Przypomnijmy, że Eugeniusz Engel w 2001 roku spotkał Józefa Sobola w pociągu na trasie Katowice-Kraków. Podczas podróży mężczyzna opowiedział historię swojego pobytu oraz ucieczki z obozu niedaleko dzisiejszego Jelcza-Laskowic.
Wydało mi się to na tyle interesujące, że postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej o tym człowieku. Po ponad roku miałem już nieco dokumentów i informacji, ale wciąż mimo silnych starań nie udało mi się skontaktować z bliskimi bohatera. Pomimo tego postanowiłem napisać artykuł o Józefie Sobolu. Tekst opublikowany w lipcu zeszłego roku skończyłem tymi słowami: "Być może w przyszłości uda mi się odnaleźć rodzinę bohatera tego tekstu. Jeszcze się o to postaram. Na pewno spróbuję za pośrednictwem kogoś przed 1 listopada pozostawić kartkę na jego grobie z prośbą o kontakt. Może tym razem się uda. Mam nadzieję, że pozostawił po sobie jakieś wspomnienia dotyczące uwięzienia go w AL Fünfteichen i okoliczności opuszczenia obozu...".
Stało się dokładnie tak, jak sobie tego życzyłem!
Kontakt
W połowie października byłem pół dnia w Krakowie i korzystając z chwili wolnego czasu nie mogłem odpuścić odwiedzenia grobu Józefa Sobola. Chociaż nigdy tam nie byłem, to szybko odnalazłem pomnik, ale ku mojemu zdziwieniu różnił się nieco od tego, który widziałem kilka miesięcy wcześniej, gdy znajoma wykonała dla mnie jego fotografię. Okazało się, że od tego czasu w grobie pochowano kogoś jeszcze, domyślałem się, że to syn. Oprócz tego na pomniku umieszczono zdjęcia zmarłych. Wtedy po raz pierwszy mogłem zobaczyć, jak wyglądał człowiek, o którego losie pisałem.

Grób bohatera tekstu, jego pierwszej żony i syna
Pod zniczem położyłem kartkę z informacją kim jestem i z prośbą o kontakt. Aby nie zmokła, wsadziłem ją do foliowej koszulki. To była sobota. W poniedziałek zadzwonił telefon.
Rodzina
Okazało się, że już w niedzielę na cmentarzu była Maria Sobol, synowa Józefa. Kartkę odnalazła, udało się ją odczytać, chociaż nie bez problemów, bo deszcz pomimo wszystko zmoczył papier. Gdyby wiadomość poleżała na cmentarzu kilka dni dłużej, to na pewno napis rozmyłby się.
Maria okazała się bardzo pomocna. Ubolewała nad faktem, że nie nawiązaliśmy kontaktu, gdy żył jej mąż Andrzej, a syn Józefa, który wiedział o wiele więcej o historii ojca. Zabrakło kilku miesięcy... Okazało się, że dotarła do nich moja prośba o kontakt przesłana w lecie 2023 roku za pośrednictwem cmentarza Rakowieckiego. Nawet kilkukrotnie do mnie dzwonili. Jednak w moim telefonie brak śladu owych połączeń. Być może w korespondencji ktoś pomylił numer? Trudno to ustalić, faktem jest, że wtedy nie udało nam się skontaktować.
Po naszej rozmowie Maria zorganizowała spotkanie rodzinne i wypytała najbliższych co wiedzą na temat wojennej historii swojego teścia.
(11).jpg)
Józef Sobol siedzi drugi z prawej, nad nim wnuk Krzysztof Wąsik
Zapis rozmowy
Najważniejszą relacją, jaką udało się odnaleźć, był mini wywiad przeprowadzony przez Beatę Bernat do szkoły, w której uczy. Przytoczmy go niemal w całości.
- Wujku, ile miałeś lat, kiedy wybuchła wojna?
- Kiedy wybuchła wojna, miałem 19 lat.
- Nie byłeś powołany do wojska?
- Nie. Obowiązkowy pobór był w wieku 21 lat. Ja należałem do Klubu Strzelec w Frysztaku [miejscowość położona w województwie podkarpackim, około 35 km na południowy zachód od Rzeszowa - dop. PT]. Zaraz na początku wojny, w pierwszych dniach września (około 3.09.1939 r.), po niedzielnej mszy św. nasi opiekunowie zwołali nas. Z Frysztaka było nas 7 osób. Pojechaliśmy do Jedlicza furmanką. Zebrano nas na sali w Rafinerii i powiedziano nam, że będziemy jako ochotnicy pilnować mostu w Moderówce i stacji na odcinku Szebnie-Frysztak. Dostaliśmy czapki, górną część munduru, karabin i 5 naboi. Kiedy Niemcy zaczęli bombardować stację musieliśmy uciekać. Stamtąd dostaliśmy się na front w Dynowie. Jako ochotników wysłano nas na I linię, bardzo się bałem, byłem młody, nie miałem pojęcia o walce. Moi koledzy opuścili swoje stanowiska - dowódca (major) powiedział, że jeśli nie znajdą się w przeciągu 2 godz. grozi im kara w łeb za dezercję.
- Wujku, jak to się stało, że byłeś w obozie?
- Moja macocha za ukrywanie Żydówki o imieniu Melonia została aresztowana i przewieziona do obozu w Szebniach. Odwiedzałem ją tam.
(10).jpg)
Z córką, około 1957 roku
Napisz komentarz
Komentarze