Dziennikarze komentują
Mowa oczywiście o corocznych spotkaniach w Oleśnicy Małej, których najmocniejszym punktem zwykle jest spektakl "Teatru Formy". Nie ma co mówić, mało jest w naszym powiecie takich miejsc, które żyją historią, gdzie można się o nią dosłownie otrzeć, gdzie duch i emocje zastępują książkową wiedzę. Na dodatek możemy tu mówić o dziejach lokalnych, ale na tle wielkiej historii, nawet ponadeuropejskiej. Bo to przecież Oleśnica Mała templariuszy, czyli początków chrześcijaństwa, wypraw krzyżowych, tajemniczych spisków, skarbów. Ale też Oleśnica Mała Yorcków von Wartenburgów, czyli spiskowców z Krzyżowej - krytyków Hitlera, wielkich tajemnic III Rzeszy i powojennych losów tego wyjątkowego pałacu.
Pałac, niestety z roku na rok niszczejący, jest nośnikiem dziesiątek anegdot, które niegdyś przez lata opowiadał i opisywał, głównie w naszej gazecie, dziś już nieżyjący Stanisław Borkowski. A czynił to tak skutecznie, że do dziś on sam wrósł już w historię tego miejsca. Jak nagrobek konia na dziecińcu pałacu. Jak kamienna płyta, przy której rozsądzano spory. Jak ryba z fontanny, sącząca źródlaną wodę z głębin pałacowych czeluści. Jak mauzoleum von Wartenburgów, kryjące niejedną tajemnicę. Jak parkowe cokoły, które przypominają, że niegdyś ktoś na nich stał.
Dziś tylko dzięki takim inicjatywom, jak "Mit i historia", przynajmniej raz w roku ktoś znów ma szansę, by stanąć na cokole. Znów byli mieszkańcy pałacu mogą przechadzać się parkowymi alejkami, czasem znów przemknie konno jakiś rycerz, a stary pielgrzym pokaże drogę do Ziemi Świętej. Jak to na "Szlaku świętego Jakuba" bywało. A wszystko to dzięki Gminnemu Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji, które mimo zmian na stanowisku dyrektora, kontynuuje dobre tradycje i chwała mu za to. Podobnie jak wszystkim dobrodziejom, bez których nie odbyłaby się ta impreza.
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze