- Gdy nadeszły informacje o zagrożeniu powodzią, dałem w internecie ogłoszenie, że będę potrzebował lawet do przewiezienia samochodów z muzeum w bezpieczne miejsca - mówi Tomek Jurczak, właściciel Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie. - Chciałem zrobić rozpoznanie, zbudować bazę takich lawet. Przyda się na ewentualną akcję ewakuacji. Już po chwili odebraliśmy tysiąc komentarzy pod postem i równie dużo zapewnień, że będą lawety, a już pół godziny później zaczęły się zjeżdżać. Głównie te z Oławy i okolic, więc zaczęliśmy pakować i przewozić auta.
Przyjechało 30 lawet i ponad 60 osób do pomocy przy ewakuacji. W ciągu 12 godzin wywieziono 300 najcenniejszych samochodów, które znajdowały się na parterze muzeum. Trafiły w cztery bezpieczne miejsca.
- Jesteśmy muzeum, były tu skarby historyczne i moim obowiązkiem było zabezpieczyć eksponaty w sytuacji zagrożenia - dodaje Jurczak. - W 1997 w tym miejscu nie było wody, ale jest to teren położony między dwiema rzekami (pół kilometra od Odry i kilometr od Oławy - od red.) i nie wiadomo, co się może zdarzyć, zwłaszcza że teren położony jest nisko, bo tylko 129 metrów nad poziomem morza i jest jednym z najniżej położonych w Oławie, więc gdyby woda przedarła się przez zabezpieczenia, to na pewno by tu przyszła.
Jurczak nie chce mówić o ewentualnych stratach materialnych, bo - jak mówi - oszacowanie wartości tych samochodów jest niemożliwe, poza tym nie o pieniądze tu chodzi. - One mają wartość historyczna i to jest najcenniejsze - dodaje.

Napisz komentarz
Komentarze