W rezerwowej drużynie Śląska wystąpiło tylko dwóch piłkarzy z ekstraklasowej kadry: Tadeusz Socha, pełniący funkcję kapitana oraz Izraelczyk Oded Gavish. Obaj grali w defensywie, a towarzyszył im w tej formacji wychowanek oławskiego MKS - Paweł Kohut.
Mimo braku istotnych wzmocnień z pierwszego zespołu, spotkanie obserwował cały sztab szkoleniowy wrocławskiego klubu, w tym pierwszy trener Tadeusz Pawłowski. Wśród widzów dostrzegliśmy także liczne grono działaczy WKS, z oławianinem Pawłem Żelemem na czele, który prezesuje Śląskowi od listopada ubiegłego roku. - Przyjechali tak dużą grupą do Oławy, bo chcą tu zobaczyć kawałek dobrego futbolu, a nie mają przecież ku temu zbyt wielu okazji podczas meczów ekstraklasy, rozgrywanych na Stadionie Miejskim we Wrocławiu- skomentował żartobliwie przed meczem ten najazd trenerów i notabli Śląska Dariusz Witkowski, dyrektor sportowy MKS Oława. Niewiele się pomylił szef oławskiego klubu, bo spotkanie mogło się podobać nawet najbardziej wybrednym kibicom. Nie brakowało emocji, podsycanych dużą liczbą goli, które zmieniały sytuację na boisku jak w kalejdoskopie.|
Zaczęło się - dosłownie i w przenośni - od błyskawicznie strzelonego gola. Po rozpoczęciu gry od środka przez Krzysztofa i Waldemara Gancarczyków, ten pierwszy rozegrał klepkę z Dawidem Lipińskim i pobiegł na lewe skrzydło, stamtąd podał piłkę wzdłuż bramki. Futbolówkę zatrzymał na piątym metrze obrońca Śląska, ale dopadł do niej podążający za akcją brata Mateusz Gancarczyk i mocnym strzałem po ziemi wpakował do siatki. Boiskowy zegar dochodził do dwunastej sekundy meczu.
Szybko stracony gol nie załamał gości, którzy zaatakowali niemal całą drużyną i w 8 minucie mieli pierwszą okazję do wyrównania. Zza pola karnego uderzył w okienko Mateusz Fedyna, ale świetną interwencją popisał się Filip Wichman. Znacznie gorzej powiodło się golkiperowi MKS w 15 minucie. Posilnym strzale Adriana Repskiego z dalszej odległości, nie złapał futbolówki, tylko odbił ją pod nogi Pawła Kubiaka, a ten skwapliwie skorzystał z prezentu.
Remis 1:1 nie utrzymał się zbyt długo. W 17 minucie grę wznowił wyrzutem z autu Mateusz Peroński, podając do Dawida Lipińskiego. Ten wypuścił po skrzydle Waldemara Gancarczyka, który wpadł na pole karne i zaskakującym strzałem z ostrego kąta pokonał Jakuba Wrąbla.
Kilka chwil później mogło być „po meczu”, bo Oded Gavish, wyprowadzając piłkę ze strefy obronnej, podał ją do... Waldemara Gancarczyka. Rozgrywający MKS popełnił ten sam błąd, jak w niedawnym meczu z Foto-Higieną - próbował objechać bramkarza, który jednak wyczuł intencję atakującego, rzucił mu się pod nogi i złapał piłkę.
Pięć minut później popularny „Waldi” miał okazję do rehabilitacji. Przyjął podanie od Dominika Wejerowskiego i z linii pola karnego przymierzył w okienko, ale Wrąbel i tym razem dobrze interweniował.
W końcówce pierwszej połowy mocno przycisnęli goście, ale defensywa MKS nie dała się zaskoczyć.
Po zmianie stron pierwsi zaatakowali gospodarze i bliski zdobycia gola był Waldemar Gancarczyk. Po podaniu Dawida Lipińskiego z linii końcowej, „Waldi” uderzył w boczną siatkę. W rewanżu świetną okazję zmarnowali goście. Z daleka dośrodkował Tadeusza Socha, a nieobstawiony na polu karnym oławian Mateusz Tetłak główkował z siedmiu metrów, jednak wprost w ręce Filipa Wichmana.
Ta niewykorzystana okazja wrocławian szybko się na nich zemściła. W 54 minucie miejscowi przeprowadzili wzorowy kontratak. Waldemar Gancarczyk podał na prawem skrzydło do brata Mateusza, który przerzucił wzdłuż bramki do Dawida Lipińskiego, zamykającego akcję i MKS podwyższył prowadzenie na 3:1.
Goście jednak nie spasowali. Najpierw Mateusz Tetłak uderzył z dystansu, ale Filip Wichman obronił jego soczysty strzał. W 64 minucie golkiper MKS jednak skapitulował. Po zespołowej akcji kąśliwie strzelił z 20 metrów Kanadyjczyk Patrick Majcher i zdobył swoją dziesiątą bramkę w tym sezonie trzecioligowym.
Później szczęście uśmiechnęło się do oławian, bo po kolejnym groźnym strzale Majchera i dobitce Tetłaka piłka trafiła w dolną krawędź poprzeczki i nie wpadła do siatki.
W 73 minucie trener MKS Zbigniew Smółka wprowadził do gry Michała Nowaka, który zmienił zmęczonego Dawida Lipińskiego. To było świetne posunięcie, bo pierwsza akcja z udziałem Nowaka przyniosła efekt bramkowy. Po dalekim podaniu od Macieja Zapała, który zastępował na lewej obronie kontuzjowanego Damiana Kiełbasę, Michał przejął piłkę, wyprzedził obrońców i na polu karnym starł się z bramkarzem Śląska. Sędzia uznał, że napastnik MKS był faulowany i podyktował jedenastkę, którą wykorzystał Jakub Kalinowski, strzelając pod poprzeczkę.
Do końca meczu oba zespoły miały po kilka sytuacji strzeleckich, ale z żadnej nie trafili do siatki. MKS pokonał więc rezerwę Śląska 4:2 i dzięki temu utrzymał się na trzecim miejscu w tabeli, ale nie zmniejszył dystansu do prowadzącej dwójki. Wrocławska Ślęza bardzo szczęśliwie, ale jednak pokonała Foto-Higienę Gać, zaś gorzowski Stilon pewnie rozprawił się w lokalnych derbach z Piastem Karnin.
Powiedzieli po meczu







Napisz komentarz
Komentarze