W kolejnym dniu procesu w głośnej sprawie zbrodni miłoszyckiej ponownie zeznawał Krzysztof K. I znów był konfrontowany ze swoimi wcześniejszymi zeznaniami przed prokuratorem, które można było obejrzeć na filmie, odtworzonym w sądzie.
- Czy zna pan zeznania tej dziennikarki radiowej? - pytał prokurator.
- Nie pamiętam.
Wtedy odczytano zeznania znanej wrocławskiej dziennikarki radiowej z grudnia 2002 roku. Wynikało z nich, że spotkała się z Krzysztofem K., a on jej opowiedział, że razem z dziewczyną był tamtego sylwestra na posesji państwa R., gdzie nad ranem znaleziono zwłoki Małgosi, i przez szparę w ścianie stodoły widział, co działo się z Małgosią po drugiej stronie desek. Z zeznań dziennikarki wynikało, że Krzysztof K. nie był jedynym, który to widział. Jej zdaniem jego sposób opowiadania świadczył jednak o tym, że Krzysztof K. musiał być na zewnątrz, bo tak szczegółowo opowiadał, jakby widział to, co się tam działo, z kilku stron. Miał też mówić o dwóch mężczyznach z Wrocławia.
Świadek przed prokuratorem zaprzeczał, aby chodził po wsi z jakąś dziewczyną, z którą miałby potem iść do stodoły na posesji R., aby tam się z nią kochać. - Pierwszy stosunek był z moją żoną - mówił prokuratorowi. - Nie było żadnych innych stosunków. Nie mówiłem tak tej dziennikarce. Nie rozmawiałem z nią o takich rzeczach.
Przyznał, że raz spotkał się z dziennikarką, była u niego w domu, ale nie mówił nic z tego, co zeznała dziennikarka.
Dziś powtarzał przed sądem: - Nie byłem wtedy na posesji R.
- A czy jest coś, czego pan nie powiedział, a co byłoby istotne w tej sprawie?
- Nie.
- Czy jest jakaś zmowa milczenia w tej sprawie?
- Nie wiem.
Krzysztof K. mówił przed sądem, że po tamtym sylwestrze wszyscy znajomi odwrócili się do niego. - Nikt ze znajomych nie przychodził do domu - mówił. - Tylko dom, żona, dzieci, praca, a wioska się odwróciła. Żadnych kontaktów z nikim. Nie mam nikogo. Wcześniej koledzy przychodzili, w piłkę się poszło grać. A teraz nikt.
- I łączy pan to z tamtym sylwestrem?
- Nie wiem. Ale tylu było kolegów, a teraz nikt.
Więcej o sprawie w najnowszym wydaniu "Gazety Powiatowej" - już jutro do kupienia na terenie powiatu
Napisz komentarz
Komentarze