Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 20 maja 2024 10:51
Reklama BMM
Reklama
News will be here

Z Baryłą do Wrocławia

W piątek 8 maja cztery łodzie motorowe wyruszyły z Oławy do Wrocławia na festyn z okazji otwarcia sezonu motorowodnego w naszym województwie. Wprawdzie imprezę zaplanowano na sobotę, ale oławianie chcieli mieć pewność, że nie spóźnią się na paradę motorówek

Oława/Wrocław

Na Odrze

Wyruszamy punktualnie o 16.00 z przystani w Ścinawie Polskiej. Czterema łodziami płyniemy: Tomek, Baryła, Bartek, Marek z synem i ja. Jedna łódź przywiązana jest do „Galery” - flagowego „okrętu” oławskich wodniaków. Jej kapitan - Tomek Strażyński -założył na głowę admiralską czapkę, żeby nikt nie miał wątpliwości, kto tu rządzi. Humory dopisują. Pogoda także. Śluza Oława 16.15. - Baryła, nie rób fal! - krzyczy Tomek. - Dopływamy do śluzy. Załóż kamizelkę i przestań pływać tak blisko nas! Otwarcie śluzy kosztuje 12 złotych od łodzi. Gdybyśmy przypłynęli 15 minut wcześniej - przed 16.00 - byłoby o połowę taniej. O dziwo, nie liczą nam za łódź przywiązaną do „Galery”. - Może trzeba było przywiązać wszystkie? - myśli na głos Tomek. - Gdzie twoje flagi? - pytam. Widząc, że nie do końca rozumie, o co mi chodzi, wyjaśniam: - Mówiłeś ostatnio, że będziemy płynąć z flagami z nazwą twojej przystani. Nawet ogłosiliśmy konkurs w gazecie. - Tak, pamiętam - odpowiada. - Pojawiło się nawet klika propozycji, ale czekam na więcej. Na razie nazwy nie ma i dlatego nie ma flag.
Wpływamy do śluzy. Niebiesko-biała motorówka Marka wpływa ostatnia. Za nią zamykają się żelazne wrota. Ta mała i zgrabna łódź przywieziona została z USA - światowego centrum eksportowego używanych jachtów. To jej pierwszy sezon w Polsce. Wygląda bardzo elegancko. Wyprodukowano ją w połowie lat 90. Wyposażono w małą kabinę, jasną skórzaną tapicerkę. Podobnie jak przystań, ona też nie ma jeszcze nazwy. Łódź Baryły podobnie. Woda w śluzie opadła już do poziomu pozwalającego otworzyć drugie wrota i wypuścić nas z ceglanego koryta. Wypływamy. Marek, jak wystrzelony z procy, w jednym momencie osiąga pełną moc. Stacjonarny dwustukonny silnik V6 pokazuje, na co go stać. Próbuje mu dorównywać motor z łodzi Baryły. Pomimo że jest dużo słabszy, radzi sobie doskonale. Wszystko dlatego, że „Baryłówka” wyposażona tylko w Baryłę - choć oczywiście to wcale nie jest mało - waży mniej od motorówki Marka. Silnik „Galery” jest najmniejszy. Płyniemy wolno. Po drodze mamy się zatrzymać koło mostu, gdzie znajomy Tomka obiecał przywieźć coś do jedzenia i picia. Nikt o tym wcześniej nie pamiętał, a mamy przecież płynąć cztery godziny. - Coś drgnęło po naszym ostatnim artykule o Odrze - mówi Tomek. - Zaproszono mnie dziś do Urzędu Miejskiego na spotkanie. Rozmawialiśmy o przystani. Ma stanąć naprzeciwko elewatora zbożowego, po „zwierzynieckiej” stronie Odry. Ładny projekt. Ma tam być miejsce dla 12 łodzi i statku do 30 m długości. Przewidziano też możliwość zimowania łodzi. Burmistrz mówił, że miasto stara się o środki unijne na przystań, ale nawet jak się nie uda ich zdobyć, to i tak w ciągu trzech lat będzie zbudowana przy wykorzystaniu innych pieniędzy.
Jest  16.30. Mijamy most. - Baryła! Ty tutaj poczekaj na Pawła. On zaraz przyjedzie zielonym golfem z zakupami dla nas - zarządza Tomek. - My płyniemy dalej. Baryła nie potrafi ustać w jednym miejscu i zaczyna pływać od lewego do prawego brzegu. Wytworzone przez niego fale mogłyby skusić niejednego miłośnika surfingu. Płyniemy dalej. Jest czas, aby przyjrzeć się temu, co wieziemy ze sobą. Nad głowami pod drewnianym daszkiem leży pomarańczowe koło ratunkowe z nadrukowanym napisem „tylko na wody śródlądowe”.  Obok cienka pianka do pływania na nartach wodnych. Są i narty. Pod zadaszeniem leżą kapoki. Niektóre jeszcze w foliowych przeźroczystych workach. Przy lewej burcie drugi silnik, który będzie zamocowany do drewnianej łodzi, przywiązanej teraz do „Galery”. Pod nogami stoi napompowana żółto-czerwona kamizelka, tzw. „dzwon”, dla miłośników jednoosobowych „wodnych kuligów”. Wszystko to przyda się podczas sobotniej imprezy. Z wyjątkiem plastikowej łopaty do odśnieżania.
- Przewidujesz zawieje i zamiecie? - pytam Tomka. - Nie - odpowiada ze śmiechem - tym wylewam wodę z łodzi. Znowu fale. Zaraz pójdzie pewnie w ruch łopata.
- Dajcie linę, to was pociągnę! - krzyczy „falorób” Baryła, który odebrał zaopatrzenie i właśnie nas dogonił. Niepotrzebnie zgodziliśmy się na jego propozycję. Teraz jestem już pewien, że on ma ADHD. Baryła płynie zygzakiem i co chwilę krzyczy przez plecy:
- Ja ciągle muszę coś holować. Jak nie łodzie, to lawety! Uruchamiamy ponownie silnik, żeby kontrować choć trochę manewry szalonego holownika. Cieszy to Baryłę. - Elegancko! - komentuje, przekrzykując oba pracujące motory.

Śluza Ratowice

Odcinek pomiędzy Oławą a Ratowicami był najdłuższy ze wszystkich, jakie mamy dziś pokonać. Z ratowickiej śluzy wypływa właśnie Bizon - barka, jakich wiele na Odrze. Pozdrawiamy obsługę. To ogólnie przyjęty zwyczaj u wodniaków. Teraz nasza kolej śluzowania. Śluza w Ratowicach jest mniejsza od oławskiej. Wokół rosną wysokie drzewa. Powietrze pachnie świeżo skoszoną trawą. Czekamy na wyrównanie wody, pływając leniwie w korycie, aby łodzie nie obijały się o ściany. Tomek częstuje piwem
z zapasów. Sternicy dostają bezalkoholowe - szczególnie dziś o kontrolę policyjną na wodzie nietrudno. Czas miło się dłuży. W końcu jednak trzeba wypłynąć. Jest godzina 17.50. Sielską atmosferę definitywnie przerywa Baryła. Podpływa do nas i zaczyna sygnalizować mosiężnym dzwonkiem zamocowanym na jednym ze słupków „Galery”. Marek też dzwoni - do znajomych we Wrocławiu. - Mogą być kłopoty na śluzach w mieście - mówi.
- Podobno pracują tam tylko do 18.00. Mimo wszystko płyniemy dalej. Po prawej mijamy pasące się krowy i pilnującego je dziadka, który siedzi z wędką nad brzegiem rzeki. Ten akurat do nas macha, ale wcześniejszy wędkarz groził pięścią, że mu ryby płoszymy, innemu nasza obecność nie sprawiała żadnej różnicy - dalej pił piwo. Bartek też próbował wędkować z łodzi. Bezskutecznie. Nic nie wyciągnął. Po obu stronach coraz mniej drzew. Rzeka rozwidla się. Pokonaliśmy kolejnych pięć kilometrów. Pogoda psuje się. Jest chłodniej. Będzie padać. Zaraz kolejna śluza.

Śluza Janowice

Tu jest naprawdę brzydko. Budynek administracyjny to jakiś peerelowski zapuszczony relikt. Pani z obsługi miła, ale trzeba jej wszystko dwa razy powtarzać, żeby zrozumiała. Dla urozmaicenia czasu śluzowania Baryła postanawia szukać echa pomiędzy betonowymi ścianami. Trzeba mu przyznać, że potrafi głośno krzyczeć. Wpół do siódmej. Śluzujemy się szybko i wypływamy. Być może dzięki temu uniknęliśmy utraty słuchu, bo Baryła parokrotnie przekroczył swym krzykiem dopuszczalną ilość decybeli. Zanim dopłyniemy do głównego nurtu, musimy pokonać jeszcze kanał. Jest długi
i wąski. Mijamy właśnie drugi most, podobny do łączącego Ścinawę Polską ze Zwierzyńcem. Sympatyczny pan pluje na nas z góry. Na pocieszenie machają nam dziewczyny z wózkiem, które schowały się przy filarze przed deszczem. Niepotrzebnie - chmury rozrzedzają się. Unikniemy ulewy. Na tym odcinku rzeki widać wiele drewnianych platform dla wędkarzy. Pewnie ryby tu biorą lepiej. Na potwierdzenie tego mijamy właśnie wędkarza, który wyciąga z wody 40-centymetrowego szczupaka. Obok nas przepływają dwa łabędzie. W krzakach chowa się czapla. Ze zwierząt dokuczliwe są tylko komary, których jest coraz więcej. Im bliżej Wrocławia, tym więcej ludzi nad rzeką. Widać, że Odra jest tutaj jedną z większych atrakcji. W oddali rysują się już jupitery Stadionu Olimpijskiego. Mija trzecia godzina naszej wyprawy. Z prowiantu pozostały jedynie czekoladowe „Michałki”. Większość bułek zjadł Baryła.

Śluza Bartoszowice

Wbrew zapowiedziom Marka, śluza działa. Jednak nawet gdyby była zamknięta, niewiele by to zmieniło. Musimy bowiem zawrócić. Pomyliliśmy drogę, płynąc ślepo za Baryłą. Przekonaliśmy się o tym dopiero widząc napis Bartoszowice. Czterysta metrów wcześniej należało skręcić w lewo. Płyniemy z powrotem do tamtego rozgałęzienia. Za otwarcie śluzy tym razem nie musimy płacić.

Śluza Opatowice

19.48 - prawie od dwóch godzin śluza jest zamknięta. Jednak Marek miał rację. Tutaj pracują krócej. Widać, że po zamknięciu śluzy zaczyna ona żyć swoim drugim życiem. Przekształca się w miejsce spotkań młodzieży. Jedni sączą piwo, inni wrzucają kamyki z brzegu, dyskutując o ważnych dla nich sprawach. Chłopak fotografuje dziewczynę. Rowerzyści zrobili sobie przerwę przy skrzynce z bezpiecznikami i oglądają rozłożoną mapę. Jedynie woda zamarła w bezruchu przed zamkniętą bramą. Otworzyć ma ją niezawodny Baryła. - Idź do tamtego domu i poproś, żeby otworzyli dla nas śluzę - Tomek wskazuje najbliższy budynek, gdzie zapewne mieszka ktoś z obsługi. Czekamy, aż Baryła wróci. Jest coraz chłodniej. Słońce za chwilę zajdzie. Nikt z wodniaków nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że uda nam się przepłynąć przez Opatowice. Zadziwiający optymizm. Baryła wraca po 20 minutach.
- Słychać muzykę - relacjonuje. - W domu ktoś chyba jest, ale albo nie słyszał, albo nie chce otworzyć. Nagle na mostku śluzy pojawia się szczupły chłopak, a wraz z nim Andrzej - również członek ekipy ze Ścinawy Polskiej -
z którym rozmawiał przez telefon Marek. Andrzej przyjechał do Wrocławia wcześniej, ze skuterem wodnym. Kiedy dowiedział się o naszych kłopotach, przypłynął spod wrocławskiej tawerny do Opatowic. Udało mu się znaleźć kogoś z obsługi śluzy. Wpływamy do środka. Stąd mamy już tylko
30 minut na miejsce. Bardzo krótki odcinek, ale to już zupełnie inna Odra. Śluza Opatowice to granica cywilizacji.
Od tego miejsca robi się tłoczniej na rzece.
Co chwilę mijają nas statki wycieczkowe z balującymi turystami.
Po obu stronach widać przystanie z motorówkami, żaglówkami i kajakami. Brzegi są zadbane - skoszone, a obrzeża często wyłożone kamieniami. Mnóstwo ludzi nad wodą, choć już pora wieczorowa. Sporo restauracji postawiło tarasy widokowe i ogródki piwne na brzegu rzeki. Wrocław coraz bardziej zaczyna przypominać Petersburg lub Wenecję, a to tak naprawdę dopiero drugi rok poważniejszych inwestycji miejskich nad rzeką. Mijamy budynki Politechniki, Most Grunwaldzki, Ostrów Tumski, Wyspę Słodową i wąskimi kanałami dopływamy do celu.
W Marinie „Topacz” czekają na nas miejsca przy kei. Minęło ponad pięć godzin od wypłynięcia z Oławy. Łodzie zostaną tu do rana. My wracamy samochodem do domu.

Tekst i fot.: Kryspin Matusewicz
 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
mgid.com, 649292, DIRECT, d4c29acad76ce94f lijit.com, 349013, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b lijit.com, 349013-eb, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b openx.com, 538959099, RESELLER, 6a698e2ec38604c6 appnexus.com, 1019, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 improvedigital.com, 1944, RESELLER rubiconproject.com, 9655, RESELLER, 0bfd66d529a55807 Xapads.com, 145030, RESELLER google.com, pub-3990748024667386, DIRECT, f08c47fec0942fa0 Pubmatic.com, 162882, RESELLER, 5d62403b186f2ace video.unrulymedia.com, 524101463, RESELLER, 29bc7d05d309e1bc lijit.com, 224984, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b Pubmatic.com, 163319, RESELLER, 5d62403b186f2ace adyoulike.com, a15d06368952401cd3310203631cb18b, RESELLER rubiconproject.com, 20736, RESELLER, 0bfd66d529a55807 pubmatic.com, 160925, RESELLER, 5d62403b186f2ace onetag.com, 7a07370227fc000, RESELLER lijit.com, 408376, RESELLER, fafdf38b16bf6b2b spotim.market, sp_AYL2022, RESELLER, 077e5f709d15bdbb smartadserver.com, 4144, RESELLER nativo.com, 5848, RESELLER, 59521ca7cc5e9fee smartadserver.com, 4577, RESELLER, 060d053dcf45cbf3 appnexus.com, 13099, RESELLER pubmatic.com, 161593, RESELLER, 5d62403b186f2ace rubiconproject.com, 11006, RESELLER, 0bfd66d529a55807 onetag.com, 7cd9d7c7c13ff36, DIRECT ssp.e-volution.ai, AJxF6R4a9M6CaTvK, RESELLER rubiconproject.com, 16824, RESELLER, 0bfd66d529a55807 adform.com, 2664, RESELLER, 9f5210a2f0999e32 appnexus.com, 11879, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 appnexus.com, 15825, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 [Kopiuj]
ReklamaOdszkodowania
KOMENTARZE
Autor komentarza: AlekW.Treść komentarza: Gratulacje Jacku. A tępymi komentarzami się nie przejmuj, to wszystko cepy z pis-u.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 09:32Źródło komentarza: Jacek Pilawa zasłużony dla OberasbachAutor komentarza: głupi JanekTreść komentarza: Ale ty "mądry" jesteś.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 09:29Źródło komentarza: Jacek Pilawa zasłużony dla OberasbachAutor komentarza: SpecOdNiczegoTreść komentarza: https://www.tuolawa.pl/artykul/34567,trzy-pytania-do-tomasza-frischmanna Jak zrealizowane zostaną te wszystkie plany to będzie w Oławie luz na drogach.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 08:26Źródło komentarza: Radna Magdalena Ziółkowska o budowanym przystankuAutor komentarza: SpecOdNiczegoTreść komentarza: https://www.tuolawa.pl/artykul/34567,trzy-pytania-do-tomasza-frischmanna Jak zrealizowane zostaną te wszystkie plany to będzie w Oławie luz na drogach.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 08:24Źródło komentarza: Radna Magdalena Ziółkowska o budowanym przystankuAutor komentarza: JanekTreść komentarza: Pan Jacek zawsze ten sam - Wszystko dla Niemiec!Data dodania komentarza: 20.05.2024, 08:07Źródło komentarza: Jacek Pilawa zasłużony dla OberasbachAutor komentarza: Waldek z cargoTreść komentarza: Pochwal się co w życiu osiągnąłeś? Bo jak marnujesz niedzielny wieczór na obrażanie innych w internecie to chyba niewiele.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 07:16Źródło komentarza: Radni z 4 komitetów utworzyli 6 klubów. Po co aż tyle?
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama