To było wtedy najpilniej strzeżone miejsce w Polsce. Strażnicy miejscy, nocne patrole policyjne co godzinę, wynajęta firma ochroniarska, dyżury Straży Ochrony Kolei, monitoring. Brakowało tylko śmigłowców krążących nad budynkiem i psów obwąchujących wszystko wokoło. Tak było w Oławie w noc poprzedzającą uroczyste oddanie do użytku zmodernizowanej stacji kolejowej. Do ostatniej chwili podmalowywano ściany, walcząc z grafficiarzami supernowoczesną farbą, po której wszystko spływa. Bez tych nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa do ostatniej chwili byłoby ryzyko, że oficjele przecinający wstęgę mogliby przeczytać na ścianie, że „życie jest do dupy” albo coś równie odkrywczego.
Już parę dni wcześniej jacyś pseudopasażerowie próbowali swoich sił przy platformach dla inwalidów, bo skoro wystaje jakaś wajcha, to oczywiście trzeba ją pociągnąć i powyginać. Tym razem szybko usunięto efekty takiego znęcania się nad nowym urządzeniem, zdążając przez uroczystym otwarciem stacji. Co będzie następnym razem, gdy strażnicy odejdą, a firma ochroniarska przeniesie się na kolejny obiekt szykowany do otwarcia? Czy wystarczy monitoring, przed którym chroni byle kaptur, zaciągnięty na oczy?
Kolejny raz dochodzę do wniosku, że nasze zapóźnienie cywilizacyjne nie maleje. Z jednej strony marzy nam się świat otwarty dla ludzi, wygodny, gdzie w budce telefonicznej znajdzie się książka z numerami, z drugiej - nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z wandalizmem, agresją i głupotą współobywateli, niszczących wspólne dobro. Najlepszym przykładem naszej bezradności jest toaleta na klucz dostępny w kasie, oraz hol dworcowy, gdzie - ze strachu przed pseudobezdomnymi - stoją zaledwie dwie niewygodne ławeczki. Na peronach stanęły za to betonowe - pewnie wytrzymają dłużej. Przykre to, ale prawdziwe.
Być może faktycznie zbyt szybko wprowadziliśmy do powszechnego obiegu komórki i komputery, skoro nie jesteśmy w stanie bezkolizyjnie korzystać z toalet czy dworców kolejowych...
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze