Barbara Garlikowska: - Miłość jest dla mnie bardzo ważna. W moim życiu jest to miłość do wnuka. Córka mi zmarła i zajęłam się wnukiem, który teraz ma już 18 lat. Wiem, że on potrzebuje tej miłości.
Właśnie w niedzielę wyjechał, bo mieszka w Płońsku, ale był przez tydzień. To wspaniały czas. Byliśmy razem, u mnie jest bardzo szczęśliwy, znów wszystko się dobrze układa. 13 lat go wychowywałam i powiedział mi ostatnio "babciu, to był najlepszy okres w moim życiu". Wcześniej zachorował i był na długim leczeniu, ale już wrócił do zdrowia.
Opiekowałam się nim jak matka, wczułam się w rolę matki. Później został zabrany przez drugich dziadków, potrzymali go cztery lata i stwierdzili, że to nie dla nich, że to za trudne zadanie, że to wymaga zbyt dużego poświęcenia. Nie miał wsparcia, bo ojciec też mu zachorował. Wsparcie znalazł u mnie. Codziennie dzwonimy do siebie, wczoraj się nie mogłam dodzwonić, to bardzo się denerwowałam, ale wreszcie się udało. Jest dobrze. Tyle, że dzieli nas odległość 500 kilometrów, ale wspieramy się, jak możemy. A miłość do drugiej połówki? - Wyszłam za mąż jak miałam 19 lat, ale mąż po 30 latach małżeństwa zmarł. Odszedł jak miałam 50 lat. To był człowiek, który zawsze mnie wspierał, nagle stracił głos, zaatakował go rak strun głosowych, było już za późno. Miłość jest budującym uczuciem, kiedyś sensem życia był mąż, teraz wnuk. Kiedy mi go odebrali, to zachorowałam, płakałam wiele dni i strasznie osłabłam. Teraz już jest dobrze. Ta miłość daje mi siłę.
Roman Dawidowicz: - Odpowiedź na pytanie czym jest miłość jest w wierszu mojej córki. (publikujemy go poniżej - na zdjęciach). Pisałem w młodości, ale to było ponad 50 lat temu, a jak się ożeniłem, to nie było czasu na wiersze. Teraz na emeryturze wróciłem do tego. Na spotkaniach z seniorami (prowadząca spotkania) rzuciła dwa wyrazy i powiedziała, zrób do tego rym, napisz coś... I tak dociskała, dociskała, że napisałem. Dała nam inne wiersze do czytania, powiedziała wybierzcie trzy wyrazy i utwórzcie do tego swoje wersy, wziąłem tę karteczkę z trzema wyrazami i ją niestety zgubiłem.
Pomyślałem, co tu teraz zrobić? A... napiszę od razu cały wiersz i tam na pewno będą te trzy wyrazy. Tak wróciłem do pisania.
Dla mnie miłość to chęć do życia. Miłość nie musi być wcale do człowieka, może być do zwierząt, do jakiejś pasji. Na pierwszym miejscu stawiam miłość do kobiet, a później do naszego miasta. Nie trzeba nic więcej. W Oławie mieszkam 50 lat, nie chciałbym stąd nigdy wyjeżdżać. Mój syn mieszka w Dąbrowie Górniczej, ale marzy o Wrocławiu. Mówi, że to miejsce dla niego, to jest coś takiego, że jak o tym myśli, to aż pod sercem go kłuje. Uczył się we Wrocławiu, kocha to miejsce. Ja tak samo kocham Oławę, bo jest tutaj gdzie pospacerować, a teraz tak się rozwinęło, tak się rozbudowało, naprawdę jest gdzie chodzić. Oława to moja miłość.


Anna: - Miłość to poza mężem praca. Zawsze tak było. Ja po prostu muszę coś robić. Czyn jest dla mnie najważniejszy. Jestem już emerytką, ale wszelkie działanie jest dla mnie ważne. Praca mnie napędza, kocham coś robić, a że teraz ciężko jest ze zdrowiem, to jestem nieszczęśliwa. Ogranicza mnie ciało, ale generalnie kocham wyzwania, to jest moja miłość. Kocham też ludzi, całe życie pracowałam z ludźmi, bardzo lubię przebywać z innymi. Lubię poznawać też nowe miejsca, nie znoszę się nudzić, a styczeń i luty to dla mnie dwa najgorsze miesiące, bo najmniej wtedy jestem aktywna. Miłość to też przede wszystkim mąż, z którym jestem już 47 lat. Jesteśmy zodiakalnymi baranami i każdy się dziwi, że dwa barany tyle ze sobą wytrzymały.
Mam nadzieję, że dożyjemy do 50 rocznicy. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Już nawet koleżance mówiłam, że zdarzyło się ostatnio, że choroby nas dopadły i zastanawialiśmy się, co my bez siebie zrobimy, i mąż wymyślił, że jakby co, to razem pójdziemy na most i razem umrzemy. Takie romantyczne zakończenie, bo nie wyobrażamy sobie życia bez siebie. Od podstawówki się znamy. Nasze drogi po szkole się rozeszły, ale ta chemia była taka, że później znów się spotkaliśmy.
Napisz komentarz
Komentarze