W paczce kilka drobiazgów. Wśród nich duże mosiężne łyżki do zupy. - Może było ich więcej, nie pamiętam, ale dzięki mojemu ojcu pamiętam dwie - mówi Bogusława Małkowska z Jelcza-Laskowic. Jadł nimi do śmierci. Nigdy nie chciał innych. Była to jedna z niewielu pamiątek, pozostałych mu po ojcu, którego ostatni raz wiedział, gdy był jeszcze dzieckiem.
- Już od najmłodszych lat wiedziałam, że dziadek od strony ojca, Daniel Cmok, umarł w Afryce i tam go pochowano - wspomina pani Bogusława. - Tata, wspominając go, powtarzał, że umiał trzymać rygor wśród dzieci. Ale to nie dziwi.
Przed wojną był policjantem. Później powołano go do armii, służył w stopniu kapitana. Rodzina w Polsce wiedziała, że przeżył wojnę i mieszkał w Johannesburgu. Ale co tam robił i gdzie dokładnie go pochowano - pozostawało tajemnicą. Do lutego 2010 roku. Nawet w najśmielszych wyobrażeniach nikt z rodziny nigdy nawet nie myślał, że stanie nad grobem dziadka. Johannesburg przecież tak daleko.
Chciał wrócić do domu
Daniel Cmok należał do Armii Andersa. Wraz z oddziałem piechoty przedostał się z Azji do Afryki, na front wschodni. Na podstawie rodzinnych zdjęć i krótkich podpisów pod nimi wiadomo, że Boże Narodzenie 1942 spędził w towarzystwie kolegów żołnierzy i płk. Kazimierza Wiśniowskiego, w Palestynie. Budowali studnię w okolicach Tel Avivu.
Po wojnie osiadł w Johannesburgu, w południowej Afryce.14 sierpnia 1947 roku wysłał stamtąd swoje portretowe zdjęcie z podpisem: "Kochanemu synowi na pamiątkę". Bywał w Pretorii, gdzie utrzymywał kontakty z polskimi siostrami zakonnymi, prowadzącymi sierociniec. - Ja tu też jestem dziadkiem - pisał w roku 1950, na odwrocie zdjęcia z dziećmi siedzącymi na kolanach. - Mam dwoje wnucząt. Marysia i Stefko są polskimi dziećmi. Byłem u nich na świętach.
Tęsknił za domem, rodziną i chociaż bardzo tego pragnął, nie mógł wrócić do kraju. Nie pozwalała na to ówczesna sytuacja polityczna. - Tata często powtarzał, że dziadek nie może do nas przyjechać, bo zamknęliby go w więzieniu - wspomina pani Bogusława.
Napisz komentarz
Komentarze