W futbolu często tak bywa, że drużyna teoretycznie słabsza, potencjalnie silniejszej, po prostu „nie leży”. Faworytowi z reguły gra się bardzo ciężko z takim rywalem. Tym trudnym przeciwnikiem, „nieleżącym” oławskiemu MKS, był w rundzie jesiennej karniński Piast. Prawie przez 70 minut oławianie grali wtedy z przewagą jednego zawodnika, a mimo to ulegli gospodarzom. Ojcem zwycięstwa Piasta był bramkarz Arkadiusz Fabiański. Brat Łukasza Fabiańskiego - golkipera reprezentacji Polski i Arsenalu Londyn, a wkrótce (od 1 lipca) Swensea City, bronił wtedy jak w transie, wygrywając kilka pojedynków sam na sam z piłkarzami MKS. Dwa lata wcześniej młodszy Fabiański grał w Ilance Rzepin, i wtedy także w dużym stopniu przyczynił się do zwycięstwa 1:0 swojej drużyny w Oławie.
Te okoliczności, a także brak, z powodów zdrowotnych, dwóch podstawowych zawodników w oławskim zespole - Michała Nowaka i Kamila Dołgana - nakazywały oczekiwać z obawą starcia z Piastem Karnin. To bardzo szybko się sprawdziło. Już w 3 minucie Mateusz Gancarczyk starł się przed polem karnym MKS z Bartłomiejem Szamotulskim, co skutkowało rzutem wolnym dla gości, a dodatkowo kontuzję odniósł oławski skrzydłowy. Popularny „Kiko” próbował przetrwać ze stłuczoną kostką, ale po niepełnym kwadransie musiał opuścić plac gry.
Kilka chwil wcześniej spełniło się powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami. Po przypadkowej akcji kapitan Piasta Mateusz Konefał przerzucił piłkę na oławskie pole karne, ale tam nie było jego kolegów, więc wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Do wiszącej w powietrzu futbolówki wyskoczył Filip Wichman, krzycząc: - Jaaa! Jaaa! Widocznie oławski bramkarz krzyknął za cicho lub za późno, bo szybszy był Jakub Kalinowski. Obrońca MKS próbował głową podać do swojego golkipera, ale zrobił to pechowo i go przelobował. Sytuację próbował ratować rozpaczliwym wybiciem Michał Sikorski, ale nie zdołał zatrzymać piłki przed linią bramkową. W ten sposób goście objęli prowadzenie 1:0.
Niedługo potem dotarły na oławski stadion ciekawe informacje z Wrocławia: - Formacja Mostki prowadzi ze Ślęzą 1:0! To jeszcze nie podziałało pobudzająco na podopiecznych Zbigniewa Smółki, ale gdy spiker ogłosił, że wrocławianie przegrywają już 0:2, wtedy MKS przeprowadził świetną akcję, wyrównując na 1:1. Po podaniu od Waldemara Gancarczyka prawym skrzydłem uciekł Dawid Lipiński i dograł na pole karne, do Dominika Wejerowskiego. Uderzenie „Wejera” zablokowali Remigiusz Brzytwa i Arkadiusz Fabiański, ale do bezpańskiej piłki dobiegł Mateusz Peroński i płaskim strzałem z siedmiu metrów w długi róg zdobył wyrównującego gola.
Oławianie próbowali pójść za ciosem, ambitnie atakowali, ale goście dobrze się bronili i wyprowadzali groźne kontry. Po jednej z nich, w 27 minucie, wywalczyli rzut wolny i główkujący z bliska Wojciech Kaczmarek trafił w poprzeczkę. W pewnym momencie zbyt daleko do przodu zapędził się Marcin Mazur, zastępujący na prawej obronie Kamila Dołgana. Lukę w defensywie gospodarzy wykorzystał Bartłomiej Szamotulski i po rajdzie strzelił z ostrego kąta, ale Filip Wichman wypiąstkował piłkę na rzut rożny.
Gdy w 40 minucie spiker podał, że w Świdnicy miejscowa Polonia prowadzi z gorzowskim Stilonem 2:0, piłkarze MKS podkręcili tempo i w końcówce pierwszej połowy stworzyli kilka groźnych sytuacji pod bramką Piasta. W 42 minucie trafili do siatki, ale zdaniem asystenta liniowego strzelec bramki Dawid Lipiński był na spalonym.
W doliczonym czasie tej części gry, „Lipa” miał już więcej szczęścia. Po podaniu od Mateusza Perońskiego, strzelił z bliskiej odległości, ale Brzytwa zatrzymał piłkę ręką i arbiter podyktował rzut karny dla MKS. Jedenastkę zamienił na „gola do szatni” Jakub Kalinowski, rehabilitując się za pechowe zagranie z piątej minuty.
Po zmianie stron obaj trenerzy nastawili swoje zespoły na grę z kontry, co spowodowało, że przez pewien czas mecz przypominał podwórkową grę „w dziada”, a nie trzecioligowe zawody. Jednak w 62 minucie przez karnińskie zasieki przedarł się Damian Kiełbasa i wypuścił w uliczkę Waldemara Gancarczyka. Pomocnik MKS strzelił kąśliwie z linii pola karnego, a Fabiański z dużym trudem wybił piłkę. Przechwycił ją Krzysztof Gancarczyk i z woleja wpakował do bramki gości.
Najstarszy z klanu Gancarczyków miał także swój udział przy następnym golu. Po kontrze MKS skierował piłkę z prawego skrzydła do Dawida Lipińskiego, który sprytnym kopnięciem uprzedził defensorów i bramkarza Piasta.
W ostatnim kwadransie trener Smółka wprowadził do gry dwóch juniorów - Oskara Majbrodę i Adriana Okonia, a nieco wcześniej młodzieżowca Kamila Szczepaniaka. Akcje oławian nie były więc już tak częste i płynne. Przy twardo grających rywalach młodzi piłkarze za wiele bowiem nie zdziałali, chociaż mieli szanse na zdobycie kolejnej bramki dla MKS. Nie wykorzystali ich jednak, za to tuż przed końcem strzelił gola dla drużyny z Karnina Mateusz Konefał, mocnym i celnym uderzeniem z rzutu wolnego.
Powiedzieli po meczu







Napisz komentarz
Komentarze