Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 10 maja 2024 10:09
Reklama BMM
Reklama
Reklama
News will be here

Wszystkich na Paraszkowie chowali, ale my wierzyliśmy, że wrócimy

10 lutego 2023 minęła 83. rocznica pierwszej masowej zsyłki na Sybir. Ten trudny czas, pełen mrozu, głodu, cierpienia i tęsknoty za ojczyzną, wspomina Marianna Krystyna Gorazdowska
Wszystkich na Paraszkowie chowali, ale my wierzyliśmy, że wrócimy

Autor: fot. arch. prywatne

Tekst ukazał się pod koniec stycznia 2023 roku na łamach "Gazety Powiatowej".

***

Dziś mieszka w Wójcicach, gdzie przez kilkanaście lat sprawowała funkcję dyrektora miejscowej szkoły podstawowej. Pochodzi z dawnego województwa krakowskiego, ale w dzieciństwie mieszkała też na tarnopolskim Podolu. To właśnie stamtąd ją i całą jej rodzinę zabrano na Sybir. Marianna, choć bliscy częściej mówią Krystyna, miała wtedy osiem lat.

Biedni, więc zahartowani

- Nasza rodzina liczyła dziesięć osób. Wywózka była w 1940 roku. Wszystkich nas zabrali. Był późny wieczór, podjechały sanie i pamiętam krzyk, że mamy się zbierać. Zaczęli wrzucać najmłodszych na sanie, więc mama okryła nas pierzyną. Co mogła i zdążyła wziąć ze sobą to wzięła. Nie wiedzieliśmy, gdzie nas zabierają. Nie wiedzieliśmy za co. Domyślaliśmy się, że chodziło o to, że byliśmy Polakami. Nie mówili, gdzie jedziemy, wylądowaliśmy na najbliższej stacji kolejowej w Germakówce. Tam już stały duże wagony. A w tych wagonach takie jakby półki, na których układano po dziesięć rodzin. Okropny mróz, szron na wagonach, byliśmy bardzo zmarznięci i głodni. Mama wzięła ze sobą dzieżę z chlebem, w wagonie był piecyk, więc robiła nam placki. Wiedzieliśmy, jak radzić sobie z biedą. Na Podolu nie mieliśmy luksusów, żyliśmy bardzo skromnie, więc potem w ekstremalnych warunkach potrafiliśmy przetrwać. Ci, którzy w Polsce żyli dostatnio, na Syberii bardzo szybko umierali. Myślę, że my byliśmy silniejsi, bardziej zahartowani. Jedliśmy trawę, pokrzywy i lebiodę. W wagonie spędziliśmy trzy miesiące. Ubikacją w tym czasie była dla nas zwykła dziura. Mężczyźni, kobiety, wszyscy z niej korzystali. Nie było zasłon ani niczego. Po jakimś czasie ludziom już było wszystko obojętne. Przez całą drogę nikt nam nic nie mówił. Czasem, jak podjeżdżaliśmy pod większą stację, to przynosili nam kapuśniak. Ale to było rzadko, poza tym jedzenia nie dostawaliśmy. Zabrali nas w lutym, dojechaliśmy w maju. Na Syberii stał jeszcze śnieg.

Ucieczka? Ale dokąd?

- Trafiliśmy do olbrzymiego baraku z kłody sosnowej. Między sosnami upchano mech, a w tym mchu gnieździły się pluskwy, co bardzo nam doskwierało. Nie potrafię powiedzieć, jak wielka była bieda i głód. Wrzucili nas do tego baraku bez słowa i odjechali. Dopiero po dwóch czy trzech dniach przyszli i zagonili pełnoletnich do pracy, w tym m.in. moje siostry. Pracę miały bardzo ciężką, musiały ładować wielkie sosny na wagony. Dwanaście dziewcząt ciągnęło kłodę na wielkich linach. Czasem tam zaglądałam i słyszałam, jak one krzyczały. Przez cały dzień musiały bardzo ciężko pracować. Ja miałam osiem lat, więc mnie do pracy nie wzięli. Jakbym miała dwanaście-czternaście, to wysłaliby mnie do lasu zbierać szyszki.

Czasem słyszę pytania, czy nie próbowaliśmy uciekać. Ale gdzie? Nie było nawet takiej możliwości. Żadnego transportu, niczego... To był głęboki Sybir, chcieliśmy po prostu przetrwać. Nie było łatwo, bo doskwierał nam głód. Siostry dostawały mały kawałek chleba, którym się z nami dzieliły. Bywało tak, że innego jedzenia nie mieliśmy. Zdarzało się, że Rosjanki podrzucały nam po kilka ziemniaków. Miejscową ludność zapamiętałam jako dobrych ludzi, którzy nam pomagali.

Dom dziecka i 200 kilometrów piechotą

- Po dwóch latach żołnierz NKWD powiedział, że zabierze dwoje dzieci od rodziców i umieści je w domu dziecka, by nie umierały z głodu. Padło na mnie i brata. Wywieźli nas dwieście kilometrów od rodziny, z którą całkowicie straciliśmy kontakt. Nie umiałam jeszcze nawet po polsku pisać. Wtedy się nie zastanawiałam nad tym, że być może już nigdy nie zobaczę rodziców. Dom dziecka był po jednej stronie głównej drogi, a po drugiej stała szkoła. Nauczyłam się pisać i czytać po rosyjsku. Bardzo tęskniłam za rodziną, pisałam listy do rodziców, przekazywałam je wychowawczyni i prosiłam, by je wysłała. Niestety, ona tego nie robiła. Zauważyłam, że na budynku szkoły jest skrzynka pocztowa. Pewnego dnia w drodze na lekcje wystąpiłam z szeregu i wrzuciłam list do skrzynki. Okazało się, że ten list do rodziców dotarł. W ten sposób dowiedzieli się, gdzie dokładnie jesteśmy. Tata przyszedł po nas pieszo, dwieście kilometrów... Dostał przepustkę na podstawie listu ode mnie. Któregoś dnia zauważył go mój brat w drodze do szkoły. To była ogromna radość! Na początku byliśmy w stanie mówić do taty tylko po rosyjsku. Nikt nam nie zabraniał w domu dziecka używać polskiego, ale przez dwa lata chodziliśmy do rosyjskiej szkoły, więc trochę zapomnieliśmy i trzeba było się przedstawić. Oddali nas bez problemu. Wróciliśmy do obozu transportem na odkrytych wagonach - takich platformach, na których kładzie się drewno.

 

Koniec wojny, początkiem nadziei

 

- Do obozu wróciliśmy dwa lata po tym, jak zabrano nas do domu dziecka. Nie było już takiego głodu jak wcześniej. Ludzie nauczyli się życia w tych trudnych warunkach - sadzili ziemniaki, gotowali, każdy starał się sobie jakoś radzić. Nie żeby władze radzieckie traktowały nas lepiej, po prostu my byliśmy już bardziej przystosowani. Powstało też coś w rodzaju przedszkola, w którym uczyły dwie polskie nauczycielki - Mackiewicz i Terlecka. Mówiły do nas po polsku, dużo rozmawialiśmy o patriotyzmie, o szacunku do zmarłych i do miejsc ich pochówku.

Mnie już do pracy nie wysłali. Chodziłam tylko do lasu zbierać szyszki, potrzebne na rozpałkę. Zimy tam były koszmarne, nieraz się trafiało trzydzieści czy czterdzieści na minusie. Nie mieliśmy nic, żeby się okryć, tylko to ubranie, co na sobie. Tuliliśmy się do siebie i tak przeżywaliśmy kolejne dni. Przez te lata wielu umarło z głodu i wycieńczenia. Jak przyjechaliśmy, to Polaków było pełno. Gdy wyjeżdżaliśmy, zostały ledwie dwie rodziny. Najgorszy był ten chłód i głód. Latem doskwierały też takie okropne muszki. No i pluskwy... nie mieliśmy żadnych środków, żeby je wytępić. Jak ktoś zachorował, to albo udało mu się jakoś wyzdrowieć naturalnie, albo trafiał na cmentarz. Był w pobliżu jeden. Mówiliśmy na niego Paraszków. Wszystkich na Paraszkowie chowali, ale my zawsze wierzyliśmy, że wrócimy.

Słyszeliśmy, że skończyła się wojna, więc mieliśmy nadzieję, że pozwolą nam jechać do Polski. Kazali nam iść dwanaście kilometrów do wagonów. Pamiętam duży śnieg, nie miałam siły po nim iść. Nagle upadłam i tak leżałam, a reszta poszła dalej. Dopiero w pociągu mama zorientowała się, że mnie nie ma. Wysłała starszego brata, by poszedł mnie szukać. Nie wiem, ile przeszedł, ale znalazł mnie leżącą na śniegu. Pamiętam, że marzyłam o tym, by mnie nikt stamtąd nie ruszał, bo było mi tak dobrze. Być może już zamarzałam i nie mogłam świadomie myśleć. Na szczęście Marian zdążył i razem ruszyliśmy na pociąg.

 

Z Międzylesia do Wójcic

 

- Do Krakowa wróciliśmy w 1946 roku. Tam spotkaliśmy księży, dzięki którym przystąpiłam do pierwszej komunii świętej. Potem tułaliśmy się po Polsce. Trafiliśmy do Międzylesia, gdzie chodziłam do szkoły podstawowej. To była placówka ośmioklasowa z wieloma nauczycielami. Skończyłam ją i wciąż miałam dużą chęć do nauki. Poszłam więc do gimnazjum w Bystrzycy Kłodzkiej. Zapisałam się do klasy pedagogicznej, zdałam maturę i zatrudnili mnie w szkole. W ten sposób w Gaworowie znalazłam pracę jako nauczycielka języka polskiego, choć jak brakowało ludzi, to i matematyki w młodszych klasach mogłam uczyć. Po czasie dyrektor dostał awans, a jako że byłam jedyną osobą, która miała kwalifikacje, powierzono mi jego funkcję. Od 1952 roku przez szesnaście lat pracowałam tam jako dyrektor. Gdy przyjeżdżali różni wizytatorzy, to mówili o mnie "mała dyrektora od dużej szkoły". Zaocznie zdobyłam tytuł magistra filologii polskiej. Gdy zaczynałam, nie było tam nawet ubikacji. Za mojej kadencji przeprowadzono wiele remontów. Po tych kilkunastu latach stwierdziłam, że lepiej byłoby mieszkać bliżej Wrocławia. Napisałam podanie do kilku powiatów i odezwali się akurat z Oławy. W ten sposób zostałam dyrektorem w Jaworowie (obecnie powiat strzeliński).

 Mieszkałam już bliżej Wrocławia, ale marzył mi się dom przy lesie. Bardzo podobały mi się Wójcice, więc poprosiłam inspektorat w Oławie o przeniesienie. Oni wiedzieli, jak zagospodarowałam szkołę w Jaworowie, więc zatrudnili mnie jako dyrektora w Wójcicach. Tam też było dużo do zrobienia. Okna się sypały, dach był dziurawy, ubikacja na zewnątrz. Krok po kroku wyremontowałam i tę szkołę. W 1985 roku przeszłam na emeryturę. Za swoją pracę otrzymałam mnóstwo wyróżnień i nagród.

*

W publikacji wydanej z okazji jubileuszu szkoły w Jaworowie jeden z nauczycieli, ówczesnych podwładnych Marianny Krystyny Gorazdowskiej, napisał: - Zapamiętałem ją jako osobę bardzo energiczną, postępową i wymagającą. Ceniliśmy ją za pracowitość, profesjonalizm i obiektywizm w ocenie metod nauczania. Zawsze powtarzała, że lekarze nigdy nie zlecają tych samych lekarstw dla wszystkich pacjentów, więc nie można jednakowo podchodzić do wszystkich uczniów. Preferowała indywidualizację, zlecała dwupoziomowe nauczanie - wyższy poziom dla bardziej zdolnych i niższe wymagania dla mniej. Dzięki jej staraniom wyremontowano świetlicę wiejską, zburzono gigantyczne mury po spalonej niemieckiej stodole, a na uzyskanym terenie stworzono boisko.

- Jest pani dumna ze swoich zawodowych osiągnięć? - pytam na koniec.

- Nigdy w ten sposób o tym nie myślałam - odpowiada nieśmiało pani Krystyna.

- To proszę się nad tym zastanowić, bo jest z czego być dumnym - wtrąca Aleksander Maciejewicz, prezes oławskiego koła Związku Sybiraków, obecny przy naszej rozmowie. 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
mgid.com, 649292, DIRECT, d4c29acad76ce94f lijit.com, 349013, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b lijit.com, 349013-eb, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b openx.com, 538959099, RESELLER, 6a698e2ec38604c6 appnexus.com, 1019, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 improvedigital.com, 1944, RESELLER rubiconproject.com, 9655, RESELLER, 0bfd66d529a55807 Xapads.com, 145030, RESELLER google.com, pub-3990748024667386, DIRECT, f08c47fec0942fa0 Pubmatic.com, 162882, RESELLER, 5d62403b186f2ace video.unrulymedia.com, 524101463, RESELLER, 29bc7d05d309e1bc lijit.com, 224984, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b Pubmatic.com, 163319, RESELLER, 5d62403b186f2ace adyoulike.com, a15d06368952401cd3310203631cb18b, RESELLER rubiconproject.com, 20736, RESELLER, 0bfd66d529a55807 pubmatic.com, 160925, RESELLER, 5d62403b186f2ace onetag.com, 7a07370227fc000, RESELLER lijit.com, 408376, RESELLER, fafdf38b16bf6b2b spotim.market, sp_AYL2022, RESELLER, 077e5f709d15bdbb smartadserver.com, 4144, RESELLER nativo.com, 5848, RESELLER, 59521ca7cc5e9fee smartadserver.com, 4577, RESELLER, 060d053dcf45cbf3 appnexus.com, 13099, RESELLER pubmatic.com, 161593, RESELLER, 5d62403b186f2ace rubiconproject.com, 11006, RESELLER, 0bfd66d529a55807 onetag.com, 7cd9d7c7c13ff36, DIRECT ssp.e-volution.ai, AJxF6R4a9M6CaTvK, RESELLER rubiconproject.com, 16824, RESELLER, 0bfd66d529a55807 adform.com, 2664, RESELLER, 9f5210a2f0999e32 appnexus.com, 11879, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 appnexus.com, 15825, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 [Kopiuj]
ReklamaOdszkodowania
KOMENTARZE
Autor komentarza: ObserwatorTreść komentarza: "Uśmiechnięta Europo" skąd u Was tyle złości,nietolerancji dla inaczej myślących.Kto głosuje na PIS to jest oszołom,ciemnota,niewykształcony itd.,itp.Na PIS głosuje średnio około 7 mln obywateli,wszyscy się mylą?Uderzcie się czasami w piersi...Data dodania komentarza: 10.05.2024, 09:37Źródło komentarza: W Oławie bez zmian. Wciąż rządzą PiS i BBSAutor komentarza: cześTreść komentarza: Przecież my jesteśmy kolonią USA to co się dziwisz :DData dodania komentarza: 10.05.2024, 07:34Źródło komentarza: Dwie osoby zatrzymane z narkotykamiAutor komentarza: Filozof greckiTreść komentarza: E-maile pomogły, sam pisałem i dziury ładnie całościowo poklejone.Data dodania komentarza: 10.05.2024, 07:10Źródło komentarza: Dziura w drodze pod domem, więc ściany pękająAutor komentarza: GgggTreść komentarza: Nie wierzę. Wyborca , czytelnik , mieszkaniec musiał w Powiatowej armaty wytoczyć ..... laskę zrobili i drogę naprawiliData dodania komentarza: 10.05.2024, 06:23Źródło komentarza: Dziura w drodze pod domem, więc ściany pękająAutor komentarza: bbTreść komentarza: Na jaką jezdnie ? jak cos to na pobocze jezdniData dodania komentarza: 09.05.2024, 23:56Źródło komentarza: Z ciężarówki wysypały się drewniane bale. Możliwe utrudnieniaAutor komentarza: anty partyjnyTreść komentarza: oławianin, może i ty masz dziadowskie pochodzenie, ale decyzja Tomasza aby kontynuować koalicje PIS/BBS to wielki błąd , który prędzej czy później odbije się czkawką . P.S Suwerenna Polska jest częścią PIS. Jakie pochodzenie taka znajomość polityczna.Data dodania komentarza: 09.05.2024, 22:52Źródło komentarza: W Oławie bez zmian. Wciąż rządzą PiS i BBS
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama