Słynny wyprawowy jelcz, który z Polski wielokrotnie wyruszał w Himalaje i Karakorum m.in. na wyprawę na Lhotse`74, BroadPeak`75, Gasherbrum`75, Annapurna South`79, Mt.Everest`80, Himalchuli`85 oraz wiele innych szczytów świata, ponownie chce pojechać w daleką drogę. W przyszłym roku minie 40 lat od przełomowej wyprawy w erze światowego himalaizmu. 17 lutego 1980 roku Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki zdobyli najwyższy szczyt Mount Everest. Dokonali tego jako pierwsi ludzie zimą. By uczcić to wydarzenie, Maciej Pietrowicz, Krzysztof Czaplicki i Arkadiusz Peryga chcą jelczem udać się w Himalaje. Tak jak to bywało w przeszłości. - Oddamy tym samym hołd naszym rodakom, równo 40 lat po zdobyciu przez nich najwyższego szczytu świata zimą, pierwszy raz w historii - mówią. - Nasz jelcz stał się zatem częścią uroczystych obchodów tego jubileuszu, a jeden ze zdobywców tej góry - Krzysztof Wielicki - ambasadorem projektu. Naszym pierwszym celem było odszukanie i zakup historycznej ciężarówki. Trwało to wiele miesięcy. Dzięki ogromie poświęconej pracy własnymi zasobami reaktywowano "do życia" ten wyprawowy pojazd. Ciężarówka zyskała także miano jeżdżącego pomnika złotej ery polskiego himalaizmu.
Pojazd
Jelczem wyjeżdżano z Polski na wyprawy już od 1971 roku. Większość pojazdów posiadała dwie osie, jak w przypadku modelu 315-A. Zdarzał się także wariant z trzecią tzw. wleczoną osią. Taki model brał udział w wyprawie m.in. Andrzeja Zawady na Lhotse w 1974 roku. Niemal wszystkie wyprawowe jelcze posiadały charakterystyczną dla nich tzw. "Burubahajr!" - czyli balkon nad szoferką ciężarówek, aby pomieścić więcej bagażu lub w nich spać. Słowo było stosowane także jako afgański okrzyk odpowiadający uderzeniu w blachę na odjazd, życząc tym samym dobrej drogi.
Napisz komentarz
Komentarze