Obie drużyny podeszły do rywala z dużym szacunkiem, nie kwapiąc się początkowo do huraganowych ataków. Dość powiedzieć, że pierwszy i w dodatku niecelny strzał w stronę bramki odnotowaliśmy dopiero w 15 minucie. I nie po składnej akcji, tylko po złym wybiciu piłki przez obrońcę MKS, Damiana Kiełbasę. Futbolówka trafiła do skrzydłowego Ślęzy Rafała Brusiły, a ten huknął z 20 metrów, ale obok słupka. Trzy minuty później równie niecelnie strzelił na bramkę Ślęzy Michał Nowak, nieskutecznie kończąc składną akcję Dominika Wejerowskiego i Waldemara Gancarczyka.
W 19 minucie arbiter odgwizdał wątpliwy faul Mateusza Perońskiego. Z około 25 metrów uderzył mocno z rzutu wolnego Dariusz Góral, jednak nad poprzeczkę oławskiej bramki. W rewanżu rzut wolny za rękę rywala mieli oławianie. Dośrodkował Waldemar Gancarczyk, a z półwoleja strzelił Peroński, ale niecelnie.
Bliższy szczęścia był w 24 minucie Grzegorz Rajter. Kończąc kontrę Ślęzy, uderzył z rogu pola karnego. Piłka po dziwnej rotacji trafiła w górną część spojenia słupka z poprzeczką i wyszła na aut bramkowy.
Po 30 minutach wyrównanej gry optyczną przewagę uzyskali oławianie i w krótkim czasie stworzyli trzy świetne sytuacje strzeleckie. Serię rozpoczął Mateusz Gancarczyk, który po wyłuskaniu piłki spod nóg Górala minął dwóch rywali i strzelił z linii pola karnego, ale za słabo i bramkarz Ślęzy Mateusz Salamaga bez trudu złapał piłkę. Chwilę później młody wrocławski golkiper popisał się dwiema interwencjami, którymi - jak się później okazało - być może uchronił swoją drużynę przed porażką. W 32 minucie Waldemar Gancarczyk wygrał na środku boiska walkę o piłkę z Konradem Kątnym i podał do brata Krzysztofa, a ten będąc na skrzydle, dostrzegł nieobstawionego na polu karnym Ślęzy Dominika Wejerowskiego. Popularny "Domin" był na czystej pozycji, ale nie pokonał Salamagi, strzelając dwukrotnie z bliskiej odległości.
Dwie minuty później oławianie stworzyli kolejną stuprocentową sytuację do strzelenia gola. Waldemar Gancarczyk przerzucił piłkę nad obrońcami do Michała Nowaka, ale ten przegrał pojedynek jeden na jeden z bramkarzem Ślęzy, trafiając w jego nogi.
O zemście niewykorzystanych okazji miłośnikom futbolu nie trzeba przypominać. Ta stara piłkarska prawda i tym razem się potwierdziła. Zamiast 2:0 dla MKS, w 39 minucie mieliśmy 1:0 dla Ślęzy. Po wyrzucie z autu, trochę zagubiony na prawej obronie Kamil Dołgan nie upilnował uciekającego po skrzydle Damiana Celucha, który dośrodkował na pole karne. Między Michałem Sikorskim a Damianem Kiełbasą wyrósł jak spod ziemi Grzegorz Rajter i nawet nie strzelił, tylko dziubnął piłkę, a to wystarczyło, by wpadła do bramki, obok zaskoczonego Filipa Wichmana.
Końcówka pierwszej połowy była emocjonująca, oba zespoły miały okazje bramkowe. Najpierw Dominik Wejerowski dośrodkował z prawego skrzydła na pole karne, gdzie przy dłuższym słupku był Mateusz Peroński, ale główkując z bliska, trafił w bramkarza Ślęzy. Potem z prawego skrzydła podawał Grzegorz Rajter, a nadbiegający Damian Celuch uderzył atomowo z 15 metrów i omal nie złamał poprzeczki w oławskiej bramce.
Początek drugiej połowy należał do przyjezdnych, którzy po główce Celucha strzelili gola, ale bramka słusznie nie została uznana, bo strzelec był na spalonym.
Z upływem minut coraz mocniej nacierali oławianie, ambitnie dążąc do wyrównania, ale długo nie stworzyli klarownej sytuacji strzeleckiej. Dopiero w 72 minucie Dawid Lipiński, wprowadzony na boisko 10 minut wcześniej, urwał się wrocławskim obrońcom, ale też nie wykorzystał sytuacji sam na sam z golkiperem Ślęzy. Strzelając z ostrego kąta, obok wybiegającego z bramki Salamagi, nie trafił do siatki.
Gdy wydawało się, że oławianie jednak wyrównają, bo wciąż naciskali Ślęzę, spychając ją do głębokiej defensywy, wrocławska drużyna wyprowadziła zabójczą kontrę. Damian Szydziak podał do Grzegorza Rajtera, a ten po krótkim biegu przymierzył zza pola karnego i Wichman tylko odprowadził wzrokiem piłkę, która odbiła się od poprzeczki i ku rozpaczy oławskich kibiców, wpadła do bramki.
Wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty, ale w 88 minucie, po przechwycie piłki, wpadł na pole karne Ślęzy Damian Kiełbasa i strzelił celnie w okienko. To był gol kontaktowy, więc odżyły nadzieje na uniknięcie przedświątecznej porażki. Już w doliczonym czasie gry popularny "Kiełbik" mógł się stać bohaterem meczu. Z lewej strony dośrodkował Krzysztof Gancarczyk, ale główkujący z bliska Kiełbasa przestrzelił.
Wrocławianie wywieźli z Oławy komplet punktów i w czubie trzecioligowej tabeli dogonili rezerwę lubińskiego Zagłębia, która w równolegle rozgrywanym meczu w Żmigrodzie uległa Piastowi. Oławskim kibicom na pocieszenie pozostaje to, że w meczu ze Ślęzą MKS nie był gorszym zespołem i zasłużył przynajmniej na remis.
Powiedzieli po meczu…
Grzegorz Rajter - skrzydłowy Ślęzy:







Napisz komentarz
Komentarze