- Skąd się wzięło takie zamieszanie? Rodzice skarżą się, że nie wiedzieli do końca co robić...
- Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, co chwilę rząd wprowadzał poprawki. „Na górze” trwały przepychanki. Finał sprawy nastąpił dopiero 22 kwietnia tego roku, bo od tego dnia obowiązuje ustawa, a podania o przyjęcie do przedszkoli przyjmowano do 15 kwietnia. Tu był paradoks. My też nie wiedzieliśmy, co robić, a trzeba było podjąć decyzję. Zrobiliśmy szczegółową analizę liczby miejsc i dzieci, ubiegających się o przyjęcie do przedszkoli. Biorąc to pod uwagę, burmistrz zadecydował, że wszystkie sześciolatki kierujemy do szkolnych zerówek, a do przedszkoli tylko 3-, 4- i 5-latki.
- Rozumiem, że taką decyzję podjęto ze względu na młodsze dzieci, dla których nie byłoby miejsca, gdyby „starszaki” zostały...
- Tylko dlatego. Rodzice ponad setki sześciolatków ubiegali się o przyjęcie ich do przedszkoli. Gdyby do tego doszło, nie byłoby miejsca dla młodszych dzieci.
- Ile było podań od rodziców sześciolatków?
- 169. Gdyby przedszkola przyjęły te dzieci, wtedy znalazłoby się miejsce tylko dla 20 trzylatków. To byłby prawdziwy dramat.
- Pojawiają się głosy, że w szkołach jednak nie ma miejsc dla sześciolatków. Jedna z matek powiedziała, że jej koleżanka musiała przemeldować malucha do babci, bo obowiązuje rejonizacja... Rodzice skarżą się, że wcale nie mają możliwości wyboru szkoły. Muszą oddać pociechę tam, gdzie są jeszcze wolne miejsca...
- Nie słyszałem, żeby ktoś musiał z tego powodu przemeldowywać dziecko. Na spotkaniach z rodzicami dyrektorzy szkół wyjaśnili, że rejonizacja obowiązuje, ale każdy ma prawo wyboru. Oczywiście, jeżeli szkoła ma komplet, to nie może przyjąć nowego ucznia, ale przygotowaliśmy tyle miejsc dla sześciolatków, że bez problemu wystarczy dla każdego.
- Gdzie w takim razie są jeszcze te wolne miejsca?
Napisz komentarz
Komentarze