Oława. Remont bez końca
10 lat temu pisaliśmy, że dach świątyni grozi zawaleniem. - Badania wykazują, że dach jest w stanie krytycznym, wymaga natychmiastowych robót - mówił nam wtedy ks. proboszcz Andrzej Szafulski. Początkowo wydawało się, że z pomocą pospieszy pospolite ruszenie. Powstała Rada Sanktuarium Matki Boskiej Pocieszenia, której przewodniczącym został Tadeusz Kułakowski - szef miejskich inwestycji. Skład był mocny, m.in. Antoni Koniuszewski, Przemysław Pawłowicz, Renata Luch, Janusz Kotyla i Bogusław Kiczaty. Rozpoczęto zbieranie funduszy, sprzedawano cegiełki na fundusz remontu dachu. Późniejszy kosztorys mówił, że na całość prac remontowych potrzeba aż 550 tys. zł.
Ksiądz proboszcz zaapelował do samorządów powiatu oławskiego o ratowanie świątyni: - Ten kościół jest naszą wizytówką. Nim się chlubimy. Przez tyle wieków mieszkańcy Oławy wspólnie troszczyli się o utrzymanie w dobrym stanie technicznym naszego kościoła - matki kościołów Ziemi Oławskiej. Z troską o tę szacowną budowlę stajemy dziś, na początku trzeciego tysiąclecia, my - mieszkańcy Oławy.
Na apel zareagował oławski samorząd. Jeszcze tego samego roku rajcy przeznaczyli na remont dachu sanktuarium 30 tys. zł i zadeklarowali, że za rok jeszcze coś dorzucą. Bogusław Kiczaty wspomina, że na jedno z pierwszych spotkań Rady Sanktuarium MBP, wiosną 2001, Tadeusz Kułakowski przyprowadził Stanisława L. - właściciela firmy budowlanej, która prowadziła wtedy w mieście sporo robót, wygrywając wiele przetargów, także organizowanych przez Urząd Miejski. Dla nikogo nie było tajemnicą, że był to dobry znajomy ówczesnego burmistrza Oławy. Ponoć miał być wtedy przedstawiony jako właściciel najtańszej i najlepszej firmy, wykonującej wiele robót w mieście.
Tadeusz Kułakowski jednak nie przypomina sobie, aby to on przyprowadzał Stanisława L. na spotkanie: - Po prostu nie pamiętam , to było dziesięć lat temu. Może i był, ale jako mieszkaniec Oławy, a nie jako wykonawca.Stanisław L. dziś stanowczo twierdzi: - Ani razu nie byłem na spotkaniu Rady Sanktuarium! Przemysław Pawłowicz jednak przypomina sobie, że na takim spotkaniu go widział. Nie pamięta tylko, w jakim charakterze.
Dziś trudno ustalić szczegóły, bo nikt nie protokołował posiedzeń. Faktem jest, że gdy parę miesięcy później miasto ogłosiło pierwszy przetarg na część remontu, a jednym z członków komisji był Tadeusz Kułakowski, niespodzianki nie było. Zdecydowanie wygrała firma Stanisława L.
Ponieważ radni przeznaczali przez 3 lata pewne kwoty na kościelny dach, co roku organizowano przetargi na kolejne etapy robót. Nietrudno się domyślić, że wszystkie wygrywał Stanisław L. Ostatecznie jego firma otrzymała z budżetu miejskiego ok. 135 tys. zł, w kilku ratach (częściowo w materiałach). Stosownymi dokumentami wykazała, że wydała je na remont dachu i władze miejskie są zadowolone.
Zdaniem Tadeusza Kułakowskiego dach kościoła od lat funkcjonuje, nie przecieka, i to jest najważniejsze: - Cel został osiągnięty, więc Rada Sanktuarium rozwiązała się.
Co innego w parafii. Tu na pewno nie są zadowoleni, ale ksiądz Szafulski mówi, że dopiero po zakończeniu całej sprawy opowie o szczegółach. Na razie nie chce się publicznie wypowiadać. Z jednym wyjątkiem. - Ksiądz nazwał mnie publicznie, bo z ambony, złodziejem - mówi Stanisław L. - Zostałem pokrzywdzony i ta wypowiedź miała duży wpływ na to, że ostatecznie moja firma opuściła Oławę. Pewnie ktoś wprowadził księdza w błąd, ale wyszło, jak wyszło...
O co poszło? Jak zwykle. O jakość wykonania, pieniądze i dokumenty. Projektanci wykazali braki i niedoróbki w pracach oławskiej firmy budowlanej, m.in. został zmieniony profil dachu, źle wykonano niektóre obróbki blacharskie, źle zamontowano rynny i niektóre gąsiory szczytowe. Ostatecznie nigdy nie doszło do właściwego odbioru prac przez nadzór budowlany. Na dodatek parafia nie może się doprosić o faktury na wszystkie pieniądze, które proboszcz dał na remont, a było tego sporo, kilkaset tysięcy. Stanisław L. zaprzecza, bo jego zdaniem firma wystawiła faktury na ok. 500 tys. zł, a kontrola Urzędu Skarbowego nie wykazała nieprawidłowości. - Dotychczas parafia otrzymała faktury na 203,3 tys. zł - zapewnia pełnomocnik parafii, radca prawny Małgorzata Myszczyszyn. - Skoro wykonawca aktualnie twierdzi, że wystawił faktury na 500 tys. zł, co jest dla nas czymś zupełnie nowym, to z niecierpliwością oczekujemy na udostępnienie nam tych dokumentów.
W 2007 roku pełnomocnik parafii wniosła o zasądzenie od firmy Stanisława L. 203 tys. zł kary i odszkodowania, co miało wystarczyć na dokończenie remontu i usunięcie wad. Pozwany nie poczuwa się do winy, bo - jego zdaniem - zakres robót objętych umową wykonano w całości. - Inwestor, czyli parafia, w trakcie wykonywania robót nie zgłaszał żadnych uwag co do jakości realizowanych prac - mówi Stanisław L. - Pierwsze sygnały, że coś jest nie tak, otrzymaliśmy dopiero 1,5 roku po zakończeniu robót, co jest niewiarygodne. Sam stara się być wiarygodny. Na dowód zamieszcza na swojej stronie internetowej listę wykonanych prac. Jest na niej także oławski kościół MBP. O remoncie dachu - ani słowa. Także o procesie i pierwszym wyroku. Na tej samej stronie czytamy: - Ze szczególnym sentymentem podchodzimy do renowacji obiektów zabytkowych. Stare kościoły, pałace, kamienice otaczamy najczulszą opieką...
Sąd powołał biegłych, którzy potwierdzili zarzuty parafii co do złej jakości i zakresu wykonanych robót. Skorygował też wartość koniecznych prac z 203 tys., zł do ok.140 tys. I tyle, wyrokiem sądu z listopada 2010, Stanisław L. miał zapłacić parafii - plus odsetki od 2008 roku. Ale nie zapłacił, bo się nie zgodził z wyrokiem. - Dokumenty nie wskazują, abym musiał płacić jakieś pieniądze - komentuje Stanisław L. - Ze swojej strony wykazałem maksimum dobrej woli. Zawsze są jakieś niedociągnięcia i gdyby wszystko szło normalnie, pewnie bym poprawił różne rzeczy, a nie chodził po sądach. Właściciel firmy budowlanej mówi, że w kosztorysie remontu wszystkich części dachu była mowa o kwocie ponad milion złotych, a on wziął od proboszcza tylko ok. 500 tys. zł. - Można więc mówić nawet o jakimś "czynie społecznym" mojej firmy na rzecz parafii - podsumowuje L.
Spór trafił do sądu apelacyjnego, który 11 marca 2011 uchylił poprzedni wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Sąd pierwszej instancji musi jeszcze wyjaśnić pewne kwestie, m.in. umów zawieranych w toku inwestycji, a także wpisów w dzienniku budowy. Sprawa remontu oławskiego kościoła w swoje dziesięciolecie ponownie ruszy przed wrocławskim Sądem Okręgowym.
10 lat trwa sprawa remontu dachu kościoła MBP w Oławie
135 tys. zł poszło z budżetu miasta na ten remont
- Ksiądz nazwał mnie publicznie, z ambony, złodziejem! Ta wypowiedź miała duży wpływ na to, że moja firma opuściła Oławę - mówi Stanisław L.
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze