23 stycznia 1945 roku Palézieux podróżował ciężarówką z dziełami sztuki, zmierzając do willi Franka w Neuhaus na południe od Monachium. W tej bawarskiej miejscowości, nad Schliersee, ponownie uruchomiono biura Generalnej Guberni. Prawdopodobnie polskie zrabowane dzieła były tam w komplecie i zostały ukryte. Istnieją zeznania i relacje w tej sprawie.
Po wojnie
Frank i Palézieux zbiegli przed Rosjanami, uratowali życie i cenny ładunek, byli w strefie zachodniej, ale schowali kilka obrazów. Znali ich wartość rynkową, a w powojennym świecie zapewne chcieli się jakoś urządzić. Alianci bardzo szybko odnaleźli zasoby niemieckich nazistów, pomimo że wielu z nich zbiegło nawet na inne kontynenty.
4 maja 1945 roku alianci aresztowali Franka. Wkrótce potem przesłuchiwany dr de Palézieux, chcąc zdobyć przychylność i życzliwość Amerykanów, zdradził im miejsce ukrycia obrazów Leonarda i Rembranta ("Dama z gronostajem" oraz "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem"). To niemal cud, że te bezcenne obrazy ocalały, przetrwały jeden z największych kataklizmów w dziejach ludzkości!
Opisywane obrazy Frank ukrył w swojej willi w Fischhausen (Schlierse). Brakowało najcenniejszego, czyli "Portretu młodzieńca" Rafaela Santi.
Po wojnie nasze zabytki umieszczono w amerykańskim Centrum Dokumentacji 7. Armii, w Monachium. Służby śledcze, zarówno polskiego rządu na emigracji (prof. Karol Estreicher), jak i komisji międzynarodowej poszukującej dzieł sztuki (Monuments, Fine Arts, and Archives MFAA), a także Amerykanie i nowe władze w Warszawie - wszyscy prowadzili intensywne dochodzenie w sprawie losów dzieł sztuki. Wspólne działanie, pomimo gigantycznych trudności, także politycznych, pomogło w odszukaniu i zwrocie bezcennych skarbów kultury. Po latach uratowane obrazy powróciły do Polski, ale wiele dzieł jednak "znika".
Bez łaski
Hans Frank za swoją zbrodniczą działalność został oskarżony, skazany na śmierć i wkrótce powieszony w Norymberdze. Doktora De Palézieux, który długo pozostawał na wolności, w 1947 roku jednak aresztowano i przekazano Polsce. Dzięki ekstradycji polski wymiar sprawiedliwości mógł prowadzić własne śledztwo w sprawie jego udziału w grabieży i wywiezieniu zabytków z Polski. Akta jego sprawy są dostępne - to niezwykła lektura, być może powrócimy do niej na łamach gazety. Na razie najważniejsze jest to, że w toku procesu dotyczącego głównie rabunku i wywozu dzieł sztuki, udowodniono mu winę. Sąd nie wziął pod uwagę pozytywnych opinii polskich historyków i muzealników, którzy mieli okazję zetknąć się w czasie wojny z drem Palézieux. W 1948 roku Sąd Okręgowy w Krakowie zakończył proces. Wyrok: 5 lat pozbawienia wolności.
Prokuraturze nie udało się jednak wtedy dowieść, że brał udział w kradzieży zaginionego obrazu Rafaela. Palezieux 30 października 1949 r. złożył prośbę o darowanie mu reszty kary w drodze łaski Prezydenta RP (był nim wtedy niejaki B. Bierut). Jak wynika z protokołu wspólnego posiedzenia niejawnego (z 23 listopada 1949 roku) Sądu Okręgowego w Krakowie, skład orzekający uznał, że sprawę należy, cyt. "pozostawić bez dalszego biegu, uznając, że skazany Wilhelm Palesieux na łaskę nie zasługuje".
(12).jpg)
W przypadku Von Palézieuxa nie skorzystano z prawa łaski (arch. Roberta J.Kudelskiego)
Orzeczoną karę opisywany tu niemiecko-szwajcarski kustosz Wawelu odbywał w areszcie w Kłodzku i Krakowie, a później w obozach pracy w Warszawie i... w Jelczu.
Po odbyciu kary, w grudniu 1952 roku, dr Wilhelm Ernst von Palézieux został przewieziony z Polski do Niemiec. Odzyskał wolność, był "na zachodzie", ale wkrótce sprawy z przeszłości powróciły. Wciąż poszukiwano zaginionych dzieł. Właściciele zrabowanych obrazów również prowadzili własne śledztwa, ich rodziny i spadkobiercy nie ustawali w wysiłkach. Po wielu miesiącach Palézieux zgodził się na rozmowę ze Stefanem Zamoyskim. Rozmowa oczywiście miała dotyczyć zaginionych krakowskich obrazów. Do tak ważnej rozmowy jednak nie doszło - na kilka tygodni przed spotkaniem, 15 sierpnia 1955 roku, w Szwajcarii dr De Palézieux ginie w wypadku samochodowym. Przypadek, wypadek czy zaplanowane zabójstwo?
Palézieux zabrał wiele tajemnic do grobu, a świat wciąż poszukuje zrabowanych dzieł. Wielu wierzy, że nasz krakowski "Portret młodzieńca" istnieje. Może mają go Niemcy? Rosjanie? Amerykanie? Może kiedyś...
Cdn.
Napisz komentarz
Komentarze