Nieformalnym wychowawcą był rusycysta Kazimierz Nosek, mąż "Carycy". Udostępniał swój księgozbiór, w którym miał sporo tytułów, wówczas niewskazanych dla młodzieży. W szkole, Niektóre lekcje rosyjskiego poświęcał w szkole muzyce poważnej. Wyjaśniał, jak należy rozumieć muzykę. Dzięki niemu, potrafię rozróżnić "Bolero" Ravela od "Kriminal tango" Mariniego, mimo że ówczesny program nauczania nie przewidywał wychowania muzycznego.
Leonard Fiedeń był liberalnym wychowawcą, ale w szkole wiele wymagał, ucząc języka polskiego i myślenia po polsku: - Wiecie, dlaczego nauczyciele tak mało zarabiają? Bo Gomułka nas lubi. Gdyby nauczyciele dobrze zarabiali, nie mówiliby wam całej prawdy. "Lońka" na pewno nie był konformistą. Zwolennikiem dolnej kolorystyki polskich barw narodowych na pewno był Stefan Kubica. To jakoś się nie podobało, a więc czasem miał "przechlapane". Dyrektor liceum Józef Palider nie pełnił w internacie żadnych funkcji, ale zawsze wzbudzał respekt.
Inni mieszkańcy internatu
Oprócz wspomnianych wychowawców, mieszkało tam również kilku nauczycieli z LO. Do zamążpójścia, internat był domem matematyczki Danuty Rybałtowskiej, po mężu Bieniowej. Także wuefistów - Danuty Śliwińskiej i Zbigniewa Dotzauera. Obie panie Danuty mieszkały w żeńskiej części internatu, natomiast Dotzauer zajmował pokój na trzecim piętrze, sąsiadującym z salami chłopców. Po rozpoczęciu każdego roku szkolnego, Dotzauer zarządzał zbiórkę, żeby odśpiewać "hymn internacki". Akompaniował na bałałajce, a hymnem była niepodległościowa pieśń"Siedzi ułan na widecie", w wersji niecenzuralnej.
Napisz komentarz
Komentarze