Rygielski: - Zarządy bywają historią
- Prosiłbym, żeby na sesji nie omawiać jednostkowych przypadków - odpowiadał prezes Janusz Bolanowski. - Jeśli ktoś ma konkretną sprawę, niech prześle do nas informację pisemną - wtedy się do niej odniesiemy. Nie może być tak, że jestem zapraszany na posiedzenie RM i nagle zaskakiwany sytuacjami, których prawdziwości nie jestem w stanie od razu zweryfikować. Wczoraj pani radna Julia Oprzędek opowiadała o przypadku, w którym ktoś miał czekać dwa tygodnie na poradę - ta wypowiedź wywołała duże oburzenie wśród naszych pracowników. Jeśli ktoś ma problem, pisze do nas - a my odpowiadamy. Szanowni państwo, oburzają mnie też niektóre wypowiedzi, jak choćby ta pana radnego, sugerująca, że źle traktujemy pacjentów. Stanowczo zaprzeczam - ani ja, ani nikt z naszego personelu nie traktuje pacjentów w niewłaściwy sposób. Powiedziałem, że jesteśmy przygotowani na zakończenie działalności punktu lekarskiego w Minkowicach Oławskich - i to nie znaczy, że kogoś zaniedbujemy. Przez trzy miesiące, w których nie było lekarza, przetestowaliśmy brak tego punktu w praktyce i jesteśmy gotowi na takie rozwiązanie. Każdy pacjent ma prawo wybrać przychodnię, z której usług chce korzystać. To jego suwerenna decyzja. Co ciekawe, bardzo aktywnie wypowiadają się radni, którzy nie są nawet naszymi pacjentami. Pan radny Rygielski w swojej wypowiedzi nie przypomniał jednej ważnej kwestii - jeśli ktoś zdecydował się, że zakład opieki zdrowotnej działa jako jednostka, której organem tworzącym jest samorząd, to ten zakład funkcjonuje w granicach obowiązującego prawa. Mamy konkretne obowiązki wobec pacjentów zapisanych do naszej podstawowej opieki zdrowotnej. W stosunku do pozostałych - niezależnie, czy ktoś pochodzi z Doniecka, Sri Lanki czy jakiegokolwiek innego miejsca - obowiązują jednakowe zasady. Polska jest państwem unitarnym. I to nie jest szyderstwo, tylko fakt - taki stan prawny obowiązuje od 26 lat. Jeśli ktoś nie jest zadowolony z usług danego zakładu opieki zdrowotnej, może wybrać inny. Pieniądz idzie za pacjentem. Nie jesteśmy "służbą", choć zwyczajowo mówi się czasem "służba zdrowia", ale jest to termin historyczny. Obecnie działamy jako ochrona zdrowia. Na koniec jeszcze raz podkreślę - jeśli ktoś ma zarzut czy zastrzeżenie, proszę napisać. My to sprawdzimy i się ustosunkujemy. Sesja Rady Miejskiej nie jest miejscem do rozstrzygania jednostkowych przypadków. Naprawdę sądzicie państwo, że mamy przy sobie wszystkie dane i wydruki, żeby móc natychmiast odpowiedzieć na każdą sprawę? Proszę napisać - odpowiemy.
Fragment tej wypowiedzi zirytował radnego Rygielskiego: - Panie prezesie, drugi raz zrobił pan rzecz niedopuszczalną! W poprzedniej kadencji ujawnił pan publicznie, że nie jestem pacjentem pańskiej przychodni. Teraz robi pan to ponownie. Trzeciego razu nie będzie. To jest ostrzeżenie, proszę poczytać ustawę RODO i wszelkie orzecznictwa do tego przepisu. Proszę się wstrzymać z upublicznianiem takiej informacji. Jest takie sformułowanie jak dane wrażliwe i to jest właśnie ujawnianie danych wrażliwych. Chcę też powiedzieć, że pan prezes często powtarza, że coś jest historią. Zarządy też bywają historią...
Krzysztof Skrzydłowski pytał, czy w dobie XXI wieku przychodnia akceptuje skargi mailowe. Bo akurat on na maila odpowiedzi nie otrzymał...
Radny Tadeusz Babski (Koalicja dla Jelcza-Laskowic) sugerował, że warto byłoby wprowadzić esemesowe przypomnienia o umówionej wizycie u lekarza, co mogłoby zmniejszyć liczbę pacjentów, którzy nie przychodzą do specjalisty, nie informując o tym nikogo wcześniej, więc jednocześnie zabierając miejsce innej osobie.
Głos zabrał także radny Mariusz Pawlaczek (Koalicja dla Jelcza-Laskowic), który jest mieszkańcem Minkowic Oławskich: - Chciałbym odnieść się do wypowiedzi pana prezesa na temat "ćwiczeń" związanych z brakiem lekarza w Minkowicach. Jak rozumiem, okres, w którym nie było tam lekarza, miał posłużyć jako swoiste przetestowanie sytuacji, w której punkt lekarski przestaje funkcjonować. Panie prezesie, te "ćwiczenia" - o ile można tak to w ogóle nazwać - wypadły pomyślnie chyba tylko z pańskiego punktu widzenia. Mieszkańcy mają zupełnie inne zdanie. Bardzo mocno to przeżyli, czuli się pozostawieni sami sobie. Wciąż są pacjentami tej przychodni, a konkretnie tego punktu, chyba wyłącznie dlatego, że szczerze liczą na to, iż pan burmistrz dotrzyma słowa i zrobi wszystko, by ten ośrodek przetrwał. Myślę też, że gdyby te informacje zostały oficjalnie podane do publicznej wiadomości, zdecydowana większość tych osób odeszłaby. Znam odpowiedź - od lat każdy może wybrać, gdzie chce być pacjentem. Ale w tym przypadku mamy do czynienia z inną sytuacją - przychodnia w Jelczu-Laskowicach to podmiot, którego gmina jest jedynym właścicielem udziałów. Z każdym pacjentem, który odchodzi, odchodzą też pieniądze. Jestem prawnikiem i - z tego, co wiem - celem działalności podmiotu gospodarczego, jakim jest spółka prawa handlowego, jest generowanie zysków. Trudno mi więc zrozumieć logikę postępowania, według której pozwala się na odpływ pacjentów, a tym samym - środków finansowych. W mojej ocenie, to nieracjonalne.
Tak odpowiedział prezes Janus Bolanowski: - Panie przewodniczący Babski, kwestia przypomnień SMS-owych była już poruszana w poprzedniej kadencji. Od 18 lat przypominamy pacjentom o wizytach telefonicznie. Nie robimy tego przez SMS-y, ponieważ nie mamy żadnej gwarancji, jaka będzie reakcja. Zdarza się, że nawet pacjenci poinformowani telefonicznie deklarują, że przyjdą, a potem się nie pojawiają. Gdybyśmy tego w ogóle nie robili, to bylibyśmy w zupełnie innej sytuacji - połowa lekarzy odeszłaby z pracy, bo nie mieliby do kogo przyjeżdżać. Słusznie pan zauważył, że absencja wśród Polaków wynosi około 30%, a wśród obywateli Ukrainy - 75%. Przećwiczyliśmy to wszystko i wiemy, że najskuteczniejszym rozwiązaniem jest po prostu oddzwonienie do pacjenta. Wtedy mamy realny kontakt z człowiekiem. (...) Narodowy Fundusz Zdrowia coraz bardziej naciska, by wdrażać takie rozwiązania, o których pan mówi, ale ja nie jestem optymistą, że będą one lepsze niż te, które my obecnie stosujemy. Proszę też pamiętać, że pacjenci często przychodzą kompletnie nieprzygotowani. Pomimo dziesięciu kartek informacyjnych nie wiedzą, jakie leki biorą. Odbywa się wiele "pustych" wizyt - bez efektu. Można by coś przyspieszyć, zmienić, ukierunkować diagnostykę, ale się nie da. Przychodzi młoda kobieta i nie wie, co starsza mama przyjmuje. I znowu - mamy pustą wizytę, a z pustych wizyt robią się kolejki. Kilka lat temu słyszeliśmy narzekania, że są kolejki, ale pacjenci z Oławy mówili, że tam nie ma kontraktów, więc leczą się w Jelczu-Laskowicach. W takim przypadku dobrze, że te kolejki się pojawiają - bo są naturalną konsekwencją napływu pacjentów. Odnosząc się do słów pana Mariusza Pawlaczka - rozumiem, że pan prawnikiem, ale - z całym szacunkiem - nie ma pan pojęcia o zarządzaniu ochroną zdrowia. Szanuję pana, ma pan prawo do wyrażania opinii, ale proszę się nie obawiać - rozpaczy finansowej nie będzie, nawet jeśli część pacjentów odejdzie. My sobie poradzimy. Żeby mieć kadrę medyczną, kupować sprzęt, utrzymać budynek - trzeba działać odpowiedzialnie. W ciągu ostatnich 20 lat inwestycje w majątek gminy - czyli państwa majątek - wyglądały tak: 62,5% pochodziło ze środków wypracowanych przez spółkę, 37% - z budżetu gminy. Pana wątpliwości nie rozwieję, bo - z całym szacunkiem - nie jest pan osobą powołaną do tego, by prowadzić z nami rozmowy na tym etapie. Państwo radni zdecydowali w 2002 roku, że organami spółki są: zarząd, rada nadzorcza i burmistrz jako właściciel. Państwo jesteście osobami związanymi z właścicielem, ale nie jesteście organami spółki. Chcieliście spółkę prawa handlowego - to ją macie. Wydaliśmy mnóstwo pieniędzy na cele społeczne - moim zdaniem, często błędnie - ale tak się stało. I żeby była jasność - my nie jesteśmy "krwiopijcami", którzy chcą tylko zarobić i wykorzystać gminę. Jeszcze raz przypomnę to, co mówiłem w - jak to określił radny - "monodramie". Wzrasta nam liczba pacjentów o 2%, liczba wizyt o 10%. My naprawdę pracujemy. Mówiłem też wczoraj o szczepieniach przeciwko COVID-19. Przy pierwszej dawce szczepiliśmy wszyscy, prywatne podmioty również. Przy kolejnych - firmy prywatne się wycofały, a my szczepiliśmy dalej. Dochodziło do sytuacji, w której pracownicy się zarażali, a nawet - w jednym przypadku - członek rodziny pracownika zakaził się od niego i zmarł. I państwo macie jeszcze czelność mówić, że my się ludźmi nie zajmujemy? Że nimi gardzimy? To jest skandal! Ja mówię o faktach!
W tym momencie przewodniczący Rady Miejskiej Jacek Załubski zaczął upominać prezesa Janusza Bolanowskiego, apelując, by nie formułował wypowiedzi w ten sposób. Prezes odpowiedział, że może przerwać wypowiedź i zakończyć tą dyskusję. Odszedł od mównicy i zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Nie wiem- na jakiej podstawie ocenia pan moje kompetencje - mówił radny Pawlaczek do wychodzącego z sali prezesa Bolanowskiego. - Nie ma pan pojęcia - jakie są moje kompetencje, natomiast nie istnieją pana wypowiedzi, które nie obrażają adwersarza.
Dyskusję zamknął burmistrz Piotr Stajszczyk: - Szkoda, że pan prezes opuścił salę, zwłaszcza, że temat zmierzał do końca. Mam nadzieję, że w domu odsłucha sesję do końca, bo powiedział dziś zbyt wiele nie tylko niepotrzebnych, ale także niewłaściwych słów, które dotykają również radnych. Nie wyobrażam sobie, żeby tak to wyglądało. Tak samo nie wyobrażam sobie, że ośrodek w Minkowicach Oławskich przestanie funkcjonować. Jeżeli powodem miałyby być względy ekonomiczne, to radni na pewno się na tym problemem pochylą i spróbujemy go rozwiązać. Najważniejsze są problemy ludzi - mieszkańców naszej gminy.
Napisz komentarz
Komentarze