W sobotę po południu jeden z lokalnych profili facebookowych zaalarmował czytelników, aby zwrócili uwagę na bezpieczeństwo swoich dzieci, bo - jak czytaliśmy - około godziny 14:10, na drodze w okolicach boiska sportowego w Wójcicach przejeżdżało bordowe auto marki Land Rover, a kierowca zauważył dziewczynki idące na spacer, zawrócił i przejechał koło nich. Według tej relacji po chwili auto zatrzymało się na poboczu, a "spacerujące dziewczynki" zauważyły mężczyznę, który "czekał nago za drzewem w pobliżu swojego auta!". Kierowca kolejnego auta miał go spłoszyć, "mężczyzna szybko wsiadł do auta i zaczął uciekać w stronę Brzegu", a "dziewczynki bezpiecznie zostały odwiezione do domu".
Sprawdziliśmy. Owszem - było niemal nagi mężczyzna za drzewami, ktoś coś krzyczał i było trochę strachu. I to wszystko. Jak się potem okazało, "dziewczynki" miały 17 i 22 lata, więc określenie to nie bardzo pasuje. Z zeznań, jakie obie złożyły na Policji, wynika, że faktycznie wybrały się tego dnia na spacer, szły w kierunku Biskupic Oławskich, gdy na poboczu zobaczyły auto, a w lesie pięćdziesięciolatka bez spodni, który coś do nich krzyczał. Przestraszyły się.
Gdy afera na Facebooku wybuchła i ostrzeżenie o "ekshibicjoniście" zaczęły powielać lokalne portale, mężczyzna sam przyjechał na komisariat Policji w Jelczu-Laskowicach, żeby wszystko wytłumaczyć. Co się stało? Mieszkaniec powiatu oławskiego tłumaczył, że miał... problemy gastryczne, wziął jakieś lekarstwa i nagle musiał się zatrzymać na poboczu, żeby jak najszybciej wyskoczyć w krzaki. Miał pecha, bo po wszystkim zorientował się, że... trafił na mrowisko i musiał wytrzepać mrówki ze spodni. Właśnie wtedy zauważyły go dziewczyny idące poboczem. Krzyczał do nich, że to sprawa mrówek i nic złego się nie dzieje, ale one już uciekały.
- Nie potwierdziły się informacje, aby doszło do jakiegokolwiek przestępstwa o charakterze seksualnym - mówi oficer prasowy KPP w Oławie Wioletta Polerowicz. Tym samym sprawa jest zamknięta.
Napisz komentarz
Komentarze