak inni, m.in Zbigniew M. (52 lata, posadzkarz):
- Ireneusza M. poznałem w pociągu, jak wracałem z pracy we Wrocławiu - mówił przed sądem Zbigniew M. - Potem nie spotykaliśmy się, dopiero w tego sylwestra 1996 roku. Ja byłem ze swoją grupą kolegów. Gdy Irek wszedł na salę akurat rozlewaliśmy alkohol, to go poczęstowaliśmy. Potem brakło wódki. W bufecie była po 50 zł, ale obok dyskoteki była melina u państwa R., tam się w nocy nieraz zachodziło. Poszliśmy tam z Ireneuszem M. On poszedł na ganek i chyba zastukał do drzwi, ale alkoholu nie dostaliśmy, więc spomiędzy stojących tam koszy wyciągnął butelkę wódki, którą miał tam schowaną, i wróciliśmy na salę. Pewnie rozlaliśmy ten alkohol. Nie przypominam sobie, abym tego wieczoru jeszcze widział się z Irkiem. Z tego, co mówili mi potem koledzy, po północy spałem na krzesłach.
Te obecne zeznania nie do końca zgadzają się z tym, co Zbigniew M. mówił w 1997 roku, przesłuchiwany w związku ze śmiercią Małgosi. Wtedy mówił, że pierwszy raz poszli na posesję państwa R. (tam potem znaleziono martwą Małgosię - red.) około godziny 23.00.
Potem poszli na tę posesję po wódkę, wymieniał nawet, że to była wódka "Krakus', jeszcze drugi i trzeci raz.
- Faktycznie chodziliśmy do R. nie raz - przyznał teraz przed sądem - ale gdy dochodziliśmy tam, to ja stałem przy furtce.
Zbigniew M. opowiedział też ciekawą historię - otóż ma siostrę Małgosię, więc gdy w nocy podchodził do posesji państwa R. ktoś powiedział głośno: - O, brat Małgosi.
Przypomnijmy, że "bratem Małgosi", ale nie tej, tylko późniejszej ofiary, miał być też sprawca miłoszyckiej zbrodni (tak się przedstawiał, jako "brat Małgosi"). Na sali sądowej nikt nie zwrócił uwagi na tę zbieżność.
Zeznania tego świadka nic więcej nie wniosły do sprawy, były w wielu miejscach rozbieżne z tym, co mówił wcześniej, myliły mu się szczegóły i godziny. Raz mówił, że do domu wrócił o pierwszej, innym razem, że o trzeciej nad ranem.
Na pytanie prokuratora, czy znał wtedy Norberta Basiurę, odpowiedział, że nie. Na pytanie Ireneusza M., czy na posesji R. był pies, mówił tak:
Napisz komentarz
Komentarze