Jelcz-Laskowice
Dlaczego upadł Jelcz?
Konieczność związania się z silną firmą najpierw przewidział dyrektor Jan Dalgiewicz, proponując mariaż z Volvo Truck Corporation. Jego następca Krzysztof Rozenberg myślał podobnie. Przekonywał, że potrzebna jest prywatyzacja przedsiębiorstwa z udziałem inwestora strategicznego. Wtedy rozpoczęto rozmowy z Volvo i firmą MAN. Zgodnie z sugestią ówczesnego ministra przemysłu i handlu, zdecydowano się na kontynuowanie negocjacji z Volvo. Rozmowy z MAN-em zawieszono, gdyż ten producent najpierw proponował nawiązanie współpracy technicznej, a następnie - po kilku latach - ewentualne wejście kapitałowe.
Listy intencyjne z Volvo 9 września 1991 podpisano z dyrekcją JZS, a 17 grudnia z Komitetem Międzyresortowym ds. Przygotowania i Przeprowadzenia Prywatyzacji JZS. Wiodącą rolę odgrywały ministerstwa - Przemysłu i Handlu oraz Przekształceń Własnościowych. Z Volvo negocjowano w latach 1992 - 1993. Na początku roku 1994 chciano sfinalizować ustalenia. 24 lutego 1994 Volvo przekazało nowe warunki, daleko odbiegające od deklarowanych w roku 1992 oraz minimalnych oczekiwań strony polskiej. Wówczas wypowiedziano wyłączność na negocjacje z tą firmą i do dalszych rozmów zaproszono innych partnerów. W przetargu na prywatyzację JZS wzięły udział trzy firmy - Volvo, MAN i Sobiesław Zasada Centrum SA. 11 lipca 1994 komitet wybrał ofertę SZC SA, jako korzystniejszą dla fabryki i skarbu państwa.
Umowę przedwstępną, określającą warunki prywatyzacji JZS z udziałem inwestora strategicznego SZC SA, podpisano 26 lipca 1994. Od tego momentu do 2 stycznia 1995 realizowano pierwszy etap prywatyzacji - przekształcenie JZS w jednoosobową spółkę skarbu państwa, umożliwiające prywatyzację przedsiębiorstwa, polegającą na zbyciu akcji, należących do skarbu państwa, inwestorowi strategicznemu (51 %) i pracownikom (do 20%). Umowę o kupnie 51% akcji JZS przez inwestora strategicznego zawarto 15 marca 1995. Skarb państwa zatrzymał sobie „Złotą Akcję”, do której było przypisane prawo sprzeciwu na Walnym Zgromadzeniu w sprawie zbycia spółki.
Za pakiet 51% akcji kupujący zapłacił 12.010.194 nowych złotych. Warto wtrącić, że syndyk jelczańskiej masy upadłości obecnie chce sprzedać halę „E” za 16 mln złotych. Porównując te liczby należy pamiętać, że w roku 1995 złotówka miała znacznie większą wartość.
Inwestor zobowiązał się, że w ciągu 9 miesięcy podwyższy kapitał akcyjny spółki, wprowadzając wkład niepieniężny o wartości 48 mln nowych złotych, a w okresie 3 lat od podpisania umowy - także wkład pieniężny w wysokości 17,5 mln marek niemieckich i przez 3 lata nie będzie pobierał dywidendy. Kolejne zobowiązanie inwestora, to zainwestowanie co najmniej 23 mln marek w ciągu 3 lat, w tym 9 mln marek z przeznaczeniem na park maszynowy oraz 14 mln marek na wyposażenie sieci sprzedaży i serwisu w środki trwałe. Dodatkowo nabywca akcji „Jelcza” zagwarantował, że co najmniej 40% zakupionych w ciągu 3 lat komponentów i surowców będzie pochodziło od producentów polskich. Zobowiązał się też do utrzymania istniejącego wówczas stanu zatrudnienia przynajmniej przez dwa lata, a związki zawodowe wynegocjowały pakiet socjalny, zadowalający wówczas obie strony.
Spółka SZC była grupą przemysłowo-finansową. Jej ówczesny kapitał wynosił 50 mln nowych złotych, a po wejściu na giełdę miał być powiększony o 12,5 mln złotych, ze sprzedaży wyemitowanych akcji. Warto też pamiętać, że w tamtym czasie inwestor JZS przejął większość udziałów w kilkunastu innych polskich zakładach, głównie w branży motoryzacyjnej. Podmiotem dominującym w SZC SA była, a może jeszcze jest, firma Sobiesław Zasada Ltd, ówczesny generalny przedstawiciel koncernu Mercedes-Benz AG w Polsce.
Początek był bardzo obiecujący. Prezes „Jelcza” Krzysztof Rozenberg przekonywał, że osiągnęliśmy bardzo dużo, zarażał optymizmem. Nie musiał się zbytnio wysilać, bo sprywatyzowanie „Jelcza” akceptowały reprezentacje pracownicze i zdecydowana większość zatrudnionych. Również media wypowiadały się o tym bardzo pozytywnie. Roman Stefański w „Auto-Sport Motor - Magazyn Motoryzacyjny” nr 32 z 10 sierpnia 1994, po podpisaniu umowy przedwstępnej napisał: - W kontrakcie strategiczny partner „Jelcza” zagwarantował, że w ciągu co najmniej dwóch lat nie zmniejszy obecnego zatrudnienia w podwrocławskim zakładzie, które dziś wynosi 3,2 tys. osób. Później liczba pracowników powinna, zdaniem Zasady, wzrosnąć do 5 tysięcy.
(cdn.)
Tekst i fot.:
Jerzy Smyk
[email protected]







Napisz komentarz
Komentarze